cytaty z książki "Niespokojni ludzie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie musisz lubić wszystkich dzieci. Tylko to jedno. A dzieci wcale nie potrzebują najlepszych rodziców na świecie, potrzebują swoich rodziców.
samotność jest jak głód; człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak jest głodny, dopóki nie zacznie jeść.
Krytykowanie innych nikomu nie przychodzi z większą łatwością niż tym, którzy sami nic nie robią, tylko krytykują tych, którzy próbują chociaż od czegoś zacząć.
Bo o to właśnie zadanie rodzica: być ramionami. Tymi, na których siedzą dzieci, podziwiając świat, gdy są małe, stać na nich, sięgając chmur, gdy są duże, i opierać się o nie, gdy się wahają i wątpią. Dzieci nam ufają, to przytłaczająca odpowiedzialność, jeszcze się nie zorientowały, że tak naprawdę nie wiemy, co robimy.
Wiesz, co jest najgorsze w byciu rodzicem? Zawsze jest się ocenianym za najgorsze momenty. Można zrobić milion rzeczy dobrze i jedną źle, a i tak już zawsze jest się rodzicem, który gapił się w telefon, gdy w parku dziecko dostało huśtawką w głowę. (...) Rodziców definiują ich niepowodzenia.
[...] człowiek poślubi tę, w której nie może się połapać. A potem życie mu mija na próbach jej zrozumienia.
- Drogie restauracje mają większe odstępy między stolikami. W samolotach w pierwszej klasie nie sprzedaje się miejsc pośrodku. Ekskluzywne hotele mają osobne wejścia dla gości wynajmujących apartamenty. Najdroższą rzeszą, jaką można sobie kupić w tym gęsto zaludnionym świecie, jest dystans.
Pewnego razu Żabka usłyszała w autobusie, jak jakiś dorosły mówi, że "miłość boli", i gdy o tym powiedziała, Małpka odparła, że to może dlatego serca wychodzą kanciaste, gdy się je rysuje.
- Ludzie nie zakochują się w płci, pani Anno-Leno. Zakochują się w idiotach.
Cały czas trzeba się wzajemnie słuchać. Chociaż nie cały czas. Jeśli ludzie słuchają się cały czas, zachodzi ryzyko, że później nie będą mogli sobie czegoś wybaczyć.
Bo w dorastaniu najstraszniejsza jest świadomość, że absolutnie nikt się już o nas nie troszczy, że odtąd sami musimy sobie ze wszystkim radzić i sami rozgryźć to, jak działa świat. Pracować i opłacać rachunki, nitkować zęby i punktualnie zjawiać się na spotkaniach, czekać w kolejce i wypełniać formularze, wpinać kable do gniazdka i skręcać meble, zmieniać opony w samochodzie, ładować telefon i wyłączać ekspres do kawy, i nie zapomnieć zapisać dzieci do szkółki pływackiej. Otwieramy rano oczy i życie już tylko czeka, żeby przysypać nas kolejną lawiną 'pamiętaj" i "nie zapomnij".
Statek w porcie jest bezpieczny, skarbie, ale nie po to go zbudowano.
Prawda jest oczywiście taka, że gdyby ludzie byli naprawdę tak szczęśliwi, jak wydają się w internecie, nie siedzieliby w nim tak cholernie długo, bo nikt, kto ma naprawdę dobry dzień, nie spędza jego połowy na cykaniu sobie fotek. Teraz każdy może kultywować swój mit, jeśli ma wystarczająco dużo obornika, a więc jeśli trawa po drugiej stronie płotu wydaje ci się zieleńsza, dzieje się tak najpewniej dlatego, że jest tam pełno gówna. To zresztą bez znaczenia, nauczyliśmy się wymagać, by każdy dzień był wyjątkowy. Dosłownie każdy dzień.
Gdzieś tam w niebie Estelle słucha muzyki z jednym mężczyzną, a z drugim rozmawia o literaturze. Może sobie na to pozwolić.
A z miłości można zrobić całkiem sporo porąbanych rzeczy. Można wziąć ślub, na przykład.
uzgodniliśmy jak będziemy się kłócić (...) obiecaliśmy sobie, że bez względu na to, jak bardzo będziemy źli, nie będziemy nic mówić świadomie, tylko po to, żeby się nawzajem zranić. Nie będziemy się kłócić tylko po to, żeby wygrać. Bo wtedy prędzej czy później, skończy się to tym, że jedno z nas wygra. A tego nie przetrwa żadne małżeństwo.
Ale na innych patrzy się przez pryzmat samego siebie [...].
