-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2023-12-29
Uwielbiam tę serię albumów fantastycznych dla małych i dużych. Stwarzają niezmiernie szerokie pole do snucia marzeń i rozbudzającą wyobraźnię. Hawkins zabiera nas w nieprawdopobną, ale fascynującą podróż na wszystkie kontynenty świata i opowiada o magicznych stworzeniach żyjących w ich naturalnych siedliskach.
"W obecnych czasach ludzie pędzą przed siebie z pochyloną głową i spuszczonym wzrokiem, a opowieści o fantastycznych istotach traktują jak bajki. Jednak gdyby tylko się zatrzymali, spojrzeli w niebo lub usiedli spokojnie na leśnej polanie, byliby zaskoczeni tym, co mogliby zobaczyć". Piękny cytat rozpoczynający przygodę z tą zjawiskową książką ma dwojakie znaczenie i w sposób zaowalowany zachęca do większego obcowania z przyrodą oraz zwolnienia tempa życia.
"Historia naturalna stworzeń magicznych" to dla mnie zdecydowanie najlepsza część z serii. Opowiada o stworzeniach, które odgrywają kluczową rolę w mitach, legendach oraz folklorze wielu krajów i kultur. Książka ta zestawia i obrazuje niezwykłe życie najwspanialszych stworzeń magicznych, jakie zrodziły się w ludzkiej wyobraźni i zajęły poczetne miejsce w naszym odbiorze świata, będących wynikiem braku racjonalnych, naukowych wytłumaczeń zjawisk, których być może wciąż nie potrafimy pojąć.
Aga z @polawiaczkaksiazek pytała mnie swego czasu, które stworzenia magiczne należą do moich ulubionych. Poza standardowymi syrenami moje serce z tej książki zdobyły:
🧚 MIMI - Aborygeni opowiadają historie o Czasie Snu, kiedy to przed wiekami pradawne duchy rzeźbiły krajobraz i tworzyły rośliny, zwierzęta oraz ludzi. Wg tych legend mimi istniały na długo, zanim człowiek zasiedlił Australię. To one stworzyły pierwsze malowidła naskalne oraz nauczyły też pierwszych osadników malować, polować i przyrządzać posiłki.
🧚 ZARATAN - żółw morski, który jest tak duży, że łatwo go pomylić ze skrawkiem lądu. Znane są przypadki, kiedy zbłąkani marynarze zarzucali kotwicę i schodzili na grzbiet śpiącego zaratana, myśląc, że to wyspa.
A gdy postanowili rozpalić ognisko na jego skorupie, stworzenie się budziło i znikało pod wodą, topiąc przybyszów. Zaratan jest mi szczególnie bliski, bo podobny do tego, który na swoim grzbiecie dźwiga Świat Dysku u Terrego Pratchetta.
🧚 PIERZASTY WĄŻ - ten majestatyczny barwny stwór, niczym bóg dżungli mknie ponad baldachimem lasu deszczowego Ameryki Środkowej. Zawładnął on wierzeniami Azteków i Majów. Atlas jest pięknie, bogato ilustrowany, każde ze zwierząt to absolutny majstersztyk artystyczny. Książkę można chłonąć, podziwiać, wracać do wybranych istot i napawać się pięknem
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Uwielbiam tę serię albumów fantastycznych dla małych i dużych. Stwarzają niezmiernie szerokie pole do snucia marzeń i rozbudzającą wyobraźnię. Hawkins zabiera nas w nieprawdopobną, ale fascynującą podróż na wszystkie kontynenty świata i opowiada o magicznych stworzeniach żyjących w ich naturalnych siedliskach.
"W obecnych czasach ludzie pędzą przed siebie z pochyloną głową...
"Zielona mila" to zaliczana już do klasyki opowieść z pogranicza fantastyki, grozy, kryminału i literatury obyczajowej.
Adaptację filmową o tym samym tytule oglądałam parokrotnie, jednak książkę - z niemałymi obawami - przeczytałam po raz pierwszy w życiu. Jak to mówią : "Nigdy nie jest za późno". Nie żałuję spędzonego czasu z tą powieścią oraz konsekwencji emocjonalnych. "Zielona mila" okazała się równie wspaniała jak film, a może nawet i lepsza.
W powieści jest należycie skonstruowana fabuła, dogłębnie przemyślana, mądra i niosąca ze sobą potężny ładunek emocjonalny. Mamy tutaj przykład prozy amerykańskiego Południa, gdzie poruszony został charakterystyczny motyw rasizmu oraz ogromnej niesprawiedliwości. Sam King pisze, że postacią Johna Coffey'a kierował ukłon w stronę Williama Faulknera, który to wzorował na Chrystusie postać Joego Christmasa ze "Światłości w sierpniu". To oraz wadliwa machina systemu sądownictwa wywarły na mnie ogromne wrażenie, poruszyły mnie do głębi i nieco wyprały emocjonalnie.
Po raz kolejny powtórzę, że King ma niebywały dar snucia opowieści i prawdziwą smykałkę do gawędziarstwa. Potrafi bezbłędnie wgryźć się w polityczny i sądowniczy system oraz pokazać jak wyglądało życie w więziennym bloku śmierci na amerykańskim Południu w latach Wielkiego Kryzysu. Ma talent do umiejętnej konstrukcji bohaterów oraz przedstawienia miejsca kaźni. Mistrz Grozy wszystkimi zabiegami w "Zielonej mili" psychologicznie przejmuje kontrolę nad czytelnikiem.
Dla mnie była to jedna z lepszych książek tego pisarza. Bardzo przejmująca, wywołująca wręcz silne doznania psychiczno-fizyczne, poruszająca, wzbudzająca dokuczliwy sprzeciw i oburzenie wobec dziejącej się niesprawiedliwości, przenikająca na wskroś, wywołująca realną grozę egzekucji oraz świadome współodczuwanie wszystkich emocji przeżywanych przez bohaterów. Piękna i niepowtarzalna historia.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
"Zielona mila" to zaliczana już do klasyki opowieść z pogranicza fantastyki, grozy, kryminału i literatury obyczajowej.
Adaptację filmową o tym samym tytule oglądałam parokrotnie, jednak książkę - z niemałymi obawami - przeczytałam po raz pierwszy w życiu. Jak to mówią : "Nigdy nie jest za późno". Nie żałuję spędzonego czasu z tą powieścią oraz konsekwencji emocjonalnych....
