-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2019-05-10
2018-12-04
Mała foczka traci mamę - i snuje się po świecie zupełnie sama, pozbawiona jakiegokolwiek oparcia. W tych tragicznych okolicznościach jej losy nieoczekiwanie krzyżują się z losami Ksawerego – potężnego niedźwiedzia polarnego. Czy przyjaźń pomiędzy foką i niedźwiedziem jest w ogóle możliwa? Właśnie o tym przekonacie się, sięgając po książkę "Serce na sznurku" autorstwa Małgorzaty Domagalik.
W pierwszej chwili chyba nikt rozsądny nie odpowiedziałby twierdząco na powyższe pytanie. Foki są przecież dla niedźwiedzi polarnych raczej smakowitą przekąską - niż odpowiednimi kandydatami na przyjaciół i życiowych kompanów ! Okazuje się jednak, że w pewnych sytuacjach może nawiązać się między nimi silna emocjonalna więź - a nawet mogą zawdzięczać sobie życie i ratować się wzajemnie z wielu poważnych opresji.
Myślę, że jest to spora niespodzianka nie tylko dla czytelników książki - ale również dla samych jej bohaterów, którzy w normalnych warunkach zdecydowanie nie przejawiają wobec siebie jakichkolwiek ciepłych, serdecznych uczuć. Jak widać, życie potrafi naprawdę mocno zaskakiwać - i jednoczyć nawet najbardziej antagonistyczne gatunki zwierząt w konfrontacji ze wspólnym, znacznie bardziej niebezpiecznym wrogiem...
Zachowania kluczowych zwierzęcych postaci bez trudu da się odnieść także do świata ludzi. Tu również zdarza się, że trzeba być ponad wiek dojrzałym i samodzielnym - radzić sobie ze stratą i wkraczać w dorosłość znacznie wcześniej, niż ma się na to ochotę. I również funkcjonują relacje "trudne" oraz okupione wieloma emocjami - a jednocześnie bardzo potrzebne, stanowiące o naszej przynależności i sensie życia.
Książka Małgorzaty Domagalik uczy przede wszystkim tego, że nie istnieją sytuacje bez wyjścia. Nawet kiedy nasze położenie wydaje się nam tragiczne i z góry skazane na porażkę - zawsze można znależć jakiegoś sprzymierzeńca, który połączy z nami swoje siły, otrze nasze łzy i wyciągnie do nas pomocną dłoń (a może raczej - łapę ;) ) . Czasami wystarczy przełamać własne bariery, uprzedzenia i stereotypowe myślenie - co z kolei stanowi piękną lekcję tolerancji i otwartości na "inność", której często tak bardzo się obawiamy.
Choć historia opisana w książce rozgrywa się na niebywale mroźnych i skutych lodem obszarach polarnych - to lektura jest niezwykle ciepła, rozgrzewająca i chwytająca za serce. Pokazuje, że nawet pomimo wielu przeciwności losu oraz utraty najbliższych i najbardziej znaczących dla nas osób - można odnaleźć ukojenie, nowy dom i swoje przytulne, upragnione miejsce na Ziemi. Można zostać zaakceptowanym dokładnie takim, jakim się jest - ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami - bo przecież na tym właśnie polega idea prawdziwej przyjaźni, o której Małgorzata Domagalik tak pięknie, wzruszająco i bez zbędnego zadęcia opowiada...
Więcej recenzji na blogu www.naszebabelkowo.pl
Mała foczka traci mamę - i snuje się po świecie zupełnie sama, pozbawiona jakiegokolwiek oparcia. W tych tragicznych okolicznościach jej losy nieoczekiwanie krzyżują się z losami Ksawerego – potężnego niedźwiedzia polarnego. Czy przyjaźń pomiędzy foką i niedźwiedziem jest w ogóle możliwa? Właśnie o tym przekonacie się, sięgając po książkę "Serce na sznurku" autorstwa...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-20
Książka Aleksandry Domańskiej to zarazem moje pierwsze spotkanie z cyklem "Leniwa niedziela" wydawnictwa Świat Książki. Spotkanie lekkie i dość niezobowiązujące, aczkolwiek do literatury wysokich lotów bym tej powieści nie zaliczyła. Jest to raczej właśnie takie weekendowe "czytadło", które nie wymaga od czytelnika zbyt wielkiego zaangażowania i skupienia i można oddawać się jego lekturze jedną ręką przewracając kartki, a drugą - mieszając zupę na niedzielny obiad.
