cytaty z książki "Sześćdziesiąt opowiadań"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jak w życiu oczekiwanie na jakieś pewne dobro daje nam więcej radości niż zdobycie go (i mądrze jest nie od razu z niego korzystać, lecz smakować ten cudowny rodzaj pożądania, które jest pożądaniem pewnym zaspokojenia, ale praktycznie jeszcze nie spełnionym, oczekiwaniem wolnym od lęków i wątpliwości, i które jest prawdopodobnie jedyną formą szczęścia dozwoloną człowiekowi), jak wiosna będąca obietnicą rozwesela ludzi bardziej niż lato, które jest jej utęsknionym spełnieniem, tak w wyobraźni przedsmak wspaniałości nieznanego wiersza jest równy artystycznej rozkoszy płynącej z bezpośredniego i i głębokiego poznania go, a wręcz ja przewyższa. Ktoś powie, być może, że jest to nieco zbyt swobodna gra wyobraźni, bowiem w ten sposób otwiera się drzwi mistyfikacjom i blefom. A jednak, gdy spoglądamy wstecz, zauważamy, że najsłodsze i najsilniejsze radości nigdy nie miały solidniejszej podstawy.
Od kiedy zakazano poezji, życie u nas z pewnością stało się o wiele prostsze. Nie ma już tego rozluźnienia ducha ani tego chorobliwego podniecenia, ani pobłażliwości dla wspomnień – tych wszystkich spraw wymierzonych w kolektywny interes. Produktywność, oto jedyna rzecz, która się naprawdę liczy i zaiste nie sposób pojąć, jakim cudem ludzkość przez tysiąclecia nie była świadoma tej podstawowej prawdy.
Na próżno usiłowałem przekonywać sam siebie, że chmury, które płyną nade mną, przypominają te, które widziałem w dzieciństwie, że niebo nad moim odległym miastem nie rożni się od błękitu, jaki widzę nad sobą, że takie samo jest powietrze, że podobny jest podmuch wiatru, że bliźniaczo brzmią śpiewy ptaków.
Być może to nam przypadnie w udziale ostatnia i najpoważniejsza bitwa, która będzie mogła nam przysporzyć jedynie sławy, bowiem nie będzie już nadziei.
To był jeden z tych sekretów, o których szczęściem jest nie wiedzieć, ponieważ strach przed tym, że wymknie się choć jedno słowo, przed popełnieniem najmniejszej nawet niedyskrecji staje się dla wtajemniczonych koszmarem.
Poświęcenie nigdy nie jest miłe Wszechmocnemu Bogu, jeżeli nie jest dokonywane w sekrecie.
Wystarczy, na przykład, że człowiek wie, kiedy ma umrzeć, proszę mi wierzyć, już taka wiedza wystarczy, żeby zatruć mu całą resztę życia.
Może to jakaś alegoria? Może to ma symbolizować śmierć? Albo jakieś niebezpieczeństwo? Albo przemijanie? Nic z tych rzeczy, proszę państwa, to zwyczajna kropla, tyle tylko, że wchodzi po schodach.
W olbrzymim mieście, którego nikt z was nie zna i nigdy nie pozna, w mieście zbudowanym z mojego własnego życia (parki pałace pożegnania gazometry szpitale wiosny koszary portyki Boże Narodzenia stacje kolejowe rzeźby miłości), Boże, jaki jestem samotny. Od jednego domu do drugiego odbijają się tajemniczym echem kroki, mówiąc: Co robisz? Czego chcesz? Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo to wszystko jest niepotrzebne? [„Osobiste miasto”].
– Och, sumienie! Biedny handlarzu złomem. Tak, sumienie przez wieki oddawało ludziom nieocenione usługi, jednak nawet ono musiało przystosować się do nowych czasów, teraz przekształciło się w coś, co je przypomina tylko z grubsza, coś prostszego, bardziej standardowego, łagodniejszego, powiedziałbym, o wiele mniej zajmującego i tragicznego.
– Jeśli mi tego lepiej nie wytłumaczysz…
– Brakuje definicji naukowej. Wulgarnie nazywa się je konformizmem. Jest to spokój tego, kto czuje się w harmonii z otaczającą go masą. Lub też jest to niepokój, złe samopoczucie, zagubienie tego, kto oddala się od normy [„Zakazane słowo”].
Czy to prawda? A może to tylko legendy, fantastyczne bajki, które człowiek wymyśla, gdy na jego dom nachodzi smutek i miło mu jest sobie wyobrażać, że życie nie zawsze było tak cierniste jak dziś, że były w nim chwile spokoju i bezchmurne wieczory? (Z rękoma opartymi na parapecie, spokojną duszą, podziwiając rozciągający się tam, w dole, świat, który właśnie zasypia po znojnym dniu, i jakieś piosenki rozpływają się w oddali, prawda? I ta jej wdzięczna główka, słodko ciążąca na ramieniu, wargi półprzymknięte w uniesieniu wywołanym zmierzchem, i gwiazdy nad nami, gwiazdy!) To wszystko po to, by można było mieć nadzieję, że coś z odległych czasów powróci, a promień porannego słońca, jak wtedy, obudzi nas, padając na krawędź haftu [„Problem z miejscami postojowymi”].
Czasem miał wrażenie, że ktoś w jego biurze wiedział więcej na ten temat niż on, ale wolał unikać tej kwestii. Jak gdyby to był jeden z tych sekretów, o których szczęściem jest nie wiedzieć, ponieważ strach przed tym, że wymknie się choć jedno słowo, przed popełnieniem najmniejszej nawet niedyskrecji staje się dla wtajemniczonych koszmarem, tak poważna jest stawka w tej grze. I w takiej sytuacji unika się nawet znajomych, nie ma chwili wytchnienia, a jeśli człowiek mieszka z rodziną, nocą budzi się ogarnięty lękiem, że mówił przez sen i że żona usłyszała [„Pancernik »Tod«”].