"Dawno, dawno temu, jeszcze zanim jedyny Bóg rozgościł się (...), zanim drzewa zapomniały, jak używać ludzkiej mowy, zanim baśnie na dobre utknęły na kartach książek, w pewnym lesie stała chatka. Chatka ta podobno nie do końca była chatką, ale tego nikt nie wiedział na pewno. Mieszkały w niej starucha i dziewczynka. A wraz z nimi także Kot, Sowa i Lis - wszystkie zwierzęta czarne jak smoła. Powiadano, że pod tą nie-do-końca-chatką zwija się kłębek Horyzont." Chatka otoczona Lasem przesiąkniętym baśniami... Gdzie obowiązują pewne zasady. Magiczne zasady...
***
Nikt tak mocno, jak Wiktoria Korzeniowska, nie wyszedł poza utarte ramy przyjętych definicji, gatunków i znaczeń, a co za tym idzie - nie rozgościł się tak bardzo w mojej głowie.
Świat wykreowany przez Wiktorię fascynuje - pokazuje rzeczy, myśli, znaczenia, tradycje takimi, jakich nigdy bym sobie nie wyobraziła, bo zwyczajnie nie umiem "przekroczyć horyzontu myśli".
Wiktoria przedstawia nam czarowny wywar z baśni braci Grimm zmieszany z mitologią słowiańską, jakiego jeszcze nie miałam okazji w życiu poznać.
Znane nam baśniowe postaci z legend przenikają się, zazębiają i mieszają jak w tyglu z zapomnianymi bogami, upiorami i demonami Słowiańszczyzny. Jest delirycznie, onirycznie, brutalnie, mrocznie, ponuro i przerażająco. Wszystko się splata, wije, przenika wzajemnie. Tutaj nawet leśna cisza onieśmiela, leśny mrok przydusza, leśne powietrze i leśne odgłosy wywołują dreszcze, rządzące światami zasady są bezwzględne, a horyzont ma różny punkt widzenia...
Wiktoria z @slavicbook opowiada jednak przede wszystkim o znaczeniu baśni w świecie współczesnym. Na pierwszy plan wysuwa się tęsknota za tym, co odeszło i pragnienie, aby powrócić do naszych korzeni, do słowiańskości, do przyrody.
Jest tutaj także mowa o szukaniu własnej ścieżki pośród gęstych kniei, bez względu na okoliczności, ludzkie oburzenie i niechęć.
I jest jeszcze mowa o przebaczaniu, o zrozumieniu i przyjęciu ze spokojem tego, co niesie nam życie.
"Czerwona baśń" to udany debiut pisarski Wiktorii Korzeniewskiej. Historia Gretel, Jadis i Wilka zostaną ze mną na długo w sercu, a jak wejdę do lasu to... cóż, postaram się wybrać właściwą ścieżkę.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
"Dawno, dawno temu, jeszcze zanim jedyny Bóg rozgościł się (...), zanim drzewa zapomniały, jak używać ludzkiej mowy, zanim baśnie na dobre utknęły na kartach książek, w pewnym lesie stała chatka. Chatka ta podobno nie do końca była chatką, ale tego nikt nie wiedział na pewno. Mieszkały w niej starucha i dziewczynka. A wraz z nimi także Kot, Sowa i Lis - wszystkie zwierzęta...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-31
Michael Crichton "Parkiem Jurajskim" rozpala wyobraźnię fascynatów prehistorycznym światem dinozaurów, ale także udowadnia, jaką nieprzewidywalną siłą, niepodlegającą ludzkiej kontroli jest Natura.
***
Muszę przyznać, że czytając literacki pierwowzór, spotkało mnie miłe zaskoczenie, bowiem zupełnie się on różni od filmowej adaptacji "Jurassic Park". Poza ogólnym sensem fabularnym, finałem i wykreowanymi postaciami pojawiają się diametralnie różnice. Wydarzenia na wyspie czy losy poszczególnych postaci są zupełnie inne niż te w filmowej adaptacji z lat 90. Dzięki temu książka absolutnie nie jest nudna czy przewidywalna. Wartka akcja trzyma mocno w napięciu, a opisywane brutalne sceny są realistyczne i sugestywne. Czuć smród z pysków prehistorycznych stworów, wilgoć tropkiów Isli Nublar, trwogę i strach wymieszane z adrenaliną i wolą życia.
***
Pióro Crichtona cenię za mistrzowskie wplatanie w kreśloną fikcję literacką ogromnej dawki nauki z dziedziny biotechnologii i technologii oraz licznych osobistych przemyśleń filozoficznych nt. nieuniknionych skutków postępu, konsekwencji wynikających z niekontrolowanego rozwoju nauki i zwyczajnego ludzkiego braku pokory, wyobraźni i negowania odpowiedzialności za swoje czyny.
Szczegółowe opisy idei związanych z paleoDNA, teorią chaosu, ingerencją w ekosystem czy paleontologią były dla mnie fascynujące.
Książka zdecydowanie wymyka się ramom określającym ją mianem przygodówki. Crichton dobitnie przedstawia ponadczasowe przesłanie tej lektury. Można je z powodzeniem odnieść do realiów współczesnych, w których jesteśmy świadkami 6 wymierania.
W książce poruszony został temat inżynierii genetycznej. "Grzebanie" w genomie, modyfikacja DNA, zabawa w Pana Boga gwarantuje wyłącznie katastrofę. Ale nie dla planety. Planeta raczej nie znajdzie się w niebezpieczeństwie. To los ludzi jest zagrożony. Nie dysponujemy wystarczającą potęgą, by zniszczyć Ziemię (w końcu odkryliśmy 5 "końców świata" w jej dziejach), ale możliwe, że dysponujemy wystarczającym środkami, aby ocalić siebie samych...
P. S. I mała dygresja na koniec. Z żalem muszę stwierdzić, że wydanie (tak, też jestem mocno zdziwiona) zawiera zaskakująco dużo literówek.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Michael Crichton "Parkiem Jurajskim" rozpala wyobraźnię fascynatów prehistorycznym światem dinozaurów, ale także udowadnia, jaką nieprzewidywalną siłą, niepodlegającą ludzkiej kontroli jest Natura.
***
Muszę przyznać, że czytając literacki pierwowzór, spotkało mnie miłe zaskoczenie, bowiem zupełnie się on różni od filmowej adaptacji "Jurassic Park". Poza ogólnym sensem...
2023-08-27
"Kwiat paproci i inne legendy słowiańskie" to antologia opowiadań polskich pisarek poświęcona w mniejszym lub większym stopniu Nocy Świętojańskiej. Nocy, kiedy dzień zwycięża noc i na świat wydostają się pogańskie potwory i widziadła. Noc, kiedy młodzi poszukują kwiatu paproci kwitnącego ten jeden wyjątkowy raz w roku.
