cytaty z książki "Prisoners of Geography: Ten Maps That Tell You Everything You Need to Know About Global Politics"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jeśli uda im się uniknąć poważnego konfliktu z Japonią i USA, jedynym prawdziwym zagrożeniem dla Chin będą one same.
Jednak to geografia — oraz historia kształtowania się państw w narzuconych przez nią warunkach — pozostaje kluczem do zrozumienia dzisiejszego świata oraz naszej przyszłości.
Mocarstwa kolonialne ustanawiały sztuczne granice szkicowane na papierze, kompletnie ignorując fizyczne realia dzielonych regionów. Granice te są teraz kreślone od nowa przy użyciu przemocy. Proces ten trwać będzie przez kolejne lata, a gdy się zakończy, mapa polityczna będzie zupełnie inna, niż jest obecnie.
W tym samym czasie dyplomaci i stratedzy wojskowi wygrzebują stare, zakurzone mapy i widzą na nich, że chociaż zagrożenie ze strony Karola Wielkiego, Napoleona, Hitlera i Sowietów dawno minęło, Nizina Środkowoeuropejska, Karpaty, Morze Bałtyckie i Północne wciąż są na swoim miejscu.
Europejczycy nanieśli na mapy atramentowe linie niemające żadnego przełożenia na rzeczywistość, i stworzyli tym samym najbardziej sztuczne granice, jakie widział świat. Obecnie granice te rysowane są na nowo — tym razem nie atramentem, lecz krwią.
Na Bliskim Wschodzie władza należy do tego, kto w ręku trzyma karabin. Gdyby nawet część porządnych obywateli Misraty w Libii zdecydowała się założyć partię liberalno-demokratyczną i rozpocząć kampanię o prawa dla gejów, to nic z tego nie wyjdzie, jeśli lokalna, de facto, „władza” najzwyczajniej wystrzela wszystkich gejów i demokratów. Idealnym przykładem jest Iran: demokratyczny jedynie w teorii, bynajmniej nie liberalny, gdzie na porządku dziennym jest mordowanie ludzi za orientację homoseksualną.
Niemniej jednak Brazylia będzie wciąż drogą gospodarczą i dyplomatyczną dążyć do osiągnięcia statusu południowoamerykańskiego mocarstwa. Państwo to jest z natury pokojowo nastawione, jego polityka zagraniczna wyklucza interwencje zbrojne na terytorium innych państw, a ewentualna wojna z którymś z jej sąsiadów wydaje się bardzo mało prawdopodobna. Brazylii udało się utrzymać dobre relacje ze wszystkimi jedenastoma krajami w Ameryce Południowej, pomimo że graniczny aż z dziewięcioma z nich.
Władimir Putin jest człowiekiem religijnym, zagorzałym orędownikiem Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Niewykluczone zatem, że codziennie wieczorem, kładąc się spać, modli się do Boga w tych słowach: "Dlaczego nie stworzyłeś gór na Ukrainie"?
Fakt, że Ukraina uzależniona była od rosyjskich dostaw energii, czynił jej neutralną pozycję dopuszczalną, aczkolwiek irytującą. Ale prozachodnia Ukraina z ambicjami dołączenia do dwóch potężnych sojuszy Zachodu, stawiająca rosyjski dostęp do portu na Morzu Czarnym pod znakiem zapytania? Ukraina mogąca któregoś dnia mieć na swoim terenie bazę marynarki wojennej NATO? O tym nie mogło być mowy.
Bismarck powiedział kiedyś, że "jakieś przeklęte błazeństwo na Bałkanach" wywoła wielką wojnę.
Dzisiaj wielu Afrykanów wciąż uwięzionych jest przez podyktowane przez europejską politykę podziały geograficzne oraz przez narzucone przez naturę, hamujące rozwój bariery. W takich warunkach populacje zmuszone są budować swój współczesny dom, a niektórym udaje się nawet rozwinąć sprawną, dynamiczną gospodarkę.
Współczesne wojny domowe są po części efektem tego, że w przeszłości koloniści powiedzieli różnym narodom, że są one jednym narodem zamieszkującym jedno państwo. Później, kiedy kolonistów przepędzono już z kontynentu, w każdym z państw wyrósł jeden dominujący lud, który rościł sobie pretensje do władzy nad pozostałymi. Efektem była oczywiście przemoc.
Geografia była od zawsze swego rodzaju więzieniem. Więzieniem, które dyktuje, czym dane państwo jest lub czym może być. Więzieniem, którego mury przez wieki ograniczały poczynania największych światowych przywódców.
Powodem, dla którego ugrupowania takie jak Al-Kaida czy ostatnio Państwo Islamskie zyskują poparcie, jest upokorzenie doznane ze strony kolonistów oraz upadek panarabizmu i konceptu państwa arabskiego. Przywódcom arabskim nie udało się zapewnić ludowi dobrobytu i wolności, toteż zapewnienia islamistów o rozwiązaniu wszystkich problemów są niezwykle kuszące dla ludności zamieszkującej region naznaczony toksyczną mieszanką religijności, bezrobocia i ucisku. Islamiści przywołują czasy, gdy imperium rządzone przez religię islamu znajdowało się w czołówce pod względem technologii, sztuki, medycyny i polityki. Za ich sprawą na Bliskim Wschodzie odżył pradawny strach i odwieczna podejrzliwość wobec „innych”.
Nowe realia geograficzne, takie jak zmiany klimatyczne, niosą nowe szanse i wyzwania. Globalne ocieplenie może spowodować masowe migracje ludności. Jeżeli Malediwy, podobnie jak wiele innych wysp, faktycznie mają zniknąć przykryte falami, odczują to nie tylko ci, którzy opuszczą swoje domy, nim będzie za późno, lecz i kraje, do których udadzą się uciekinierzy.