Nie jestem z pewnością filozofem i nie potrafię wytłumaczyć pewnych spraw, ale chciałbym po prostu powiedzieć jedno: poświęcenie nigdy nie jest miłe Wszechmocnemu Bogu, jeśli nie jest dokonywane w sekrecie. Jedno wasze niedyskretne słowo, a wszystko zostałoby zmarnowane w tym najnędzniejszym ze światów. Wieczne przekleństwo spadnie na tych, którzy nie będą potrafili milczeć [„Pancernik »Tod«”].
Odczuwał gorycz na myśl, że tak wyglądało całe jego życie: w gruncie rzeczy niczego mu nigdy nie brakowało, ale wszystko było przeciętne i nie spełniało jego oczekiwań – wystarczało, by zaspokoić potrzeby, ale nie dawało pełni szczęścia [„Mieszczuch zauroczony”].
To była Liselore Bini, zapewne najbardziej błyskotliwa młoda dama w Mediolanie, urocza nie tylko z twarzy, pełnej życia, ale i przez swoją niepohamowaną szczerość, jaka może wynikać tylko z wielkości ducha albo z bardzo wysokiej pozycji społecznej [„Panika w La Scali”].
Defendente dusił się z wściekłości. To była udręka. Nawet w nocy nie mógł odetchnąć. Cóż to za brzemię, obecność Boga, dla kogoś, kto wcale jej nie pragnie. A Bóg nie był jakąś niepewną bajeczką, nie tkwił gdzieś na uboczu, w kościele, razem ze świecami i kadzidłem, ale kręcił się tu i tam po domach, na psim grzbiecie, by się tak wyrazić. Drobna cząstka Stwórcy, jego ledwo wyczuwalne tchnienie wniknęły w Galeone i poprzez jego oczy oglądały świat, wydawały wyroki i zapisywały w rejestrze [„Pies, który widział Boga”].
Jakieś nieoczekiwane, straszliwe zdarzenie zburzyło życie kraju, mężczyźni i kobiety myśleli jedynie o tym, by się ratować, porzucali domy, pracę, swoje sprawy, wszystko, ale nasz pociąg nie, nasz przeklęty pociąg sunął miarowo jak zegar, przypominając dzielnego żołnierza, który przedziera się przez szeregi swojej pokonanej armii, aby dotrzeć do okopów, gdzie jest już nieprzyjaciel. I w imię dobrych manier, z godnej pożałowania chęci przestrzegania form, nikt z nas nie miał śmiałości zareagować. Och, jak bardzo pociągi podobne są do życia! [„Coś się wydarzyło”].
– Wszyscy się modlicie, to prawda, ale nie tak jak ja. Wy wieczorem idziecie słuchać wieści wartownika, ja się natomiast modlę. Wy pracujecie, uczycie się, gracie w karty, żyjecie niemal tak, jak żyją inni ludzie, ja się natomiast modlę, poza czasem naprawdę koniecznym na jedzenie, picie i sen modlę się bez przerwy, a zresztą także gdy jem, to się modlę, i nawet kiedy śpię; taka jest właśnie siła mojej woli, że od jakiegoś czasu śnię, iż klęczę i odmawiam modlitwę. Wasza modlitwa to kpiny. Prawdziwa modlitwa to bezmierny trud i gdy przychodzi wieczór, jestem wycieńczony. A jak ciężko o brzasku, natychmiast po przebudzeniu, podjąć bez zwłoki modlitwę, niekiedy śmierć wydaje mi się lepsza. Ale zdobywam się na wysiłek i klękam [„Człowiek, który chciał wyzdrowieć”].
Nigdy nie zadałeś sobie pytania, kto dawał ci siłę do modlitwy? Twoje modlitwy były tak żarliwe, że nie oparł się im nawet gniew niebios. Wygrałeś, jesteś uleczony. A teraz za to płacisz.
– Płacę? Dlaczego?
– Ponieważ to łaska dawała ci wsparcie. A łaska Wszechmogącego nie oszczędza człowieka. Jesteś uleczony, ale już nie jesteś tym samym, co kiedyś. Dzień po dniu łaska pracowała w tobie, a twój zachwyt życiem przemijał, choć nie zdawałeś sobie z tego sprawy. Przychodziłeś do zdrowia, ale rzeczy, z powodu których gorąco pragnąłeś wyzdrowieć, powoli, powoli oddalały się od ciebie, stawały się cieniami, łódeczkami unoszonymi przez odmęty czasu! Wiedziałem, że tak będzie. Wierzyłeś, że to ty odniesiesz zwycięstwo, a tymczasem to Bóg zwyciężył ciebie. Jesteś bogaty, ale pieniądze już cię nie obchodzą, jesteś młody, ale nie obchodzą cię kobiety. Miasto wydaje ci się gnojowiskiem. Byłeś arystokratą, a jesteś świętym, widzisz, jak przychodzi ci zapłacić? [„Człowiek, który chciał wyzdrowieć”].
Ale bieda w tym, że ludzie, zamiast cieszyć się cudowną bliskością Boga, Wszechmogącego i jego Królestwa, zamiast urządzać święta i się weselić, zagubili radość życia. Już nawet nie walczą, już się też nie nienawidzą i zadają sobie pytanie: „Co się stało z solą życia?”. Zostało powiedziane przez Przedwiecznego: „Tędy nie przejdziecie, tu jest mój dom”. I w konsekwencji Ziemia przybrała rozmiary orzecha laskowego, przygnębiającego więzienia, z którego już nie uciekniemy [„24 marca 1958 roku”].