W antologii "Kwiatu paproci" można odnaleźć różnorodne opowiadania, w których akcja toczy się w odległych czasach pogańskich, jak i w zupełnie nam współczesnych. Przenieść się można do starożytnej świętej puszczy, na Roztocze, na wyspę Wolin, na Piotrkowską do Łodzi czy w Góry Świętokrzyskie. Opowieści prowadzą w mroczne lasy lub zwodzą nad zaginione jezioro. Można zostać świadkiem XIX-wiecznego sztormu na Bałtyku lub pobłądzić w borach Parku Narodowego. Opisywane historie odkrywają przed Czytelnikem różnie tajemnice, zdrady, zasadzki, rojenia i marzenia.
Opowiadaniami tymi można nasycić wyobraźnię, świetnie ubawić duszę i rozczulić serce. Dużo tutaj pogańskich zabobonów, wierzeń słowiańskich, przedwiecznych demonów i elementów fantastycznych. Świat rzeczywisty miesza się, zazębia i pląta z wizjami, snami, baśniami i magią. Pachnie rutą, nasięźrzałem i bylicą, zimnym deszczem, lepkimi mgłami, ozonem po wyładowaniach, a także czymś jeszcze... jakby odwieczną mocą drzemiącą w zakamarkach jaźni.
Na wyróżnienie zasługują trzy opowiadania, które przeniosły mnie wprost w podania słowiańskie.
🖤 "Maliny na śniegu" Marty Krajewskiej - za budującą opowieść o sile i odwadze Nieradki stawiającej opór wobec przemocy psychicznej i fizycznej wyrządzanej przez męża oraz o tym, że las potrafi być łaskawy i dobry dla tych, którzy dla lasu są dobrzy, a tym, którzy mu szkodzą - odpłaca się tym samym...
🖤 "Noc nas tu zastanie" Katarzyny Bereniki Miszczuk za trzymający w napięciu krwisty slasher rodem z lat 70. XX wieku, osadzony gdzieś w głębi Świętokrzyskiego Parku Narodowego.
🖤 "Na kwiatu urok" Anny Szumacher za wybitnie przezabawne potraktowanie gatunku portal fantasy, odkrycie przede mną kwiatu paproci i wszelkiego tałatajstwa mu towarzyszącego oraz konsekwencji trzymania paprotki w doniczce na oknie wymuskanego domu przez wymuskanego Szymona.
Nie sposób też nie wspomnieć o prześwietnych opowieściach Martyny Raduchowskiej ("Iskra niebieska"), Jagny Rolskiej ("Wiedźmi kamień") i Pauliny Hendel ("REM-X").
Cała antologia jest dobrze skomponowana, mięsista, różnorodna, różnobarwna i niesamowita. Jest strasznie, ckliwie i zabawnie. Na zamierzchłą przeszłość, zapomniane rytuały, prastare legendy pisarki rzuciły całkiem nowe, odświeżające światło. Czytałam z prawdziwą przyjemnością!
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
"Kwiat paproci i inne legendy słowiańskie" to antologia opowiadań polskich pisarek poświęcona w mniejszym lub większym stopniu Nocy Świętojańskiej. Nocy, kiedy dzień zwycięża noc i na świat wydostają się pogańskie potwory i widziadła. Noc, kiedy młodzi poszukują kwiatu paproci kwitnącego ten jeden wyjątkowy raz w roku.
W antologii "Kwiatu paproci" można odnaleźć różnorodne...
Jeżeli miałabym nadać nazwę nowemu gatunkowi literatury pięknej, byłaby to: "literatura niezwykła". A do niej zaliczyłabym wszystkie książki Agnieszki Kuchmister.
***
Wyprawa w świat Florentyny, a później Nadziei był dla mnie jedną z najwspanialszych podróży literackich w życiu. Agnieszka Kuchmister jest prawdziwą malarką słowa i rzeźbiarką uczuć. Swoją dylogią "Florentyna od kwiatów" i "Nadzieja od zwierząt" sprawiła, że porwał mnie wir nostalgii i wzruszeń. Ogromna tkliwość i łagodność narracji, niewyobrażalne pokłady wrażliwości i subtelnie wydobywane okruchy opowieści poruszyły mnie i oczarowały.
Czytając lekturę miałam nieodparte wrażenie, że zanurzam się w czas "Stu lat samotności" G. G. Marqueza. Dylogia jednak mocno osadzona jest w realiach Polski - tej z czasów przed, w trakcie i po II wojnie światowej.
Pisarka perfekcyjnie tworzy opowieść, wplatając w nią elementy fantastyki i realizmu magicznego. Nie brak tutaj gloryfikacji przyrody i prób utrzymania więzi z nią. Autorka pochyla się nad słowem i znaczeniem rodziny, ich zależności, wzajemnego szacunku, oddania i miłości. To też próba oswojenia człowieka z upływającym czasem. Pokazuje, że czas nie płynie linearnie, a zatacza krąg, zapętla się, zazębia, zawraca i kluczy. W świecie nic tak naprawdę nie umiera - zmienia jedynie formę.
Historia aż kipi od ludowych wierzeń, proroczych snów, miejsc pełnych tajemnic, ech przeszłości, onirizmu, nostalgii, smutku i marzeń.
Sokołów, niewielka wieś, która może starczyć za cały świat, bo pełna jest ukrytych miejsc i znaczeń. Świat namacalny przenika inna rzeczywistość. Jest tutaj piękny pałac dziedzica, Nieme Stawy, jaskinia ze świętym mędrcem i cmentarz, gdzie można odnaleźć spokój. Są łąki zarośnięte kwiatami i świętymi ziołami. Jest Czarny Las, gdzie mieszkają zwierzęta i echo. Jest Lisi Las, gdzie zamieszka zło. Jest Lisia Nora ze swoimi lisimi ludźmi. Jest rzeka - prastara bogini - władczyni życia i śmierci.
Jest Jodełka i Mateusz, Maciej i Paweł, nigdy niepoznany Janek, który nie wrócił z wojny i jest ona - Florentyna - dziewczynka obdarzona niezwykłymi zdolnościami. Jest kościół i ksiądz Strąk, Mogiłek, kot Ozi... wymalowany w kwiaty pokoik na poddaszu i dziwne monstrum z rogami na głowie przy studni, w której czasem zapada się czas i w której nieraz słychać głosy studziennej panny. Teatrzyk Czarna Koza z piękną Leną Wichrówną, dziedzic Rytel, panicz, Johasia i Antek, Jutrowoj od gwiazd. Jest Domek dla lalek, gdzie figurki prowadzą własne życie, kiedy nikt nie patrzy. A potem pojawia się Siemił, Nadzieja, Róża, Jaśmina i ta trzecia, co nigdy jej nie było. Jest Mala Luna, niebieski chłopiec i grupa zwierząt z Mariolą i Borówką na czele.
