aleksander

Profil użytkownika: aleksander

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 2 lata temu
5
Przeczytanych
książek
14
Książek
w biblioteczce
5
Opinii
28
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

O czym jest książka?
Zasiadłem przed kominkiem, ponieważ miałem trochę czasu, który chciałem zaadresować na coś co oderwie mnie od codzienności, a do mojej ręki trafiła Ortodroma postanowiłem spróbować. Razem z książką otrzymałem, na samym wstępie, dozę negatywnych uwag na temat tej pozycji. Tym bardziej chciałem się przekonać czy książka jest aż tak fatalna, jak miałem okazję to usłyszeć. Z okładki dowiedziałem się, że (cytat dosłowny) „w tej znakomitej książce Janiszewski zabiera nas w nieznane, w wyprawę poza granice ludzkiej wytrzymałości, do świata, który jest skrajnie nieprzyjazny (...)”. Z wstępnego opisu książki dowiedziałem się również, że Janiszewski miał być jednym z kapitanów wyprawy mającej za cel powtórzenie Arktycznej trasy, z którą zmierzyła się załoga sir Ernesta Sheckatlona.

Narracja
Tekst podzielony jest na trzy części, które odpowiednio składają się z 6, 4 i 11 rozdziałów, które są dość krótkie. Cały utwór wprawny czytelnik przyswoi w około 3 lub 4 godzinach. Autor opisuje swoje przemyślenia na kolejnych etapach podróży. Pojawiają się opisy tego co czuł, zwłaszcza w czasie sztormu. Jakie emocje towarzyszyły na kolejnych etapach wyprawy. Skojarzenia i przemyślenia na gruncie metafizycznym. W mniejszym stopniu pojawiają się obiektywne obrazy tego co zaobserwował, czy elementy relacji z podróży.

Postacie
W książce nie poznajemy ani głównego bohatera, ani nikogo innego personalnie. Autor nie pozwala czytelnikowi zgłębić swojej osobowości, ani towarzyszy wyprawy.

Podsumowanie
Podczas czytania tej pozycji, na samym początku, miałem ochotę odłożyć ją na półkę lub zastosować jako podpałkę do przygasającego kominka. Dopiero w połowie zacząłem rozumieć, że nie należy traktować tekstu jako relacji z wyprawy, w sensie dosłownym, ale jako metafizyczną podróż do odnalezienie odpowiedzi na pytanie z okładki: „Dlaczego ruszamy do miejsc, które mogą nas zabić?”. Ortodroma będzie dobrym wyborem dla osoby szukającej głębszego sensu lub drugiego dna. Dobrze aby czytelnik znał wcześniej historię wyprawy Ernesta Sheckatlona i dramatyzmu jej towarzyszącego. Zdecydowanie odradzam książkę czytelnikowi poszukującemu emocjonującego reportażu z mnogością detali.

O czym jest książka?
Zasiadłem przed kominkiem, ponieważ miałem trochę czasu, który chciałem zaadresować na coś co oderwie mnie od codzienności, a do mojej ręki trafiła Ortodroma postanowiłem spróbować. Razem z książką otrzymałem, na samym wstępie, dozę negatywnych uwag na temat tej pozycji. Tym bardziej chciałem się przekonać czy książka jest aż tak fatalna, jak miałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wstęp
Za oknem zima, koniec roku i parę dni wolnego... czyli jak co roku, korzystając z okazji kilku wolnych dni, można zaszyć się w domu z książką. Równy rok temu obiecałem sobie, po lekturze książek Roberta Szmidta, że nie wrócę do uniwersum metra. Obietnicy nie dotrzymałem, znalazłem w księgarni książkę: „Czerwony Wariant”. Do zakupu zachęcił mnie wielki napis na okładce: Uniwersum METRO 2035, a w mojej głowie pojawiła się nadzieja na smaczki i nawiązania do ostatniej części trylogii Glukhovskiego....

Świat przedstawiony
Akcja książki rozgrywa się w postapokaliptycznym Kijowie, głównie w metrze, czasami tylko bohaterowie przemierzają ulice miasta tocząc bój z mutantami żyjącymi na powierzchni. Stacje metra przypominają mi te z Metra 2033, nie są przesycone brutalnością, a raczej klimatem walki o przetrwanie oraz chęcią odtworzenia, choć w niewielki stopniu świata sprzed katastrofy. Przedstawiony świat jest opisany dość szczegółowo oraz spójnie, czuć że autor przemyślał pewne kwestie związane z funkcjonowaniem społeczności w warunkach cofnięcia technologicznego.

Fabuła
Fabuła książki jest dobra, potrafiła mnie wciągnąć na tyle, abym spędził ciągiem dwa dni nad książką, niestety dla osoby, która zna książki z tego uniwersum jest ona przewidywalna. Bohater przemierza „tam i z powrotem” tunele metra w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie postawione na samym początku, na końcu swej podróży znajduje rozwiązanie wielkiej tajemnicy, która dręczy całe metro oraz dowie się, czegoś czego się spodziewałem.

Postacie
Postacie w książce są przeciętne i stosunkowo łatwe do rozszyfrowania na samym początku, wiemy kto będzie dobry oraz kto będzie skrywał jakieś złowrogie zamiary. Tajemnicze postacie są tajemne aż do szpiku kości, ale jak już pisałem, dla czytelnika za znajomego z sekretami świata metra szybkie rozgryzienie ich sekretu nie będzie problemem. Brakuje mi trochę pogłębienia psychiki oraz systemu moralnego bohaterów, uwaga ta wynika z moich prób porównywania postaci Artioma i Jona.

