cytaty z książki "Lubiewo"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ja, mylący wtedy artyzm z paleniem, mylący bycie artystą z piciem, mylący pisanie z kurestwem.
- One wierzą w Boga?
- A jak cioty mogą nie wierzyć w Boga? Nawet w wielu bogów. Co chwilę na ulicy zza każdego rogu wychodzi jakiś młody bóg.
zostańmy przyjaciółmi, miłości grom już serca nie zapali, ale możemy zostać dobrymi kolegami, jak by chcieli ci z Poznania, przyjaźń, bliskość, inne wartości między nami niech zapanują, słowem - spierdalaj z mojego łóżka.
Najpierw przez pół życia człowiek się rzuca, żeby sobie kogoś znaleźć na stałe, ale o to trudno i to jeszcze w tych czasach. A też żeby być ważnym, być kimś. Potem przywyka się do samotności, nieważności i zaczyna się zabawa.
Niczego nie mają, wszystko muszą sobie dokłamać, dozmyślać, dośpiewać.
w ich języku spełnienia nie istnieją. Znają tylko wyrazy takie jak "głód", "niespełnienie", "zimny wieczór", "wiatr" i "chodź". Stałe przebywanie w wyższych rejonach dna...
Myślę tak sikając i obserwuję tę ich łazienkę... Przede wszystkim więc na wprost moich oczu na ścianie nad sedesem mam starannie wycięte z jakiejś gazety zdjęcie luja. Prowadzonego w kajdankach przez dwóch policjantów, też lujowatych. Może to ktoś znany, w każdym razie całkowicie ubezwłasnowolniony, a perwersja w tym, że nie da się sikając na to nie patrzeć. Dalej - pralka nie automatyczna, tylko „Frania” chodzi głośno, z kranu kapie, w misce doniczki z paprociami i banalnymi roślinami, jakie można spotkać na parapecie w każdym oddziale państwowej służby zdrowia. Patrzę na ich biedniutkie kosmetyki na pożółkłej, nie obudowanej kafelkami wannie, otwarty szampon „trzy zioła”, zakurzony pędzel do golenia, jakieś najtańsze toniki, kremy, szczoteczka do zębów w ostatnim stadium rozpadu - żółte włosie odchodzi na wszystkie strony. Pajęczyna w kubku do płukania zębów. Turpizm - tak bym to określił, ryzykując, że znowu będą mnie wyzywali od polonistów.
Nikt nie napisał historii życia pedalskiego, chyba że moczem na blaszanej ścianie.
Wśród heteryków 'całą gębą' nie ma miejsca na ironię, na grę, na cudzysłów, stylizację, nie mówiąc już o kampie. To największa różnica między nimi a nami. Są poważni i siedzą po uszy w twardej rzeczywistości codziennej, a my ich z przymrużeniem oka łechtamy naszymi manierami. Ale oni są tak poważni, że to łechtanie (pod bródką) tylko ich wkurwia, nie przechodzą na naszą stronę, wybuchają, bo wszystko traktują jako atak na ich heteryczny, poważny świat. Siedzą po uszy w swoich rolach społecznych, a my do nich z naszymi transgresjami, metamorfozami, przebierankami. My wszystko relatywizujemy. Oni nazywają się Sławek, Arek, Bogdan, a my im z naszymi pseudonimami. Siedzą po uszy w swoim regionie, symbolizowanym wiernością browarowi i drużynie, a my do nich z naszymi podróżami i niewiernością. Noszą się zawsze tak samo, a my do nich z farbą do włosów.
chciałbym dymem umieć wypisać w powietrzu słowa miłości, ale mój papieros dawno zgaszony.
Kto to są luje, kto to są luje. Boże, Bożenka, luje kto to są?! No, dobra, powiedzmy, że nie wiesz. Luj to sens naszego życia, luj to byczek, pijany byczek, męska hołotka, żulik, bączek, chłopek, który czasem wraca przez park, albo pijany leży w rowie, na ławce na dworcu, albo w zupełnie nieoczekiwanym miejscu. Nasi Orfeusze pijani! Bo przecież ciota nie będzie się lesbijczyła z inną ciotą! Potrzebujemy heteryckiego mięsa! Luj może też być pedałem, byle był prosty jak dąb, nieuczony, bo z maturą to już nie chłop, tylko jakiś inteligencik. Żadnych min nie może robić, musi mieć gębę jak udo, po prostu obciągnięty skórą futerał, nic tam się nie może ukazywać, żadne uczucie! I gdzie znajdziesz takiego w tych barach dla pedałów? Znane są dziesiątki przykładów na to, że hetero luje idą z ciotami po dobroci, w łóżku zachowują się jak pedały i dopiero potem nagle dostają ataku agresji i
kradną, zabijają, towar upłynniają... Nieraz już są na schodach, już wracają do domu. Zawołasz, zapytasz o coś - wrócą się i jebną w pysk. Jakby na siebie wściekli.
Dżesika przynajmniej do czasu zdawała sobie sprawę, że to tylko złudzenie, że jej brudne rękawiczki z targu nie są tymi cackami z jagnięcej skórki, a wódka pita w nocy na zajezdni tramwajowej nie jest szampanem. Że to trochę tak na niby, żeby łatwiej było wychylić ten kielich jej życia, które bynajmniej nie smakowało jak szampan.