W Sokołowie życie się toczy, zatacza kręgi i ukazuje wiele prawd, których ludzie doświadczają. Jedna z nich uczy, że nawet jeśli jest się bardzo dobrym, nie znaczy to, że nie zazna się smutku lub innych okropność w życiu. Inna, że śmierci można się nie bać, ale przemijania trochę już jakoś tak. A jeszcze inna mówi, że piękna też ludzie nie znoszą, tak jak i odmienności.
Mogłabym tak jeszcze wymieniać, opisywać i interpretować. Ja Was jednak zachęcam po sięgnięcie do książek. Są wspaniałe, mądre życiową mądrością, mieszczące moc ludzkich uczuć - bardzo nam wszystkim bliskich. Stanowią wnikliwą analizę nas samych, naszych myśli, marzeń, tęsknot i obaw.
Książki Agnieszki Kuchmister mają specjalne miejsce przy piecu w izbie mego serca
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Jeżeli miałabym nadać nazwę nowemu gatunkowi literatury pięknej, byłaby to: "literatura niezwykła". A do niej zaliczyłabym wszystkie książki Agnieszki Kuchmister.
***
Wyprawa w świat Florentyny, a później Nadziei był dla mnie jedną z najwspanialszych podróży literackich w życiu. Agnieszka Kuchmister jest prawdziwą malarką słowa i rzeźbiarką uczuć. Swoją dylogią...
2023-08-25
Jeżeli miałabym nadać nazwę nowemu gatunkowi literatury pięknej, byłaby to: "literatura niezwykła". A do niej zaliczyłabym wszystkie książki Agnieszki Kuchmister.
***
Wyprawa w świat Florentyny, a później Nadziei był dla mnie jedną z najwspanialszych podróży literackich w życiu. Agnieszka Kuchmister jest prawdziwą malarką słowa i rzeźbiarką uczuć. Swoją dylogią "Florentyna od kwiatów" i "Nadzieja od zwierząt" sprawiła, że porwał mnie wir nostalgii i wzruszeń. Ogromna tkliwość i łagodność narracji, niewyobrażalne pokłady wrażliwości i subtelnie wydobywane okruchy opowieści poruszyły mnie i oczarowały.
Czytając lekturę miałam nieodparte wrażenie, że zanurzam się w czas "Stu lat samotności" G. G. Marqueza. Dylogia jednak mocno osadzona jest w realiach Polski - tej z czasów przed, w trakcie i po II wojnie światowej.
Pisarka perfekcyjnie tworzy opowieść, wplatając w nią elementy fantastyki i realizmu magicznego. Nie brak tutaj gloryfikacji przyrody i prób utrzymania więzi z nią. Autorka pochyla się nad słowem i znaczeniem rodziny, ich zależności, wzajemnego szacunku, oddania i miłości. To też próba oswojenia człowieka z upływającym czasem. Pokazuje, że czas nie płynie linearnie, a zatacza krąg, zapętla się, zazębia, zawraca i kluczy. W świecie nic tak naprawdę nie umiera - zmienia jedynie formę.
Historia aż kipi od ludowych wierzeń, proroczych snów, miejsc pełnych tajemnic, ech przeszłości, onirizmu, nostalgii, smutku i marzeń.
Sokołów, niewielka wieś, która może starczyć za cały świat, bo pełna jest ukrytych miejsc i znaczeń. Świat namacalny przenika inna rzeczywistość. Jest tutaj piękny pałac dziedzica, Nieme Stawy, jaskinia ze świętym mędrcem i cmentarz, gdzie można odnaleźć spokój. Są łąki zarośnięte kwiatami i świętymi ziołami. Jest Czarny Las, gdzie mieszkają zwierzęta i echo. Jest Lisi Las, gdzie zamieszka zło. Jest Lisia Nora ze swoimi lisimi ludźmi. Jest rzeka - prastara bogini - władczyni życia i śmierci.
Jest Jodełka i Mateusz, Maciej i Paweł, nigdy niepoznany Janek, który nie wrócił z wojny i jest ona - Florentyna - dziewczynka obdarzona niezwykłymi zdolnościami. Jest kościół i ksiądz Strąk, Mogiłek, kot Ozi... wymalowany w kwiaty pokoik na poddaszu i dziwne monstrum z rogami na głowie przy studni, w której czasem zapada się czas i w której nieraz słychać głosy studziennej panny. Teatrzyk Czarna Koza z piękną Leną Wichrówną, dziedzic Rytel, panicz, Johasia i Antek, Jutrowoj od gwiazd. Jest Domek dla lalek, gdzie figurki prowadzą własne życie, kiedy nikt nie patrzy. A potem pojawia się Siemił, Nadzieja, Róża, Jaśmina i ta trzecia, co nigdy jej nie było. Jest Mala Luna, niebieski chłopiec i grupa zwierząt z Mariolą i Borówką na czele.
W Sokołowie życie się toczy, zatacza kręgi i ukazuje wiele prawd, których ludzie doświadczają. Jedna z nich uczy, że nawet jeśli jest się bardzo dobrym, nie znaczy to, że nie zazna się smutku lub innych okropność w życiu. Inna, że śmierci można się nie bać, ale przemijania trochę już jakoś tak. A jeszcze inna mówi, że piękna też ludzie nie znoszą, tak jak i odmienności.
Mogłabym tak jeszcze wymieniać, opisywać i interpretować. Ja Was jednak zachęcam po sięgnięcie do książek. Są wspaniałe, mądre życiową mądrością, mieszczące moc ludzkich uczuć - bardzo nam wszystkim bliskich. Stanowią wnikliwą analizę nas samych, naszych myśli, marzeń, tęsknot i obaw.
Książki Agnieszki Kuchmister mają specjalne miejsce przy piecu w izbie mego serca
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Jeżeli miałabym nadać nazwę nowemu gatunkowi literatury pięknej, byłaby to: "literatura niezwykła". A do niej zaliczyłabym wszystkie książki Agnieszki Kuchmister.
