cytaty z książki "Nadzieja umiera ostatnia"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nieraz wtedy myślałam o religijnych postach, zwłaszcza w związku ze świętem Jom-Kipur, kiedy to ludzie dobrowolnie czczą w ten sposób Boga. Przysięgłam wówczas, że o ile przeżyję wojnę i będę miała co jeść, nigdy nie narzucę sobie żadnego postu. Ślubując to wywierałam świadomie i z satysfakcją zemstę na owym Bogu, w którego wierzono w domu moich rodziców, który opuścił nas wszystkich w nieszczęściu, który tu, w hitlerowskich obozach zagłady, okazał się wymysłem oszukańczych kapłanów, nakazujących miłość i szacunek dla niego, strach przed jego sprawiedliwością!
[...]
Pewnego dnia, gdy mijaliśmy kolumnę Żydów z Węgier, nasza banda robotnicza zatrzymała się na chwilę. Podczas tej krótkiej przerwy znalazłem się blisko młodego małżeństwa, którego matka trzymała na rękach niemowlę. To płakało. Ojciec spojrzał na zegarek, potem na słomiany kosz, z którego wystawała butelka dla dziecka, zapytał nas, „miejscowych”, czy daleko jest do obozu pracy i baraków osady żydowskiej w Birkenau, jakby było już prawie pory karmienia dziecka. Do komór gazowych pozostało zaledwie kilka metrów. Nikt nie odpowiedział na jego pytanie.
[...]
Ludzie zwiedzają obóz jak wiele innych muzealnych zabytków, słuchają rzeczowych wyjaśnień, które dla mnie brzmiały banalnie, mimo że używa się w nich ciągle słów: "strasznie, okropnie, brutalnie" itp. Słowa tylko, puste jakieś.
[...]
W chwilach trudnych, niebezpiecznych mawiała: «Bardzo, bardzo chcę żyć i widzieć klęskę naszych oprawców, dlatego robię i zawsze będę robić wszystko, co w mojej mocy, aby przeżyć, wyrwać się z ich szponów! Ale jeśli to się nie uda, nic nie da się zrobić. Umiera tylko raz. Chociaż będę żałować życia, nie boję się śmierci!.
[...]
Ludzie zwiedzają obóz jak wiele innych muzealnych zabytków, słuchają rzeczowych wyjaśnień, które dla mnie brzmiały banalnie, mimo że używa się w nich ciągle słów: "strasznie, okropnie, brutalnie" itp. Słowa tylko, puste jakieś.
[...]
Wszyscy ci zmarli, zamordowani przyjaciele, przyjaciele z zabaw dziecięcych w getcie warszawskim żyją w mojej pamięci.
Uczyłam się chętnie. Bardziej jednak lubiłam czytać książki. Przesiadywałam nad nimi do późna w nocy przy śmierdzącej lampie karbidowej, przy świeczce lub gazowym płomyku, który często stanowił jedyne oświetlenie naszego pokoju. Matka zagarniała mnie do łóżka, a ja wykręcałam się, mówiłam: "Już, już", "Za chwilę", "Jeszcze trochę" - aż wreszcie matka zniechęcona daremnym upominaniem zasypiała z resztą rodziny, ja zaś, niejednokrotnie drętwiejąc z zimna, nie kładłam się, dopóki nie skończyłam lektury. Nauka i książki w tych strasznych czasach przenosiły mnie w inny świat, w świat wolny od hitlerowców, gett i mordów.
[...]
Nadzorcy pilnujący nas w pracy rzucali czasem psom mięso, a potem dawali nam resztki kości do gryzienia... .