cytaty z książki "Z szynką raz!"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie miałem żadnych zainteresowań. Nic mnie nie obchodziło. Zupełnie nie wiedziałem, jak się wywinąć z tego wszystkiego. Inni umieli przynajmniej delektować się życiem. Jakby rozumieli coś, czego ja nie rozumiałem. Może miałem jakiś brak. Niewykluczone. Często czułem, że jestem gorszy. Chciałem się tylko od nich odczepić. Ale nie było dokąd pójść. Samobójstwo? Jezus Maria, jeszcze jedna robota do odwalenia. Miałem ochotę przespać pięć lat, ale mi nie dawali.
Widziałem jaką drogę mam przed sobą. Byłem biedny i tak już miało zostać. Ale właściwie nie chciałem pieniędzy. W ogóle nie wiedziałem czego chcę. Owszem wiedziałem: mieć jakąś dobrą kryjówkę, jakieś miejsce, gdzie mógłbym nic nie robić. Na samą myśl, że muszę kimś zostać ogarniał mnie nie tylko strach, ale wręcz mdłości. Nie mogłem znieść myśli, że zostanę prawnikiem, radnym, inżynierem czy kimś takim. Ożenię się, będę mieć dzieci, dam się złapać w srukturę rodzinną. Codziennie będę chodził do pracy i wracał. Niemożliwa sprawa. Robić to i owo, załatwiać jakieś proste drobiazgi, brać udział w rodzinnych piknikach, Gwiazdkach, Czwartych Lipca, Dniach Pracy, Dniach Matki... czy człowiek rodzi się tylko po to, żeby znosić takie rzeczy, a potem umrzeć? Wolałbym już zmywać gary, wracać do jakiejś klitki i samotnie upijać się do snu.
Struktura rodzinna. Przeciwności pokonuje się dzięki rodzinie... Bierze się rodzinę, miesza z bogiem i ojczyzną, dodaje dziesięciogodzinny dzień pracy i ma się to, o co chodzi.
Nie opłacało się ufać ludziom. To była dla nich za wysoka poprzeczka.
Tylko picie ratowało człowieka przed wiecznym otępieniem i poczuciem, że jest się do niczego. Przez resztę czasu życie tylko kłuło i szarpało. Nie widziałem w nim nic ciekawego, nic a nic. Ludzie byli ostrożni, tkwili w wąsko zakreślonych ramach. Nie mieściło mi się w głowie, że do końca życia mam się zadawać z takimi piździelcami. Boże, mieli sraki, narządy płciowe, usta i pachy. Srali, gadali i byli drętwi jak końskie łajno. Dziewczyny z daleka mogły się podobać, kiedy słońce podświetlało ich sukienki i włosy. Ale wystarczyło podejść bliżej i posłuchać, co im wycieka ustami z mózgownic. Człowiek miał wtedy ochotę złapać pistolet maszynowy, wykopać sobie ziemiankę i już z niej nie wychodzić.
- Na czym najłatwiej jest się opierdalać?
- Na dziennikarstwie. Ci, co poszli na dziennikarstwo, w ogóle nic nie robią.
- Dobra. Zostanę dziennikarzem.
Nawet nie wiedziałem, czy jestem nieszczęśliwy. Byłem taki zgnębiony, że na nieszczęście nie starczało już miejsca.
Zauważyłem, że na obu krańcach drabiny społecznej - wśród bogaczy i zupełnych nędzarzy - szaleńcy często mogą się swobodnie poruszać.
Ośmiogodzinny dzień pracy był zupełną niemożliwością, a jednak prawie wszyscy leźli w to jarzmo.
Każdy się musi jakoś dostosować, znaleźć formę i się w niej zmieścić. Lekarz, prawnik, żołnierz - obojętne. Kiedy już się wciśniesz w formę, musisz zasuwać.
No i wojna, wszyscy mówili o europejskiej wojnie. Nie ciekawiła mnie historia światowa, tylko moja własna. Jaki to wszystko szajs. Rodzice rządzą człowiekiem, póki dorasta, ciągle mu szczają na głowę. A jak już jest gotów stanąć na własnych nogach, zgłaszają się tacy, co chcą go wpakować w mundur, żeby można mu było odstrzelić jaja.
Na samą myśl, że muszę kimś zostać, ogarniał mnie nie tylko strach, ale wręcz mdłości. Nie mogłem znieść myśli, że zostanę prawnikiem, radnym, inżynierem czy czymś takim. Ożenię się, będę miał dzieci, dam się złapać w strukturę rodzinną. Codziennie będę chodził do pracy i wracał. Niemożliwa sprawa.
Fajnie było się upijać. Postanowiłem, że zawsze będę to lubił. Po pijaku znikało wszystko co jednoznaczne, a jak człowiek dość często ucieka przed jednoznacznością, to może sam też w końcu nie stanie się jednoznaczny.