Podsumowanie
Oceniając książkę „Czerwony Wariant” stwierdzam, że jest dobrą pozycją wyrosłą na gruncie książek opowiadających historie rozgrywające się w posapokaliptycznych miastach. Niestety, to co skłoniło mnie do kupna tej pozycji, czyli napis „Uniwersum Metro 2035” był złudny, który po lektorze książki pozostawił mi dużą dozę niedosytu. Miałem szczerą nadzieję na powiązania fabularne z ostatnią częścią trylogii Glukhovskiego, a nie znalazłem nawet nawiązań do wydarzeń z Moskwy.
Dla czytelnika niezaznajomionego ze światem metra książka będzie emocjonującą przygodą, natomiast dla czytelnika, który przeszedł przez wiele miast spopielonych w nuklearnych holokauście będzie to powrót do dobrze znanego świata stalkerów, mutantów oraz walki o życie. Konkluzja na sam koniec to polecam, ale nie dajcie się nabrać na chwyt marketingowy podciągających tą książkę pod uniwersum 2035.

Wstęp
Za oknem zima, koniec roku i parę dni wolnego... czyli jak co roku, korzystając z okazji kilku wolnych dni, można zaszyć się w domu z książką. Równy rok temu obiecałem sobie, po lekturze książek Roberta Szmidta, że nie wrócę do uniwersum metra. Obietnicy nie dotrzymałem, znalazłem w księgarni książkę: „Czerwony Wariant”. Do zakupu zachęcił mnie wielki napis na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Biorąc pod uwagę Polskie miasta, które stały się lokacjami dla książek z uniwersum Metro 2033, mamy już Wrocław, Kraków... i oczywiście nie może zabraknąć Warszawy. Pojawił się człowiek, który wpadł na ten diaboliczny pomysł, aby stalica stała się kolejnym miejsce rozgrywki dla post apokaliptycznego horroru. Pomysł wydaje się jak najbardziej w porządku. Warszawa jako miejsce akcji ma ogromny potencjał: biorąc pod uwagę jej straszliwą przeszłość oraz różnego rodzaju mroczne i tajemnicze wątki. Jedyne Polskie miasto z metrem, rozbudowany system kanałów, którymi poruszali się Warszawscy Powstańcy w 1944. Ale dla Pana Chmielewskiego to nic, trzeba iść po schemacie: ludzkość, która ocalała ukrywa się w metrze. Pierwszy składnik na zupę już jest w garnku.
Metro Warszawskie podzielone jest na frakcje, które stanowią jakby oddzielne państwa. Czym charakteryzują się poszczególne frakcje oraz z czego wynika ich podział? Nie pamiętam i mało to obchodzi czytelnika, w sumie wpływ na fabułę ma to znikomy. Inne mankamenty świata przedstawionego pozostawię w spokoju, zainteresowanych odsyłam do książki.
Kolejnym składnikiem zupy "Metro 2033: Warszawa" są bohaterowie, którzy "po prostu" są. Nie znamy ich przeszłości, ani wraz z rozwojem fabuły nie dowiadujemy się niczego istotnego o nich. W sumie to nawet nie pamiętam jak się nazywali. Główna postać, wokół której kręci się fabuła jest z frakcji, która jest spadkobiercom Politechniki Warszawskiej. Pozostali bohaterowie tworzą drużynę, która została sformułowana, aby dojść do tajemniczej lokalizacji. W skład drużyny wchodzi tajemnicza dziewczyna oraz jej chłopak, dresiarze, ksiądz, bardzo tajemniczy przewodnik Franz i parę osób, których nie pamiętam bo szybko giną (lub są nie istotni). Wymienione osoby są sztampowe, aż do bólu: ksiądz to jest typowym lewicowym wyobrażeniem katolickiego kapłana, dresiarz jest cwaniakiem i tak dalej. Szkoda ich wypisywać, bo i tak się o nich nie pamięta, ani nie odczuwa się w ich kierunku żadnej empatii.
Chcąc porównać twór Pana Chmielewskiego z książkami Panów Schmidta i Majki to muszę powiedzieć, że wspomniani panowie udźwignęli ciężar post apokaliptycznego uniwersum. Stworzyli interesujące społeczności oraz charyzmatycznych bohaterów, z których losem czułem się związany czytając kolejne strony ich książek. Pamiętam Ducha, Ninel, Szurniętego Stacha, Nauczyciela, Iskrę i wielu innych przemierzających zgliszcza Krakowa i Wrocławia... Natomiast w Achromatopsji to będąc po przeczytaniu połowy książki oczekiwałem śmierci głównego bohatera (zresztą, tak jak on sam).
Moja recenzja już prawie przy końcu, a do zupy brakuje jeszcze fabuły i intrygi, które prawda mówiąc są nieświeże, co gorsza nie trzymają się kupy. W przemieszczaniu się bohaterów zachodzi jakaś dziwna dylatacja czasu. Brak konsekwencji w działaniu postaci, a dialogi są wyssane z palca. Rozwiązanie jest trywialne i można się go domyślać od samego początku.
Kraków doczekał się dwóch książek z uniwersum metra, Wrocław jak na chwilę obecną ma też dwie pozycję i jest nadzieja na trzecią. Warszawa ma jedną i lepiej niech na tym pozostanie.

Biorąc pod uwagę Polskie miasta, które stały się lokacjami dla książek z uniwersum Metro 2033, mamy już Wrocław, Kraków... i oczywiście nie może zabraknąć Warszawy. Pojawił się człowiek, który wpadł na ten diaboliczny pomysł, aby stalica stała się kolejnym miejsce rozgrywki dla post apokaliptycznego horroru. Pomysł wydaje się jak najbardziej w porządku. Warszawa jako...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika aleksander

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
5
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
28
razy
W sumie
wystawione
5
ocen ze średnią 6,2

Spędzone
na czytaniu
34
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]