Z lękiem jest taka dziwna sprawa, że staramy się leczyć chaos chaosem. Człowiek, który sam postawił się w katastrofalnej sytuacji, rzadko się cofa, znacznie częściej pędzi na łeb, na szyję dalej przed siebie z jeszcze większą prędkością. Stworzyliśmy życie, gdzie możemy zobaczyć, jak inni zderzają się ze ścianą, ale mimo tego my sami wierzymy, że w jakiś sposób uda nam się przez nią przebić. Im bardziej się zbliżamy, tym bardziej niezachwianą wiarę pokładamy w tym, że uratuje nas jakieś coraz to bardziej nieprawdopodobne rozwiązanie, podczas gdy wszyscy widzą, że czeka nas tylko... zderzenie.
Staruszku, problem z klasą średnią polega na tym, że myślicie, że można być zbyt bogatym, żeby coś kupić. Nie można. Można być tylko zbyt biednym.
Gdyby ludzie byli naprawdę tak szczęśliwi, jak wydają się w internecie, nie siedzieliby w nim tak cholernie długo...
Bo kiedy jest się dzieckiem, pragnie się dorosnąć i samemu o wszystkim decydować, ale kiedy już się dorośnie, rozumie się, że to najgorsze zadanie. Że cały czas trzeba myśleć o różnych sprawach, decydować na którą partię się zagłosuje, która tapeta się podoba, jakie ma się preferencje seksualne i który jogurt najlepiej oddaje czyjąś osobowość. trzeba w kółko wybierać i być wybieranym przez innych, cop sekundę, non stop.
Ludzie kochają się, aż nie mogą bez siebie żyć. I nawet jeśli na krótko przestaną się kochać, to dalej nie mogą... bez siebie żyć.
Mosty są po to, żeby zbliżać ludzi", tak twierdził.
- Myślała pani kiedyś o tym, że weganie mówią w kółko o ratowaniu planety, jakby planeta was potrzebowała? Planeta przetrwa jeszcze miliardy lat nawet bez ludzi. Zabijamy tylko sami siebie.
Bo to jest najdziwniejsze w byciu rodzicem, nie tylko rodzicem-rabusiem, ale w ogóle jakimkolwiek rodzicem: że jest się kochanym pomimo tego, jakim się jest. (...) Może to jakieś uwarunkowanie biologiczne, że do pewnego wieku dziecko kocha cię po prostu bezwarunkowo i lekkomyślnie tylko z jednego powodu: jesteś jego.
Prawda? Prawda o tym wszystkim? Prawda jest taka, że była to historia o wielu różnych sprawach, przede wszystkim o idiotach. Bo my, my także, robimy wszystko, co w naszej mocy. Staramy się podołać dorosłości, kochać się nawzajem i pojąć, jak, do jasnej ciasnej, podłącza się kabel USB. Szukamy czegoś, czego moglibyśmy się trzymać, o co moglibyśmy walczyć i na co moglibyśmy czekać. Robimy co w naszej mocy, żeby nauczyć dzieci pływać. To nas łączy; mimo że w większości pozostajemy sobie obcy, nigdy nie wiemy, co sobie wzajemnie robimy, jak twoje życie wpływa na moje. Może w pośpiechu minęliśmy się dzisiaj w tłumie i żadne z nas tego nie zauważyło, włókna twojego płaszcza na moment splotły się z moimi, a potem zniknęliśmy. Nie wiem, kim jesteś. Ale kiedy dziś wieczorem wrócisz do domu, kiedy ten dzień się skończy i pochłonie nas noc, pozwól sobie na głęboki oddech. Bo ten dzień także przetrwaliśmy.
A jutro zacznie się nowy.
Ależ pani Estelle, przecież to nie pani wina, że ktoś skoczył z mostu – próbowała ją pocieszyć Julia.
Ani nie mostu – wtrąciła Anna-Lena.
Co proszę?
To nie wina tego mostu, że ktoś z niego skoczył. Trzeba wam wiedzieć, że dobrze to pamiętam, bo Roger bardzo źle to zniósł.
Znał tego mężczyznę, który skoczył? – spytała Estelle.
Nie, nie, nie. Ale dużo wiedział o moście. Był inżynierem, no rozumiecie, budował mosty. Nie ten konkretny, ale jeśli komuś zależy na mostach tak bardzo jak Rogerowi, to w końcu przejmuje się wszystkimi mostami. Mówili o tym mężczyźnie w telewizji, tak jakby to była wina mostu. To bardzo martwiło Rogera. „Mosty są po to, żeby zbliżać ludzi”, tak twierdził.
A prawda? Niemal nigdy nie jest tak skomplikowana, jak nam się wydaje. Mamy tylko nadzieję, bo wtedy poczujemy się mądrzejsi, jeśli uda nam się do niej zawczasu dojść.