***
Wyprawa w świat Florentyny, a później Nadziei był dla mnie jedną z najwspanialszych podróży literackich w życiu. Agnieszka Kuchmister jest prawdziwą malarką słowa i rzeźbiarką uczuć. Swoją dylogią...
2023-08-23
"Dwie i pół duszy" należy do takiego typu książek, które potrafią zagarnąć mnie całą do tego stopnia, że zapominam o wszystkim wokół. Liczy się tylko czytana historia i to, jak rzeźbi ona kształty, postaci i uczucia pod moją czaszką, jak karmi moją wyobraźnię.
Historia, język, postaci, przyroda, żywioły, decyzje są wręcz stworzone po to, by targać mną emocjonalnie i odmalowywać obrazy, które na zawsze ze mną pozostaną.
Aż dziw bierze, że "Dwie i pół duszy" to debiut Justyny Hankus. Książka ta to skarbnica metafizyki splatającej się z codziennym życiem prostych ludzi, gusła i wierzenia ludowe są trwale związane z wiarą katolicką, słowiańskie potwory nierozerwalnie złączone z obawami, proroczymi snami i dylematami. Wreszcie - "Dwie i pół duszy" - to próba radzenia sobie ze znojem życia codziennego, trudną lub niemożliwą miłością, wyzwaniami macierzyństwa i wszelkimi odmiennościami napiętnowanymi prostackimi uprzedzeniami, nieakceptowalnymi przez zatwardziałe serca. Są tutaj malutkie rozchwierutane wioseczki przyklejone do ciemnej toni Jeziora. Błota, mokradła, lasy. Panuje tu dojmujący mrok i zło świdrujące noc. I są Kusy, Aza, Wiedźmawa, Up i Tyc, którzy próbują ten mrok przebić, a zło przepędzić.
Bardzo złożona, uwrażliwiająca, poruszająca proza, otwierająca się subtelnie na wieś, jej mieszkańców, ich wierzenia, dole i nieszczęścia. Artyzm książki podbija przepiękny warsztat pisarki. Przez tak skonstruowaną urzekającą opowieść płynie się wartko i we wszechogarniającym zachwycie.
Polecam całym moim folk noir-owym serduszkiem.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
"Dwie i pół duszy" należy do takiego typu książek, które potrafią zagarnąć mnie całą do tego stopnia, że zapominam o wszystkim wokół. Liczy się tylko czytana historia i to, jak rzeźbi ona kształty, postaci i uczucia pod moją czaszką, jak karmi moją wyobraźnię.
Historia, język, postaci, przyroda, żywioły, decyzje są wręcz stworzone po to, by targać mną emocjonalnie i...
2023-07-22
Jakiś czas temu trafiłam na "Historię naturalną syren" dzięki Kasi z @literatura_osobliwej
Okazuje się jednak, że są i inne historie naturalne w tej serii! Jestem łakoma na piękno, dlatego też zaopatrzyłam się w "Historię naturalną magii" oraz "Historię naturalną wróżek".
To, co te publikacje wyróżnia, to przepiękne, zjawiskowe, fantastyczne ilustracje Jessiki Roux. Jestem nimi zachwycona i oczarowana. Mogłabym je podziwiać godzinami (na kolejnych zdjęciach kilka przykładowych stron).
Dużym plusem jest także to, że w teksty - fikcyjne - autorzy zgrabnie wplatają kwestie edukacyjne - historię (w przypadku magii) oraz ekologię i potrzebę ochrony siedlisk przyrodniczych (wróżki).
Książki te w piękny sposób zaszczepiają w młodym człowieku bakcyla do pogłębiania swojej wiedzy, zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi.
Początek każdej książki z serii jest taki sam: ktoś odnalazł ukryte na dnie skrzyni zapomniane notatki wraz z listem w archiwum jakiegoś Muzeum. Pozostała treść jest już zupełnie inna.
W świat wróżek wprowadzi nas profesor Elsie Arbour. Odkryje przed nami ich anatomię, opisze skrzydła i cykl życia (zbliżony do owadów), mimikrę oraz siedliska życia. Przedstawi wzajemne zależności wróżek z roślinami, zwierzętami, czyhające na nie zagrożenia. Opowie o ich mowie i tajemnym wróżkowym alfabecie. Książkę wieńczy fantastyczny przewodnik dla poszukiwaczy wróżek, a przy okazji eksploracji otaczającego nas świata przyrody.
Nie sposób nie wspomnieć o zachwycającej formie wydania książek serii przez @harperkids_polska
Kunsztowne okładki z płótna z mieniącymi się tłoczonymi złoceniami, których uzupełnieniem są błyszczące brzegi stron. Przywodzi to na myśl XIX-wieczne bogato zdobione grymuary. Wrażenie to potęguje bogactwo realistycznych ilustracji i zamieszczanie ciekawych opisów.
Prawdziwe skarby dla dużych i małych koneserów, pasjonatów, miłośników i obsesjonistów fantastyki.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Jakiś czas temu trafiłam na "Historię naturalną syren" dzięki Kasi z @literatura_osobliwej
Okazuje się jednak, że są i inne historie naturalne w tej serii! Jestem łakoma na piękno, dlatego też zaopatrzyłam się w "Historię naturalną magii" oraz "Historię naturalną wróżek".
To, co te publikacje wyróżnia, to przepiękne, zjawiskowe, fantastyczne ilustracje Jessiki Roux. Jestem...
2023-07-22
Jakiś czas temu trafiłam na "Historię naturalną syren" dzięki Kasi z @literatura_osobliwej
Okazuje się jednak, że są i inne historie naturalne w tej serii! Jestem łakoma na piękno, dlatego też zaopatrzyłam się w "Historię naturalną magii" oraz "Historię naturalną wróżek".
To, co te publikacje wyróżnia, to przepiękne, zjawiskowe, fantastyczne ilustracje Jessiki Roux. Jestem nimi zachwycona i oczarowana. Mogłabym je podziwiać godzinami (na kolejnych zdjęciach kilka przykładowych stron).
Dużym plusem jest także to, że w teksty - fikcyjne - autorzy zgrabnie wplatają kwestie edukacyjne - historię (w przypadku magii) oraz ekologię i potrzebę ochrony siedlisk przyrodniczych (wróżki).
Książki te w piękny sposób zaszczepiają w młodym człowieku bakcyla do pogłębiania swojej wiedzy, zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi.
Początek każdej książki z serii jest taki sam: ktoś odnalazł ukryte na dnie skrzyni zapomniane notatki wraz z listem w archiwum jakiegoś Muzeum. Pozostała treść jest już zupełnie inna.
