Szczerze? Oprócz końcówki drugi tom bardziej mi się spodobał niż pierwszy. Humor dużo lepiej wypada - jak już człowiek zna te wszystkie postacie z biura, to dużo łatwiej jest mi się śmiać z ich wygłupów, szczególnie że tego typu biurowe środowisko potrafi generować naprawdę zabawne sytuacje. Nie mówiąc już o tym, że Zhao Yunlan jest shameless i w zestawieniu z powagą i intensywnością Shen Wei czasem wychodzą świetne kawałki:
---Shen Wei's eyes were still locked on him. "If you must die, it must be in my arms and by my hand."
"Please shut up." Zhao Yunlan applied heavy pressure to Shen Wei's wrist. "Why do you go insane at the drop of a hat?"---
Tak więc komediowe wstawki dobrze rozładowują napięcie wynikające z tego, że czytelnik przeczuwa tragiczność losu ZY i jego relacji z SW. Szczególnie, że to jest ten tom, w którym dostajemy większość odpowiedzi na trapiące pytania o tak ważną przeszłość naszych bohaterów - w następnym tomie głównie zostanie rozwiązanie wątku intrygi we współczesnej linii czasowej, no i pytanie, czy związek naszych bohaterów przetrwa.
Bo na szczęście związek formuje się już na początku tomu - za co jestem super wdzięczna SW, że przestał się biczować, że nie może, i zgodził się jednak spróbować - jeżeli miałabym czytać o tym, jak to on pragnie i ZY jest centrum jego wszechświata, ale nie jest wart/nie może z nim być, to chyba bym rzuciła kindlem o ścianę pokoju. A tak dostajemy całkiem dużo scenek związanych z naszą parą, znalazło się nawet miejsce dla rodziców ZY. Może dlatego, że zawsze czytam te historyczno-fantastyczne danmei, ale pierwszy raz widziałam typowy coming out bohatera w gronie rodzinnym - miło zobaczyć.
W tym tomie zresztą na pierwszym planie wychodzi relacja SW/ZY, którą w sumie bardzo polubiłam. SW jest tym opiekuńczym i raczej poważnym, martwiącym się partnerem, który łatwo się zawstydza - szczególnie że ZY potrafi wszystko obrócić w żart i z różnych dziwnych sytuacji wykręcić się zabawnym lub bezwstydnym zdaniem.
Nie będzie chyba dużym spoilerem ujawnienie, że ostatni rozdział to jest opowiedzenie historii Kunlun-juna - i tu trochę poległam. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, czy samej historii, czy może to mój angielski tutaj siada (wolałabym wierzyć, że nie, tyle już czasu spędzam na czytaniu w tym języku...), ale ten rozdział był koszmarny do czytania. Być moze to jednak fakt, że jest dosyć dużo nazw własnych w tej historii, i nawet jeśli większość znam, to i tak zaczynają mi się mylić. Być może też, że historia specjalnie jest napisana jak to mitologie bywają - metaforycznie i niejasno, skupiając się raczej na ogóle niż szczególe i szybko przechodząc od jednego wydarzenia do drugiego. Myślę, że sobie powtórzę jeszcze raz ten rozdział, tym razem dużo bardziej skupiając się na typowym who is who.
Polubiłam też bardziej Guo Changchenga, może dlatego, że zaaklimatyzował się i przestał tak bardzo wszystkiego bać. Zastanawiam się, czy autorka ma na niego jakiś pomysł na dłuższą metę.
Teraz pozostało mi czekanie na ostatni tom, ale po tym myślę, że będzie warto.
Szczerze? Oprócz końcówki drugi tom bardziej mi się spodobał niż pierwszy. Humor dużo lepiej wypada - jak już człowiek zna te wszystkie postacie z biura, to dużo łatwiej jest mi się śmiać z ich wygłupów, szczególnie że tego typu biurowe środowisko potrafi generować naprawdę zabawne sytuacje. Nie mówiąc już o tym, że Zhao Yunlan jest shameless i w zestawieniu z powagą i...