Powieść traktuje o trzydziestoletniej Marcie, która z pozoru wiedzie bardzo uporządkowane, wygodne i bezproblemowe życie. Ma sporo starszego od siebie męża - poetę i cenionego w akademickich kręgach profesora. Ma przyzwoicie płatną pracę w uczelnianym dziekanacie, oczywiście przez rzeczonego męża po znajomości załatwioną. Ma też dość bujne życie towarzyskie, ponieważ u boku swojego Stefana uczestniczy w licznych rautach, bankietach i wieczorach literackich, gdzie spotkać można przedstawicieli miejscowej "śmietanki" i artystycznej bohemy. Nie ma wprawdzie dziecka, lecz to akurat zdaje jej się zupełnie nie przeszkadzać, ponieważ Stefan jest już ojcem kilkuletniej Misi-Monisi ze swojego pierwszego małżeństwa, za którą bohaterka niespecjalnie przepada i nie potrafi nawiązać z nią satysfakcjonujących relacji.
Jednak pewnego dnia Marta dochodzi do wniosku, że nie posiada niczego s w o j e g o, wypracowanego w stu procentach samodzielnie - a w dodatku wszystkie starsze i bardziej doświadczone znajome sugerują jej, że w takiej sytuacji jedyną rzeczą naprawdę "własną" może okazać się już tylko...depresja.
Przedziwny zbieg okoliczności sprawia, że tuż po wysnuciu takiej konkluzji bohaterka trafia na bardzo nietypową ulicę, pełną specyficznych osobników i miejsc kompletnie nieprzystających do całej reszty wielkomiejskiego krajobrazu. To właśnie tam zaczyna zupełnie nowe życie, porzuca dotychczasową pracę i zakłada Sklep Rzeczy Niekoniecznych, specjalizujący się w handlu antykami i innymi starymi bibelotami.
Na nieszczęście czytelnika, takich "przedziwnych zbiegów okoliczności" jest w tej książce zdecydowanie więcej. Głównej bohaterce wszystko przychodzi bez najmniejszej trudności, dosłownie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nagle z dnia na dzień tytułowa ulica Pogodna otwiera i roztacza przed nią całe mnóstwo nowych, nęcących możliwości; stawia na jej drodze wyłącznie życzliwych, dobrych i empatycznych ludzi; wręcz pod sam nos podsuwa nową miłość w osobie tajemniczego Mateusza, który pojawia się i znika w najmniej oczekiwanych momentach, zawsze w towarzystwie swego wiernego psa - Kulasa.
Magicznie, optymistycznie i bajkowo? Taki chyba właśnie był zamysł autorki, jednak jak dla mnie wyszło raczej...dość sztucznie i mało autentycznie. Chyba jednak wolę, kiedy spełnianie marzeń i odmiana losu książkowych bohaterów następuje z większym mozołem, wymaga choć odrobiny wysiłku, przekroczenia choć paru rzuconych pod nogi kłód. Poza tym jakoś trudno było mi wzbudzić w sobie sympatię do głównej bohaterki, która niestety w moich oczach jawi się jako osóbka nieco naiwna i głupiutka - najpierw wychodzi za mąż za kilkukrotnego rozwodnika i bawidamka, a potem bez mrugnięcia okiem toleruje jego zdrady i "bliskie znajomości" zawierane ze studentkami.
Nie przekonała mnie też do siebie cała plejada barwnych postaci drugoplanowych, która tytułową ulicę zamieszkiwała. Mamy tu i tajemniczego Lalkarza, i niemodnego szewca Cholewę, i budzącego grozę Starego Furmana, i przedsiębiorczego wikarego o aparycji gangstera, i trzy arystokratyczne siostry, i miejscowych żulików - domorosłych filozofów, spędzających całe dnie na dyskusjach o literaturze i sztuce w spelunce zwanej na wyrost "Grupą Wsparcia"...
Każda z tych osób jest jakby wyrwana z kontekstu współczesnego świata i nie nadążająca za zmianami, które w błyskawicznym tempie w nim następują. Zapewne miało to dowieść czytelnikowi, że czasem warto zatrzymać się na chwilę, zwolnić tempo i spojrzeć na swoje zagonione życie z odpowiedniego dystansu - lecz do mnie nie przemówiło i nie sprowokowało do głębszej refleksji.
Reasumując, nie jest to raczej propozycja, o której pamięta się jeszcze długo po przeczytaniu i do której miałabym ochotę w przyszłości wracać.