W "Historii naturalnej magii" podążamy z Sir Conradem Gessnerem przez wszystkie wieki i dowiadujemy się o magii w starożytnym Egipcie, Grecji, Rzymie, na kontynencie afrykańskim, na Bliskim Wschodzie oraz o magii współczesnej. Poznamy jej rodzaje i źródła. Odkryjemy magiczne rośliny, święte drzewa, drewno na różdżki, chowańce, magiczne dni, alfabety i akcesoria.
Nie sposób nie wspomnieć o zachwycającej formie wydania książek serii przez @harperkids_polska
Kunsztowne okładki z płótna z mieniącymi się tłoczonymi złoceniami, których uzupełnieniem są błyszczące brzegi stron. Przywodzi to na myśl XIX-wieczne bogato zdobione grymuary. Wrażenie to potęguje bogactwo realistycznych ilustracji i zamieszczanie ciekawych opisów.
Prawdziwe skarby dla dużych i małych koneserów, pasjonatów, miłośników i obsesjonistów fantastyki.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Jakiś czas temu trafiłam na "Historię naturalną syren" dzięki Kasi z @literatura_osobliwej
Okazuje się jednak, że są i inne historie naturalne w tej serii! Jestem łakoma na piękno, dlatego też zaopatrzyłam się w "Historię naturalną magii" oraz "Historię naturalną wróżek".
To, co te publikacje wyróżnia, to przepiękne, zjawiskowe, fantastyczne ilustracje Jessiki Roux. Jestem...
2023-06-30
Znalezienie w bibliotece tej niepozornej książeczki wprawiło mnie w spore zaskoczenie. To niewielki czarujący zbiór wierszy zebranych z całej trylogii oraz z "Hobbita".
Muszę przyznać, że poezja fantasy ma swój urok i potrafi urzec. Osiada grubą warstwą w duszy i rozlewa się gorącą strugą w sercu. W Tolkienowskim wydaniu mamy melodię i rytm, podniosłość i epickość, nostalgię i rubaszność. Oh, jakie tu jest pole dla wyobraźni...
I tak np. w "Długim Spisie" :
(...) Naucz się całej listy Żywych Stworzeń!
Najpierw wyliczysz Cztery Wolne Ludy:
Najstarsze Elfy są pośród nich pierwsze;
Krasnolud dumny w swoim mrocznym domu;
Ent z ziemi zrodzon i jak góry stary;
Człowiek śmiertelny, koni dumny władca (...)
Rozbawił mnie fragment w "Gadce o trollu":
"(...) Troll zęby wyszczerzył: twe giry są świeże
Więc zeżrę je chętnie, jadłospis przewietrzę.
Wszak słodki jest kęs dymiących krwią mięs (...)"
A przepiękny nostalgiczny wiersz "Ostatnia piosenka o drodze" skłania do refleksji:
Droga wybiega zawsze wprzód
Spod progu, gdzie początek ma.
Odeszła już daleko tak..
Niech inni za nią pójdą w ślad.
Wędrówkę niech rozpoczną swą.
Gdy ja zmęczony stopy me
Obrócę, gdzie gospody blask
By spocząć, potem zasnąć tam.
Do tego zjawiskowe ilustracje Alana Lee sprawiają, że całość to bardzo porządny kąsek dla każdego fana twórczości Tolkiena oraz fantastyki w ogóle. No bajka i już.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Znalezienie w bibliotece tej niepozornej książeczki wprawiło mnie w spore zaskoczenie. To niewielki czarujący zbiór wierszy zebranych z całej trylogii oraz z "Hobbita".
Muszę przyznać, że poezja fantasy ma swój urok i potrafi urzec. Osiada grubą warstwą w duszy i rozlewa się gorącą strugą w sercu. W Tolkienowskim wydaniu mamy melodię i rytm, podniosłość i epickość,...
2023-05-24
Radek Rak znowu to zrobił! Znowu oczarował moje zmysły słowem i rozpłomienił moją niemrawą wyobraźnię!
Ta proza, tak mocno oniryczna i lunatyczna, tak wyraziście mroczna i niepokojąca, charyzmatyczna i charakterystyczna - przyciąga i obezwładnia. Sprawia, że się jej łaknie i że można się w niej zatracić. Ta proza pozostawia niezatarty posmak magii, pyłu z owadzich skrzydeł, niewysłowionej tęsknoty, krzywdy i okrucieństwa... Wszystkiego tego, na co składa się życie.
Niepokorna "Agla. Alef" bezkompromisowo wyzwoliła we mnie więcej uczuć, zmusiła do intensywniejszych przemyśleń i zaangażowała bezprzytomnie zmysły.
Radek Rak oddaje nam do analizy wspaniały portret psychologiczny zadziornej Sofiji - dorastającej (przepoczwarzającej się), dojrzewającej, odkrywającej swoją cielesność. Sofiji, która przechodzi dosłownie holometamorfozę - z małego otulonego bezpieczeństwem jajeczka przeobraża się w larwę, poczwarkę i wreszcie imago. Staje się dorosłą - silną, świadomą siebie, rozumiejącą swoje przeznaczenie, odznaczającą się niezłomnością i siłą charakteru.
Radek Rak porusza kwestie najważniejsze:
miłość (rodzicielska, hetero - i homoseksualna, przyjacielska i wreszcie - własna); przyjaźń (licha, bezwartościowa i nie warta odnalezienia czy głęboka, cenna i niepodważalna); bezdenna samotność; radzenie sobie z żałobą; ostracyzm i wykluczenie; nieskrępowana wolność, prawo do samostanowienia, do marzeń; zawiedzione nadzieje i przemiany do co raz to lepszych form samego siebie.
A wszystko to w pięknym stylu, zmieszane i wstrząśnięte w przedziwnym mieście Tybil, gdzie w iście lovcraftowo-carrollowskim stylu ściera się i przenika magia, nauka, postęp i marazm. Gdzie rządzi wszechmocny i niewidzialny Car, szpicle Bezpieki, sekta Katów, gildie magów Wysokiej i Niskiej Gnozy, Jomscy przemytnicy, goje, ci spod ziemi, raki, gnomy i prawdziwe Potwory z drugiej strony lustra.
Panuje Ciemność, mrok, zaduch i zimno. Trzeba hartu ducha, by odnaleźć w sobie człowieka - w całym tego słowa znaczeniu.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Radek Rak znowu to zrobił! Znowu oczarował moje zmysły słowem i rozpłomienił moją niemrawą wyobraźnię!