Ale czułem, że naprawdę mam coś w sobie. Niechby tylko stężałe gówno. I tak było to więcej, niż mieli tamci.
Czasem dla wprawy chodziłem podpatrywać kloszardów, żeby się przygotować na spotkanie z przyszłością.
Nie mogłem znieść myśli, że zostanę prawnikiem, radnym, inżynierem czy kimś takim. Ożenie się, będę miał dzieci, dam się złapać w strukturę rodzinną. Codziennie będę chodził do pracy i wracał. Niemożliwa sprawa. Robić to i owo, załatwiać jakieś proste drobiazgi, brać udział w rodzinnych piknikach, Gwiazdkach, Czwartych Lipca, Dniach Pracy, Dniach Matki..czy czowiek rodzi się tylko po to, by znieść takie rzeczy, a potem umrzeć?
Wojna. Przecież byłem prawiczkiem. Miałbym dać sobie odstrzelić fiuta ku chwale ojczyzny, zanim się choćby dowiem, jak to jest z kobietą?
Większość ludzi w wieku dwudziestu pięciu lat jest skończona. Cały naród cholernych dupków, którzy prowadzą auta, jedzą, mają dzieci i wszystko robią najgorzej jak tylko można – chociażby to, że w wyborach prezydenckich głosują na tego kandydata, który najbardziej przypomina ich lustrzane odbicie.
No dobra Boże, powiedz, że naprawdę jesteś. To tyś mnie tak urządził. Chcesz mnie sprawdzić. A jeżeli to ja ciebie sprawdzę? Jeżeli powiem, że cię wcale nie ma? Wystawiłeś mnie na najcięższą z prób, dając mi takich rodziców i te wrzody. I chyba ją zaliczyłem. Jestem twardszy od ciebie. Gdybyś teraz zaraz zszedł tu do mnie na dół, to bym ci splunął w twarz, jeżeli w ogóle masz twarz. A jak u ciebie ze sraniem?
- Nie lubię wcześnie wstawać ani słuchać rozkazów.
- Jak chcesz dać sobie radę w życiu?
- Nie wiem.
Wszyscy jechaliśmy na jednym wózku. Wszyscy razem gotowaliśmy się w wielkim garze gówna. Nie było ucieczki. Czekaliśmy tylko, aż nas spłucze do ścieku.
... jeśli człowiek w gruncie rzeczy nie wyznaje ani nie rozumie poglądów, które przyjmuje za swoje, to jego słowa mogą, o dziwo, brzmieć bardziej przekonująco.
Kim był pułkownik Sussex? Jeszcze jednym facetem, który musi srać tak jak wszyscy. Każdy się musi jakoś dostosować, znaleźć formę i się w niej zmieścić. Lekarz, prawnik, żołnierz - obojętne. Kiedy już się wciśniesz w formę, musisz zasuwać. Sussex był tak samo bezradny jak wszyscy. Albo coś się umie, albo się umiera z głodu na ulicy.
Może chirurgom wino szkodziło, ale jak człowiek chce być chirurgiem, to chyba i bez wina coś z nim jest nie tak.
- Buntuje się pan przeciw całemu światu.
- Jak pan zamierza przetrwać?
- Nie wiem. Już teraz jestem zmęczony.
Zebrali się wokół mnie słabi zamiast silnych, brzydcy zamiast pięknych, przegrani zamiast zwycięzców. Wyglądało na to, że muszę wędrować przez życie w ich towarzystwie, bo taki już mój los. Ale tym się tak znów bardzo nie przejmowałem. Gorsze było to, że te nudne przygłupki czują do mnie taki nieodparty pociąg. Byłem jak kawał gówna, które wabi muchy, a nie kwiat nęcący motyle i pszczoły.
Samobójstwo? Jezus Maria, jeszcze jedna robota do odwalenia. Miałem ochotę przespać pięć lat, ale mi nie dawali.
W kinach kroniki filmowe wyświetlano w przyśpieszonym tempie, żeby Hitler i Mussolini wyglądali jak rozhisteryzowani szaleńcy.
Osobiście nie czułem najmniejszej chęci, żeby iść na wojnę i bronić swojego dotychczasowego życia albo przyszłości, która ewentualnie mogła mnie czekać. Nie miałem tej ich słynnej Wolności, nie miałem nic. Pod Hitlerem może by mi się nawet od czasu do czasu trafiła jakaś dupa, no i tygodniówka powyżej dolara.
- A to gnojek jeden! - rozdarła się, wskazując mnie palcem. - Złapał mnie za cipę!
- Pani szanowna - rzekł mężczyzna. - chłopak pewnie myślał, że to kratka od ścieku.