(http://www.czytamjednymtchem.blogspot.com/2016/01/z-wizyta-na-ulicy-pogodnej.html)
Książka Aleksandry Domańskiej to zarazem moje pierwsze spotkanie z cyklem "Leniwa niedziela" wydawnictwa Świat Książki. Spotkanie lekkie i dość niezobowiązujące, aczkolwiek do literatury wysokich lotów bym tej powieści nie zaliczyła. Jest to raczej właśnie takie weekendowe "czytadło", które nie wymaga od czytelnika zbyt wielkiego zaangażowania i skupienia i można oddawać...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-20
Książeczka, która wprost idealnie wpisuje się w zimowy, mroźny i roziskrzony śniegiem krajobraz. Kiedy po raz pierwszy trafiła w moje ręce, automatycznie wyobraziłam sobie wszystkie szwedzkie mamy i babcie, czytające ją swoim dzieciom i wnukom w skandynawskich, przytulnych wnętrzach. Wcześniej przeglądałam ją razem z Bąblem, zanim zasnął - i śpiewałam jak kołysankę, bo właśnie taki ma w sobie rytm : spokojny, niespieszny, powtarzalny, wspaniale do snu utulający...
"Skrzat nie śpi" autorstwa Astrid Lindgren to parafraza utworu Viktora Rydberga z 1881 roku - poematu nacechowanego filozoficznie i zapewne zbyt skomplikowanego, by mógł zostać zrozumiany i odpowiednio zinterpretowany przez najmłodszych czytelników. Dlatego też zupełnie nie dziwi mnie, że to właśnie pani Lindgren podjęła się pracy nad jego nową, prozatorską wersją - bo któż inny mógłby tak przystępnie i przekonująco do naszych pociech przemówić, jeśli nie niezapomniana autorka "Pippi Pończoszanki", "Emila ze Smalandii" czy "Dzieci z Bullerbyn"?
Tytułowy skrzat to osobnik bardzo już wiekowy, zamieszkujący kąt na strychu stodoły od niepamiętnych czasów. Żaden człowiek nigdy go nie spotkał i na własne oczy nie ujrzał - lecz wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z jego obecności, wnioskując ją z odciśniętych na śniegu, maleńkich śladów stóp.
Kiedy wszyscy ludzie pogrążają się już w spokojnym, niczym niezmąconym śnie - tylko on jeden czuwa, stoi na straży, przechadza się po całej zagrodzie, odwiedza kolejne pomieszczenia gospodarcze i dogląda mieszkających w nich zwierząt. Bardzo skrupulatnie i z wielkim oddaniem dba o to, by było im ciepło, by miały co jeść, by nie martwiły się zbytnio perspektywą kolejnych mroźnych dni i nocy. Ze wszystkimi rozmawia w zrozumiałym dla nich skrzacim języku, obiecując rychłe nadejście wiosny, wraz z którym cała przyroda na nowo zbudzi się do życia...
Próżno szukać tu wartkiej akcji, jej nieoczekiwanych zwrotów i krętych meandrów fabuły. Historia jest prosta, a zarazem niosąca pewne głębokie przesłanie i refleksję. Wszystko dzieje się w odpowiednim miejscu i we właściwym czasie - żadne niespodziewane wydarzenie nie przełamuje tej skrzaciej rutyny i nie zakłóca wyjątkowego, magicznego klimatu opowieści. Przez cały czas odnosi się wrażenie, że sympatyczny skrzat przemierza swoje obejście krokiem powolnym, majestatycznym, ale i z lekka tanecznym...
Znakomitym dopełnieniem melancholijnego tekstu są niewątpliwie ilustracje autorstwa Kitty Crowther - dość specyficzne, a jednak niesamowicie stylowe i wspaniale oddające atmosferę opisywanej historii. Nie mogę również przemilczeć faktu, że książka została pięknie i bardzo solidnie wydana - w związku z czym już samo jej pobieżne przeglądanie stanowi dla czytelnika nie lada gratkę i ogromną przyjemność.
http://naszebabelkowo.blogspot.com/2016/01/o-skrzacie-ktory-nie-spi.html)
Książeczka, która wprost idealnie wpisuje się w zimowy, mroźny i roziskrzony śniegiem krajobraz. Kiedy po raz pierwszy trafiła w moje ręce, automatycznie wyobraziłam sobie wszystkie szwedzkie mamy i babcie, czytające ją swoim dzieciom i wnukom w skandynawskich, przytulnych wnętrzach. Wcześniej przeglądałam ją razem z Bąblem, zanim zasnął - i śpiewałam jak kołysankę, bo...