Ta proza, tak mocno oniryczna i lunatyczna, tak wyraziście mroczna i niepokojąca, charyzmatyczna i charakterystyczna - przyciąga i obezwładnia. Sprawia, że się jej łaknie i że można się w niej zatracić. Ta proza pozostawia niezatarty posmak magii, pyłu z owadzich skrzydeł,...
Po trylogię Elfy Ziemi i Powietrza sięgnęłam, ponieważ darzę ogromnym sentymentem pióro Holly Black i z wielką przyjemnością ponownie zanurzyłam się w niebezpiecznym świecie wykreowanych przez nią elfów.
Twórczość @blackholly cenię za niestereotypowe przedstawienie świata tych pradawnych istot fantasy. W tej trylogii jednak pisarka bardziej wyzywająco splotła barwne, brutalne, amoralne elfie uniwersum z brudną, smutną i beznadziejną rzeczywistością świata śmiertelników.
Elfy w trylogii są prawdziwymi potworami - znudzone swoim wiecznym żywotem, ciekawskie i złośliwe, skore do okrutnych figli i podłych intryg. To nie te szlachetne baśniowe piękne stworzenia w zwiewnych szatach, zdolne do czynienia dobra, które znamy z innych historii fantasy. I może stąd wynika moja fascynacja taką przewrotnością. A skrajności, jakimi są przenikające się światy: elfi niebezpieczny i ludzki pospolity są według mnie mistrzowsko wykreowane!
Bardzo dobrze czytało mi się trylogię. Przepadłam w świecie elfów znowu, chociaż głównie ich intrygi toczyły się w świecie żelaza - świecie ludzi. Nie przeszkadzało mi to zanurzyć się w oniryczny bezwzględny świat Nowego Jorku, gdzie prawdomówne elfy Podziemia wchodzą w układy, nieustannie coś knują, sprawują niepodzielną władzę nad elfim ludkiem, zabijają się bez litości i często dla zabawy oraz kochają szczerze i prawdziwie.
Całość, jak to u Holly : skrzy się od magii, zagadek, zadań pozornie nierozwiązywalnych, sytuacji bez wyjścia, wikłań śmiertelników w krwawe rozgrywki zarozumiałych elfich możnych.
Bohaterowie są ciekawie wykreowani, różnorodni, nieoczywiści, a zawiązana wielopoziomowa fabuła wciągająca i nieprzewidywalna.
Jak dla mnie - ponownie seria Holly Black - była wspaniałym przerywnikiem od poważnych i wymagających publikacji. Pozwoliła na skrzydłach fantazji z zapartym tchem śledzić losy bohaterów, wyobrażać sobie podwoje cnych i niecnych dworów, sycić się barwami magii, zmysłowością jadła, szat i staromodnymi manierami elfich istot. Dzięki "Elfom Ziemi i Powietrza" mogłam ponownie zanurzyć się w niepowtarzalnym uniwersum, gdzie nie trzeba dumać, "jakie to straszne, tak umierać przez całe życie..."
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Po trylogię Elfy Ziemi i Powietrza sięgnęłam, ponieważ darzę ogromnym sentymentem pióro Holly Black i z wielką przyjemnością ponownie zanurzyłam się w niebezpiecznym świecie wykreowanych przez nią elfów.
Twórczość @blackholly cenię za niestereotypowe przedstawienie świata tych pradawnych istot fantasy. W tej trylogii jednak pisarka bardziej wyzywająco splotła barwne,...
Po trylogię Elfy Ziemi i Powietrza sięgnęłam, ponieważ darzę ogromnym sentymentem pióro Holly Black i z wielką przyjemnością ponownie zanurzyłam się w niebezpiecznym świecie wykreowanych przez nią elfów.
Twórczość @blackholly cenię za niestereotypowe przedstawienie świata tych pradawnych istot fantasy. W tej trylogii jednak pisarka bardziej wyzywająco splotła barwne, brutalne, amoralne elfie uniwersum z brudną, smutną i beznadziejną rzeczywistością świata śmiertelników.
Elfy w trylogii są prawdziwymi potworami - znudzone swoim wiecznym żywotem, ciekawskie i złośliwe, skore do okrutnych figli i podłych intryg. To nie te szlachetne baśniowe piękne stworzenia w zwiewnych szatach, zdolne do czynienia dobra, które znamy z innych historii fantasy. I może stąd wynika moja fascynacja taką przewrotnością. A skrajności, jakimi są przenikające się światy: elfi niebezpieczny i ludzki pospolity są według mnie mistrzowsko wykreowane!
Bardzo dobrze czytało mi się trylogię. Przepadłam w świecie elfów znowu, chociaż głównie ich intrygi toczyły się w świecie żelaza - świecie ludzi. Nie przeszkadzało mi to zanurzyć się w oniryczny bezwzględny świat Nowego Jorku, gdzie prawdomówne elfy Podziemia wchodzą w układy, nieustannie coś knują, sprawują niepodzielną władzę nad elfim ludkiem, zabijają się bez litości i często dla zabawy oraz kochają szczerze i prawdziwie.
Całość, jak to u Holly : skrzy się od magii, zagadek, zadań pozornie nierozwiązywalnych, sytuacji bez wyjścia, wikłań śmiertelników w krwawe rozgrywki zarozumiałych elfich możnych.
Bohaterowie są ciekawie wykreowani, różnorodni, nieoczywiści, a zawiązana wielopoziomowa fabuła wciągająca i nieprzewidywalna.
Jak dla mnie - ponownie seria Holly Black - była wspaniałym przerywnikiem od poważnych i wymagających publikacji. Pozwoliła na skrzydłach fantazji z zapartym tchem śledzić losy bohaterów, wyobrażać sobie podwoje cnych i niecnych dworów, sycić się barwami magii, zmysłowością jadła, szat i staromodnymi manierami elfich istot. Dzięki "Elfom Ziemi i Powietrza" mogłam ponownie zanurzyć się w niepowtarzalnym uniwersum, gdzie nie trzeba dumać, "jakie to straszne, tak umierać przez całe życie..."
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Po trylogię Elfy Ziemi i Powietrza sięgnęłam, ponieważ darzę ogromnym sentymentem pióro Holly Black i z wielką przyjemnością ponownie zanurzyłam się w niebezpiecznym świecie wykreowanych przez nią elfów.
Twórczość @blackholly cenię za niestereotypowe przedstawienie świata tych pradawnych istot fantasy. W tej trylogii jednak pisarka bardziej wyzywająco splotła barwne,...
