cytaty z książki "Slapstick albo nigdy więcej samotności!"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Kocham cię, Elizo.
Eliza zastanawiała się przez chwilę.
- Nie - powiedziała w końcu - nie podoba mi się. - Dlaczego? - To tak, jakbyś przystawiał mi pistolet do skroni. To tylko sposób na zmuszenie kogoś do wypowiedzenia czegoś, czego prawdopodobnie nie myśli. Cóż innego mogę odpowiedzieć ja czy k t o k o l w i e k inny jak tylko, że "Ja też cię kocham"?
Wierzyliśmy wówczas w to, w co wierzę nawet teraz: że życie może być bezbolesne, o ile ma się dość spokoju, by w nieskończoność powtarzać kilkanaście rytuałów.
- Historia jest tylko spisem niespodzianek. Może nas jedynie przygotować na kolejną niespodziankę.
- Młody człowieku, nie jesteś lepszy od Albańskiej Grypy i Zielonej Zarazy, skoro potrafisz zabijać dla zabawy.
- Nigdy tak nie mówiłem.
- Ale inni mówili, a ty im wierzyłeś. To jeszcze gorzej. Jesteś faszystą, Wilburze. Tym właśnie jesteś.
- To jakiś absurd.
- Faszyści to podludzie, którzy wierzą, gdy ktoś im wmawia, że są nadludźmi.
- No, no... - mruknąłem.
- A potem chcą, by wszyscy inni zginęli.
Budową przypomina hydrant [opis jednej z bohaterek].
Przez krótką chwilę, a może nawet przez przerażająco długi szmat czasu traktowałem kogoś dobrze, z kolei ta osoba mnie dobrze traktowała. Miłość nie musiała mieć z tym nic wspólnego.
- Wiesz, tato... ty nigdy mnie nie przytuliłeś - zauważył pewnego razu, w dniu swych dwudziestych pieiwszych urodzin, jeden z moich trzech adoptowanych synów, który miał właśnie wyjechać do amazońskiej dżungli jako członek Korpusu Pokoju.
Więc przytuliłem go. Wzięliśmy się w ramiona. To było bardzo przyjemne. Niczym tarzanie się po dywanie z Wielkim Danem, psem, którego kiedyś mieliśmy.
Miłość kryje się tam, gdzie ją znajdujemy. Moim zdaniem szukanie jej to głupota.
Stryj dożył osiemdziesięciu siedmiu lat. Nie miał dzieci. Ukończył Harvard. Był emerytowanym agentem ubezpieczeniowym i współzałożycielem stanowego oddziału Anonimowych Alkoholików (...).
W każdym razie gdyby stryj Alex, ateista, znalazł się po śmierci przed obliczem świętego Piotra i wrotami niebios, to jestem pewien, że przedstawiłby się w następujący sposób: -Nazywam się Alex Vonnegut. Jestem alkoholikiem.
Starzec pisze swą autobiografię. Rozpoczyna ją od słów, które - zdaniem mojego świętej pamięci stryja - powinni wypowiadać sceptycy religijni w formie preludium do swych nocnych modlitw.
Oto te słowa: „Do wszystkich zainteresowanych”.
Hej ho.
„Hej ho” - często to teraz powtarzam. To coś w rodzaju starczej czkawki. Zbyt długo żyję.
Hej ho.
Liczą na to, że pewnego dnia zostaną niewolnikami Veiy Wiewióry-5 Zappy. Nie mam nic przeciwko temu.
Naprawdę postaram się zaprzestać pisania przez cały czas „Hej ho”.
Hej ho.
Galeniacy otrzymali skromne uposażenia, które im wydawały się kolosalne - tak prymitywne były płaty ich mózgów odpowiedzialne za zarabianie pieniędzy.
Chcieli jedynie, byśmy wspięli się o jeden mały szczebel wyżej na drabinie ludzkich osiągnięć. Z całego serca liczyli na to, że nauczymy się korzystać z toalety.
- Panie Grasso, będę osobiście bardzo rozczarowany, jeżeli po wybraniu mnie na urząd prezydenta nie powie pan do swych znienawidzonych krewniaków: „Bracie lub siostro, lub kuzynie, może byś tak, kurwa, wziął i wypierdolił latający pączek? Może byś tak, kurwa, wypierdolił Księżyc?!”
- Czy wie pan, co zrobią krewni, którym pan to powie, panie Grasso? - pytałem dalej. - Pójdą do domu i spróbują wykapować, jak być lepszym krewnym! I niech pan pomyśli, w o ile lepszej sytuacji pan się znajdzie, gdy te reformy zostaną wdrożone, a do pana podejdzie na przykład żebrak i poprosi o pieniądze.
- Nie bardzo rozumiem - odparł Grasso.
- Przecież to proste! Zapyta go pan: Jak masz na drugie imię, chłopie?” A on odpowie: „Ostryga-19” albo „Siko-ra-1”, albo „Malwa-13” czy coś w tym rodzaju. I wtedy może mu pan powiedzieć: Słuchaj, mydłku, tak się składa, że jestem Uranem-3. Masz sto dziewięćdziesiąt tysięcy kuzynów i kuzynek i dziesięć tysięcy braci i sióstr. Nie jesteś sam jak palec na tym świecie. Ja muszę się troszczyć o własnych krewnych. Może więc byś tak, kurwa, wziął i wypierdolił latający pączek? Może byś tak, kurwa, wziął i wypierdolił Księżyc?!
Isadore zamiata hall miotłą, którą zrobił z gałązek. Śpiewa jedną z dwóch piosenek, jakie zna. Tą drugą jest Sto lat.
- Nienawidzę ich - powiedziała Sophie.
- Proszę cię bardzo - odparłem. - O ile wiem, w nienawiści nie ma nic złego.
- To straszne - jęknął. - Jeżeli pan myśli, że to straszne - odparłem, pukając się czubkami palców w czoło - powinien pan zobaczyć, jak wygląda tutaj.