Szczerze? Oprócz końcówki drugi tom bardziej mi się spodobał niż pierwszy. Humor dużo lepiej wypada - jak już człowiek zna te wszystkie postacie z biura, to dużo łatwiej jest mi się śmiać z ich wygłupów, szczególnie że tego typu biurowe środowisko potrafi generować naprawdę zabawne sytuacje. Nie mówiąc już o tym, że Zhao Yunlan jest shameless i w zestawieniu z powagą i intensywnością Shen Wei czasem wychodzą świetne kawałki:
---Shen Wei's eyes were still locked on him. "If you must die, it must be in my arms and by my hand."
"Please shut up." Zhao Yunlan applied heavy pressure to Shen Wei's wrist. "Why do you go insane at the drop of a hat?"---
Tak więc komediowe wstawki dobrze rozładowują napięcie wynikające z tego, że czytelnik przeczuwa tragiczność losu ZY i jego relacji z SW. Szczególnie, że to jest ten tom, w którym dostajemy większość odpowiedzi na trapiące pytania o tak ważną przeszłość naszych bohaterów - w następnym tomie głównie zostanie rozwiązanie wątku intrygi we współczesnej linii czasowej, no i pytanie, czy związek naszych bohaterów przetrwa.
Bo na szczęście związek formuje się już na początku tomu - za co jestem super wdzięczna SW, że przestał się biczować, że nie może, i zgodził się jednak spróbować - jeżeli miałabym czytać o tym, jak to on pragnie i ZY jest centrum jego wszechświata, ale nie jest wart/nie może z nim być, to chyba bym rzuciła kindlem o ścianę pokoju. A tak dostajemy całkiem dużo scenek związanych z naszą parą, znalazło się nawet miejsce dla rodziców ZY. Może dlatego, że zawsze czytam te historyczno-fantastyczne danmei, ale pierwszy raz widziałam typowy coming out bohatera w gronie rodzinnym - miło zobaczyć.
W tym tomie zresztą na pierwszym planie wychodzi relacja SW/ZY, którą w sumie bardzo polubiłam. SW jest tym opiekuńczym i raczej poważnym, martwiącym się partnerem, który łatwo się zawstydza - szczególnie że ZY potrafi wszystko obrócić w żart i z różnych dziwnych sytuacji wykręcić się zabawnym lub bezwstydnym zdaniem.
Nie będzie chyba dużym spoilerem ujawnienie, że ostatni rozdział to jest opowiedzenie historii Kunlun-juna - i tu trochę poległam. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, czy samej historii, czy może to mój angielski tutaj siada (wolałabym wierzyć, że nie, tyle już czasu spędzam na czytaniu w tym języku...), ale ten rozdział był koszmarny do czytania. Być moze to jednak fakt, że jest dosyć dużo nazw własnych w tej historii, i nawet jeśli większość znam, to i tak zaczynają mi się mylić. Być może też, że historia specjalnie jest napisana jak to mitologie bywają - metaforycznie i niejasno, skupiając się raczej na ogóle niż szczególe i szybko przechodząc od jednego wydarzenia do drugiego. Myślę, że sobie powtórzę jeszcze raz ten rozdział, tym razem dużo bardziej skupiając się na typowym who is who.
Polubiłam też bardziej Guo Changchenga, może dlatego, że zaaklimatyzował się i przestał tak bardzo wszystkiego bać. Zastanawiam się, czy autorka ma na niego jakiś pomysł na dłuższą metę.
Teraz pozostało mi czekanie na ostatni tom, ale po tym myślę, że będzie warto.
Szczerze? Oprócz końcówki drugi tom bardziej mi się spodobał niż pierwszy. Humor dużo lepiej wypada - jak już człowiek zna te wszystkie postacie z biura, to dużo łatwiej jest mi się śmiać z ich wygłupów, szczególnie że tego typu biurowe środowisko potrafi generować naprawdę zabawne sytuacje. Nie mówiąc już o tym, że Zhao Yunlan jest shameless i w zestawieniu z powagą i...
więcej Pokaż mimo to