Po trylogię Elfy Ziemi i Powietrza sięgnęłam, ponieważ darzę ogromnym sentymentem pióro Holly Black i z wielką przyjemnością ponownie zanurzyłam się w niebezpiecznym świecie wykreowanych przez nią elfów.
Twórczość @blackholly cenię za niestereotypowe przedstawienie świata tych pradawnych istot fantasy. W tej trylogii jednak pisarka bardziej wyzywająco splotła barwne, brutalne, amoralne elfie uniwersum z brudną, smutną i beznadziejną rzeczywistością świata śmiertelników.
Elfy w trylogii są prawdziwymi potworami - znudzone swoim wiecznym żywotem, ciekawskie i złośliwe, skore do okrutnych figli i podłych intryg. To nie te szlachetne baśniowe piękne stworzenia w zwiewnych szatach, zdolne do czynienia dobra, które znamy z innych historii fantasy. I może stąd wynika moja fascynacja taką przewrotnością. A skrajności, jakimi są przenikające się światy: elfi niebezpieczny i ludzki pospolity są według mnie mistrzowsko wykreowane!
Bardzo dobrze czytało mi się trylogię. Przepadłam w świecie elfów znowu, chociaż głównie ich intrygi toczyły się w świecie żelaza - świecie ludzi. Nie przeszkadzało mi to zanurzyć się w oniryczny bezwzględny świat Nowego Jorku, gdzie prawdomówne elfy Podziemia wchodzą w układy, nieustannie coś knują, sprawują niepodzielną władzę nad elfim ludkiem, zabijają się bez litości i często dla zabawy oraz kochają szczerze i prawdziwie.
Całość, jak to u Holly : skrzy się od magii, zagadek, zadań pozornie nierozwiązywalnych, sytuacji bez wyjścia, wikłań śmiertelników w krwawe rozgrywki zarozumiałych elfich możnych.
Bohaterowie są ciekawie wykreowani, różnorodni, nieoczywiści, a zawiązana wielopoziomowa fabuła wciągająca i nieprzewidywalna.
Jak dla mnie - ponownie seria Holly Black - była wspaniałym przerywnikiem od poważnych i wymagających publikacji. Pozwoliła na skrzydłach fantazji z zapartym tchem śledzić losy bohaterów, wyobrażać sobie podwoje cnych i niecnych dworów, sycić się barwami magii, zmysłowością jadła, szat i staromodnymi manierami elfich istot. Dzięki "Elfom Ziemi i Powietrza" mogłam ponownie zanurzyć się w niepowtarzalnym uniwersum, gdzie nie trzeba dumać, "jakie to straszne, tak umierać przez całe życie..."
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Po trylogię Elfy Ziemi i Powietrza sięgnęłam, ponieważ darzę ogromnym sentymentem pióro Holly Black i z wielką przyjemnością ponownie zanurzyłam się w niebezpiecznym świecie wykreowanych przez nią elfów.
Twórczość @blackholly cenię za niestereotypowe przedstawienie świata tych pradawnych istot fantasy. W tej trylogii jednak pisarka bardziej wyzywająco splotła barwne,...
"Jaśmina od snów" to kontynuacja "Florentyny od kwiatów" oraz "Nadziei od zwierząt" Agnieszki Kuchmister. To też zwieńczenie losów rodziny Dziubów i mieszkańców Sokołowa.
Docieramy do Wielkiej Powodzi 1997 roku, ale też i zawracamy do wydarzeń lat 90. XIX wieku.
Agnieszka Kuchmister ponownie wrzuca nas w gawędziarski wir senno-onirycznych zdarzeń, myśli, marzeń i zjawisk. Tu rzeczywistość miesza się z magią, radość z mrokiem, a sny z jawą. Przeszłość wylewa się ze snów, sny przeciekają do rzeczywistości, a czas to zapomniane warstwy, które się na siebie nakładają, gdzie wszystko i każdy się w nim rozpływa. Mamy tu do czynienia z iście magicznym babraniem się w czasie!
Ponownie odnajdujemy Nadzieję na cmentarnej górce obok Sławka, Halszkę, ciotkę Hanulę i Katarzynę, babcię Jodełkę, pradziadków Faberów, studzienną pannę, Florentynę, Jaśminę i Różę. Pojawia się Grzebielucha odczyniająca uroki, lis i sowa, Berbeć żywy lub nie, Czarny Las milczący lub nie, niebieski ogród w blasku Miesiąca i czuwająca nad wszystkim sokołowska Zielna Maryjka. Autorka serii sokołowskiej odkrywa przed nami wszystkie tajemnice. Poznajemy odpowiedzi na pytania, nawet te bolesne i wstrząsające. Dużo jest o ciemności w ludziach i "coś, jakby guli, która siedzi w człowieku i ze smutku albo i ze złości się rodzi(...)"
Z kart książki przebija smutek, melancholia i nostalgia; przeciekają wspomnienia, które "(...)są w tej ziemi, w drewnie kilkusetletnich drzew, w splątanej pamięci grzybni, w zastałym powietrzu niewietrzonych strychów i komórek, w mysich dziurach, w polnych kamieniach, w dźwięku kościelnego dzwonu, w korzeniach roślin, w odradzających się corocznie owocach, w kolorze oczu dziedziczonych po ludziach, których nawet nie znaliśmy (...) ".
Proza Agnieszki jest niezwykła. Pozwala przenieść się duszy, sercu i myślom tam, gdzie nawet nam się nie śni. Obcujemy ze słowem, w którym jest ogromna tkliwość, szacunek do wspomnień, bolesność przemijania i godzenie się z taką koleją rzeczy, taką konstrukcją świata.
To proza, która splata przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
To proza, która łączy codzienność ze snami i wyobrażeniami.
To proza, która udowadnia, że prawda zawsze wyjdzie na jaw, nawet i za 100 lat.
To proza, która miesza elementy baśni, fantasmagorii, ludzkiego okrucieństwa, i niewinności, ludzkich doświadczeń i nadziei.
Proza piękna, uwrażliwiająca, filozoficzna i nostalgiczna....
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
"Jaśmina od snów" to kontynuacja "Florentyny od kwiatów" oraz "Nadziei od zwierząt" Agnieszki Kuchmister. To też zwieńczenie losów rodziny Dziubów i mieszkańców Sokołowa.
więcej Pokaż mimo toDocieramy do Wielkiej Powodzi 1997 roku, ale też i zawracamy do wydarzeń lat 90. XIX wieku.
Agnieszka Kuchmister ponownie wrzuca nas w gawędziarski wir senno-onirycznych zdarzeń, myśli, marzeń i zjawisk....