Szacuje się, że 25% Brazylijczyków mieszka w okrytych złą sławą fawelach. Trudno jest uczynić bogatym kraj, w którym co czwarty obywatel żyje w biedzie. Nie oznacza to, że Brazylia nie jest rosnącym w siłę mocarstwem. Wzrost ten będzie po prostu ograniczony.
Jeśli mamy sięgnąć po gwiazdy, napotkanym na drodze wyzwaniom trzeba będzie stawiać czoło wspólnie: przemierzać wszechświat nie jako Rosjanie, Amerykanie czy Chińczycy, lecz jako przedstawiciele ludzkości. Jednak na razie, choć udało nam się wyrwać z okowów grawitacji, wciąż tkwimy uwięzieni we własnych umysłach, skrępowani podejrzliwością wobec „innych” i tym samym skazani na odwieczną pogoń za surowcami. Przed nami wciąż długa droga.
Lód się cofa, nie ma co do tego wątpliwości. Zdjęcia satelitarne jasno pokazują, że przez ostatnią dekadę lód się skurczył, pod znakiem zapytają stoją natomiast przyczyny tego zjawiska. Większość naukowców twierdzi, że odpowiedzialny jest człowiek, bynajmniej nie zmiany klimatyczne, a planowana eksploatacja odkrytych niedawno zasobów tylko przyspieszy proces.
Efekty topniejącego lodu będą odczuwalne nie tylko w Arktyce. Podnoszący się w konsekwencji poziom mórz grozi powodzią nawet w krajach tak odległych jak Malediwy, Bangladesz czy Holandia. Ten pewnego rodzaju efekt domina powoduje, że Arktyka jest problemem nie tylko regionalnym, ale i globalnym.
Nie istnieje w zasadzie jeden najważniejszy czynnik geograficzny. Góry nie są wcale ważniejsze od pustyń, tak samo rzeki od dżungli. W różnych obszarach planety różne zjawiska geograficzne będą miały największy wpływ na poczynania ludzi, dyktując im, co mogą, a czego nie mogą.
Perspektywa utraty jedynego niezakłóconego działalnością człowieka regionu na świecie jest nieunikniona. Według niektórych prognoz pogodowych do końca stulecia lód na Arktyce będzie całkowicie zanikał w sezonie letnim, istnieje też kilka prognoz mówiących, że dojdzie do tego dużo wcześniej. Pewne jest natomiast, że zmiany, jakkolwiek gwałtownie by postępowały, już się zaczęły.
Podobnie jak Ukraińcy Gruzini rozumieją prawdziwość powtarzanego przez wszystkich prawidła: Waszyngton jest daleko, Moskwa blisko.
Decyzje i wydarzenia, konflikty międzynarodowe i wojny domowe mogą być w pełni zrozumiałe wyłącznie wtedy, gdy pod uwagę weźmiemy nadzieje, obawy oraz uprzedzenia sformułowane na podstawie historii, i o tym, że te ostatnie podyktowane są przez otaczające nas ukształtowanie przestrzeni — geografię, w której rozwinęły się jednostki, społeczności i państwa.
Wioski leżące na wybrzeżach Morza Beringa i Morza Czukockiego musiały zostać przeniesione z powodu niszczejącej linii brzegowej oraz zanikających terenów łowieckich. Region czeka biologiczne przetasowanie. Zaobserwowano przemieszczające się niedźwiedzie oraz lisy polarne, przestrzeni życiowej zaczyna brakować morsom, a ryby, nieświadome granic terytorialnych, przemieszczają się na północ, likwidując obszary łowieckie należące do jednych państw i zasilając te należące do innych.
Wpojone przez własną historię poczucie bezpieczeństwa i jedności Stanów Zjednoczonych sprawiły, że Amerykanie przeceniają siłę argumentu mówiącego, że ciężka praca i demokratyczne wybory zatryumfują nad atawistycznym, głęboko zakorzenionym strachem przed „innymi”, czy będą nimi sunnici, szyici, Kurdowie, Arabowie, muzułmanie czy katolicy. Kierują się przekonaniem, że ludzie z natury chcą żyć wspólnie, w grupie, podczas gdy wielu z nich, z uwagi na własne doświadczenia, nie zamierza nawet spróbować i wybiera życie naznaczone podziałami. Ta smutna refleksja nad ludzkością jest trudną do zaakceptowania prawdą, która znajduje swoje potwierdzenie na kartach historii każdego zakątka świata. Dzięki działaniom Amerykanów prawda ta, chwilowo ukryta przed naszymi oczami, wyszła na jaw.
Od trzydziestu lat często słyszy się o nieuchronnym, a nawet trwającym już schyłku ery Stanów Zjednoczonych. Nie było to prawdą w przeszłości, nie jest to prawdą dziś. USA są najbardziej rozwiniętym krajem świata, absolutnie dominującym mocarstwem, które niedługo stanie się energetycznie samowystarczalne i które przeznacza więcej środków na badania i rozwój militarny niż pozostałe kraje członkowskie NATO razem wzięte. W przeciwieństwie do Europy i Japonii jego populacja nie starzeje się, a według przeprowadzonego w 2013 roku przez Instytut Gallupa badania co czwarta osoba zamierzająca wyemigrować ze swojego państwa umieszcza USA na pierwszym miejscu wśród krajów, do których chciałaby się przesiedlić.
W naszym świeżo zglobalizowanym świecie możemy dzięki technologii wykorzystać wszystkie szanse, jakie daje nam Arktyka. Możemy przezwyciężyć naszą pazerną naturę i rozegrać tę grę uczciwie, z korzyścią dla wszystkich.