A spotykam znajomego z dawnych lat, co się wybija w życiu, robi interesy. No nic. On patrzy na mnie, jak na ostatnią kurwę, jakbym pod dworzec na Gwarną chodziła. Zresztą - przecież chodzę. Kurwą ci jestem nie lada... I tak słucham, co on mi tam gada, ale jakoś tak
mnie to słodko nie dotyczy, bo jakieś raty, proszę ja ciebie. Raty ma, a pracę traci. Myślę sobie, jeszcze mi tylko raty do szczęścia potrzebne. Taka mnie refleksja filozoficzna natchnęła.
Myślałam, że zemdleję. Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że już sam fakt posiadania telewizora jest podejrzany...
Na parterze zamknięty kiosk dla chorych oferował najbardziej banalne produkty, takie jak karty telefoniczne, soczki albo numery pisma „Detektyw”, aby pacjenci nie nudzili się i oczekiwanie na śmierć własną skracali sobie czytaniem o śmierci cudzej.
Wśród heteryków „całą gębą” nie ma miejsca na ironię, na grę, na cudzysłów, stylizację, nie mówiąc już o kampie.
Przeginanie się” to udawanie kobiet – jakimi je sobie wyobrażają – wymachiwanie rękami, piszczenie, mówienie „ależ przestań” i „Boże, Bożenka”. Albo podchodzenie do miśka, kładzenie mu ręki pod brodę i mówienie:
-Główkę, szczeniaczku, wyżej trzymaj, jak do mnie rozmawiasz. – Wcale nie chcą być kobietami, chcą być przegiętymi facetami.
jak ona się wystroiła, z jakiego lumpeksu!
zielona kurtka i taka kolorowa opaska ze szmatek na głowie.
różowe getry.
i te oczy niebieskie, i te sznyty na rękach, i ten głosik anielski, rzęsy blond.
usiadłyśmy w hollu.
siedzimy, palimy te extra mocne, a może i carmeny specjalnie na tę okazję kupiłyśmy...
To jest ohydne. Ohydne i ciekawe jednocześnie. Nie opublikuję tego przecież. No bo jak? Co ja mam z tego zrobić? Reportaż dla 'Polityki'? 'Na własne oczy'? Jak? Można zrobić o tirówkach, o złodziejach, o zabójcach, o złomiarzach, o zdrajcach, a tylko o tym jakoś nie da rady. Choć nikt tu nikomu nie wyrządza krzywdy. Nie ma języka, żeby o tym mówić.
zamknięty kiosk dla chorych oferował najbardziej banalne produkty, takie jak karty telefoniczne, soczki albo numery pisma „detektyw”, aby pacjenci nie nudzili się i oczekiwanie na śmierć własną skracali sobie czytaniem o śmierci cudzej.
widać, jak mało potrzeba ludziom do życia, gdy „żyją” innymi sprawami, gdy ich mieszkanie to tylko poczekalnia.
Okazuje się, że dno ktoś specjalnie dla nich wymościł trocinami i szmatami.
cały zachód jest jak elektryczne wesołe miasteczko podłączone do prądu. tak samo migające światełkami, bez względu na to, czy się weselisz, czy właśnie zdychasz w metrze.
moja wyobraźnia przylepiła go sobie do tego wizerunku, bo człowiek nie może długo kochać się w samych literkach.
To jest ohydne. Ohydne i ciekawe jednocześnie. Nie opublikuję tego przecież. No bo jak? Co ja mam z tego zrobić? Reportaż dla „Polityki”? „Na własne oczy”? Jak? Można zrobić o tirówkach, o złodziejach, o zabójcach, o złomiarzach, o zdrajcach, a tylko o tym jakoś nie da rady. Choć nikt tu nikomu nie wyrządza krzywdy. Nie ma języka, żeby o tym mówić, chyba, że „dupa”, „chuj”, „obciągać”, „luj”. Chyba żeby tak długo powtarzać te słowa, aż wypiorą się z całego koszarowego nalotu. Jak słowo „pochwa” w Monologach waginy. Nie dziwię się, że nikt nigdy nie napisał o tym reportażu!
Na stole ląduje nalewka własnej roboty. Smakuje ziołami, jest mętna, mocna i trochę zbyt miętowa. Pijemy, palimy. Rozkręcają się. O tym, że teraz to już nie jest to. Nie ma żoł-nierzy, nie ma parku, a pedały bawią się w nowoczesnym i eleganckim barze, w którym jest modnym bywać każdemu, pełno tam dziennikarzy i elitki. Ale to nie są już pedały, tylko geje. Solarium, techno, fiu - bździu. I nikt tam nie ma już poczucia ani brudu, ani występku. Wszystko w ramach zabawy. A kiedyś... Kiedyś stało się na ulicy, pod szaletem i od razu było wiadomo, że to ma coś wspólnego z brudem.
Na stole ląduje nalewka własnej roboty. Smakuje ziołami, jest mętna, mocna i trochę zbyt miętowa. Pijemy, palimy. Rozkręcają się. O tym, że teraz to już nie jest to. Nie ma żołnierzy, nie ma parku, a pedały bawią się w nowoczesnym i eleganckim barze, w którym jest modnym bywać każdemu, pełno tam dziennikarzy i elitki. Ale to nie są już pedały, tylko geje. Solarium, techno, fiu - bździu. I nikt tam nie ma już poczucia ani brudu, ani występku. Wszystko w ramach zabawy. A kiedyś... Kiedyś stało się na ulicy, pod szaletem i od razu było wiadomo, że to ma coś wspólnego z brudem.