więcej mniej Pokaż mimo to
Już kiedy pisałam dla Was przedpremierową zapowiedź "Inspirujących bajek" Agnieszki Antosiewicz - na podstawie kilku wybranych fragmentów oraz notki wydawniczej - przeczuwałam, że ta niepozorna książeczka z bajkami terapeutycznymi skupia w sobie naprawdę ogromny potencjał. Teraz, trzymając w ręku jej gotowy i jeszcze pachnący farbą drukarską egzemplarz - wiem, że nie pomyliłam się ani trochę! "Inspirujące bajki" mają w sobie wielką MOC i na pewno są w stanie pomóc niejednemu dziecku w uporaniu się z jego lękami, problemami oraz w odzyskaniu (z jakichś powodów utraconej) wiary w siebie.
Dla kogo "Inspirujące bajki" -
oraz bajki terapeutyczne w ogóle ?
Powiedziałabym, że "Inspirujące bajki" to idealna propozycja dla wszystkich rodziców, którzy chcą wychować swoje potomstwo na mądrych, empatycznych i odpowiedzialnych młodych ludzi. Dla tych, którzy chcą zaszczepić w nim wielką wrażliwość, uczciwość i akceptację dla odmienności - a jednocześnie pragną, by ich dziecko było samodzielne, pewne siebie, wytrwałe w dążeniu do celu i odważnie sięgało po swoje marzenia.
Biorąc pod uwagę szczególną specyfikę bajek terapeutycznych, która ewidentnie wyróżnia je spośród całego ogromu innych propozycji dostępnych na rynku wydawniczym, polecam "Inspirujące bajki" przede wszystkim dzieciom, które:
mają problemy w wyrażaniu trudnych emocji oraz radzeniu sobie z nimi;
czują się w jakiś sposób wyalienowane i wykluczone z grupy rówieśniczej;
nie odnajdują w sobie wystarczającej dozy odwagi, śmiałości i otwartości w relacjach z kolegami;
próbują bezskutecznie uporać się z jakimiś konkretnymi lękami, które trzeba oswoić;
czują się nierozumiane i separowane ze względu na swoją wyjątkową pasję, której większość rówieśników nie podziela;
łatwo się poddają, szybko rezygnują i brakuje im wiary we własne możliwości;
nie potrafią przegrywać i nie radzą sobie z gniewem w sytuacjach rywalizacji;
przejawiają pewne złe nawyki (chociażby te związane z dietą oraz aktywnością fizyczną), nad którymi warto byłoby popracować.
Inspirujących bajek jest w książeczce Agnieszki Antosiewicz aż 20 - dlatego naprawdę nie sposób streścić i opisać tu osobno każdą z nich czy też zaprezentować w pełnej krasie wszystkie towarzyszące im ilustracje. Poza bajkami, które stanowią bardzo adekwatną odpowiedź na wymienione przeze mnie powyżej problemy - znajdziemy tu również krótkie opowiastki dotyczące dziecięcych talentów, uczciwości i prawdomówności, bezinteresownej pomocy, wdzięczności za drobne rzeczy i doceniania tego, co robią dla nas inni ludzie.
Do naszych ulubionych bajek terapeutycznych zebranych w tomiku należy niewątpliwie "Ogródek pana Stasia"- bardzo wzruszający, traktujący o odpowiedzialności za starszych ludzi i o rzadko spotkanych w tych czasach, wspaniałych relacjach sąsiedzkich. Uwielbiamy też historię małej myszki Zuzi w bajce "Wszystko, tylko nie balet!" - która bardzo skutecznie łamie stereotypy dotyczące płci i pokazuje, że przestarzały podział na zajęcia typowo "dziewczęce" i "chłopięce" dawno już odszedł do lamusa. Dzieci mają teraz znacznie szerszy wachlarz najróżniejszych możliwości i mogą zajmować się w życiu niemal wszystkim, o czym zamarzą - natomiast rodzice powinni je w tym wspierać, zamiast podcinać im skrzydła.
Kolejną bardzo wartościową i potrzebną bajką terapeutyczną jest chociażby "Sprawa ogonka", ucząca dziecko akceptacji i zrozumienia dla inności. Jej bohater to piesek Buba, który urodził się z bardzo krótkim, nie w pełni wykształconym ogonkiem - i boryka się z ogromnymi kompleksami na tym tle, a dodatkowo musi stawiać czoła drwinom i przezwiskom ze strony pozostałych wychowanków psiego przedszkola. Na szczęście ich nauczycielka nie dopuszcza do eskalacji konfliktu i w porę uświadamia psiakom, że każdy z nich jest inny - a przez to wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.
Tak naprawdę cenię sobie absolutnie każdy tekst "Inspirujących bajek" :) Jako osoba idąca zawsze odrobinę pod prąd - jestem zachwycona historią pt. "Owczy pęd", która demonstruje wartość samodzielnego myślenia oraz wierności własnym przekonaniom. Jako mamę i blogerkę, dla której bardzo ważna jest dobra organizacja pracy - urzekła mnie opowieść "Pożegnanie lata", o planowaniu i rozsądnym gospodarowaniu swoim czasem. Jako wielka orędowniczka aktywności fizycznej na świeżym powietrzu - biję autorce gromkie brawa za bajki terapeutyczne "Rower Karolka" i "Sport to zdrowie!", tak bliskie naszym ulubionym sposobom spędzania wolnego czasu :)
Z kwestii mniej emocjonalnych, a bardziej technicznych -
"Inspirujące bajki" mają w sobie wszystko to, co powinny zawierać dobre bajki terapeutyczne:
świat przedstawiony z perspektywy dziecka - przy pomocy dziecięcych lub zwierzęcych i obdarzonych ludzkimi cechami bohaterów, z którymi łatwo się zidentyfikować;
postaci pojawiające się zwykle w towarzystwie dorosłego "sprzymierzeńca" (mamy, taty, przedszkolnego wychowawcy) - co uświadamia dziecku, że zawsze jest obok niego ktoś godny zaufania, do kogo może zwrócić się ze swoim problemem;
fokus na warstwie najtrudniejszej, emocjonalnej - dostarczanie dziecku konkretnych strategii i sposobów radzenia sobie z uczuciami, kompleksami oraz silnymi przeżyciami;
bardzo zróżnicowane treści, z których każde dziecko zaczerpnie coś dla siebie - jednak zawsze prowadzące optymistycznie od momentu zaistnienia jakiejś trudności aż do jej ostatecznego, szczęśliwego rozwiązania;
odpowiednią objętość i dynamikę - która nie pozwala się dziecku znudzić ani rozkojarzyć, za to sprzyja skupieniu się na konkretnym temacie i wyciąganiu stosownych wniosków z lektury;
pozytywne wzorce zachowań przekazane w sposób przystępny, naturalny i nienachalny - taki, by dziecko łatwo je przyswoiło i zinternalizowało, by nie wzbudziły w nim niechęci ani buntu;
zabiegi mające na celu poprawę dziecięcego nastawienia i nastroju, odbudowanie wiary w siebie i we własne moce sprawcze.
We wszystkich "Inspirujących bajkach" dostrzec można - już klasycznie - krótki wstęp (sygnalizację problemu), rozwinięcie oraz zakończenie (problem rozwikłany). Oprócz tego każda z bajeczek została oznaczona innym kolorem stron - dzięki czemu układ całej książki jest bardzo przejrzysty, a poruszanie się po niej niezwykle intuicyjne. Nawet dziecko, które nie potrafi jeszcze samodzielnie czytać - bez trudu odnajdzie swoją ulubioną historię, właśnie sugerując się odcieniem kartek oraz pięknymi, barwnymi ilustracjami Beaty Żurawskiej.
Książeczka dostępna jest na stronie Wydawnictwa GREG zarówno w miękkiej, jak i w twardej oprawie - a do tego we wręcz śmiesznie niskiej cenie, biorąc pod uwagę, jak wielka mądrość płynie z zawartych w niej opowiadań i jak wiele wartościowych rodzinnych dyskusji może rozniecić :) Jestem przekonana, że bardzo szybko stanie się jedną z ulubionych pozycji w dziecięcych biblioteczkach Waszych pociech.
całość recenzji : http://www.naszebabelkowo.pl/2019/05/inspirujace-bajki-ktore-maja-w-sobie.html
Już kiedy pisałam dla Was przedpremierową zapowiedź "Inspirujących bajek" Agnieszki Antosiewicz - na podstawie kilku wybranych fragmentów oraz notki wydawniczej - przeczuwałam, że ta niepozorna książeczka z bajkami terapeutycznymi skupia w sobie naprawdę ogromny potencjał. Teraz, trzymając w ręku jej gotowy i jeszcze pachnący farbą drukarską egzemplarz - wiem, że nie...
więcej Pokaż mimo to