cytaty z książki "Love`s Executioner and Other Tales of Psychotherapy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jednym z warunków dobrego związku z drugim człowiekiem jest założenie, że nigdy nie będzie go można w pełni poznać.
Pierwszym krokiem w każdej zmianie jest przyjęcie odpowiedzialności za swoje życie. Jak bowiem możemy je zmieniać jeśli nie czujemy się za nie odpowiedzialni?
[Nietzsche] [...] podobno powiedział, że przy pierwszym spotkaniu wiesz o kimś wszystko, a przy następnych spotkaniach coraz bardziej oddalasz się od swojego pierwszego, prawdziwego wglądu. Bardzo cenię Nietzschego i ten cytat zastanowił mnie. Być może przy pierwszym spotkaniu mechanizmy obronne rozluźniają się - może dlatego, że nie wiemy jeszcze, jaką personę przywdziać na okoliczność danej znajomości. Może pierwsze wrażenia są rzeczywiście prawdziwsze niż drugie czy trzecie. Ale daleka jest droga od wrażeń do komunii dusz. Poza tym Nietzsche, choć był mędrcem w wielu dziedzinach, nie nadaje się raczej na przewodnika w kwestii związków międzyludzkich - nie było chyba na świecie bardziej samotnego i wyizolowanego człowieka.
Dwa ptaki ze złamanymi skrzydłami nigdy nie wzlecą, choćby nie wiem jak sobie pomagały. W końcu muszą się od siebie oderwać, by oddzielnie poskładać swoje poranione skrzydła i pozwolić im się zrosnąć.
Każdy związek się kiedyś kończy, w ten czy inny sposób. Nie ma gwarancji na całe życie. To tak, jakbyś odmawiała sobie radości oglądania wschodu słońca tylko dlatego, że ono zajdzie wieczorem, a ty tak nie lubisz, kiedy ono zachodzi.
Najbardziej boją się śmierci ci, którzy nie żyli w pełni. Można pokusić się o sformułowanie ogólnej prawdy: im bardziej niespełnione życie, im więcej niezrealizowanego potencjału, tym większy lęk przed śmiercią.
Bardzo dobrym i praktycznym narzędziem terapeuty jest skupienie się na procesie. Możemy myśleć o procesie jako o czymś przeciwstawnym do treści. W rozmowie treść to wypowiedziane słowa i sprawy, które się omawia; proces natomiast to sposób, w jaki wyrażona jest treść. Szczególnie ważne jest tu to, co dany sposób komunikowania się mówi o charakterze relacji między uczestnikami rozmowy.
Jedno widziało w drugim odbicie swego własnego błagalnego, zranionego spojrzenia i brało je za wyraz pragnienia i pełni. Byli jak ptaszęta ze złamanymi skrzydłami i myśleli, że wzlecą, gdy się połączą. Ludzie, którzy czują się "wybrakowani" w środku, nigdy nie zostaną uzdrowieni przez złączenie się z inną pustą wewnętrznie osobą. Dwa ptaki ze złamanymi nigdy nie wzlecą, choćby nie wiem jak sobie pomagały. W końcu muszą się od siebie oderwać, by oddzielnie poskładać swoje poranione skrzydła i pozwolić im się zrosnąć.
Jednym w wielkich paradoksów życia jest fakt, że samoświadomość rodzi lęk. Stopienie się z innym likwiduje lęk w radykalny sposób, czyli przez eliminację samoświadomości. Osoba, która się zakochała i weszła w błogi stan zlania się z innym, przestaje być refleksyjna, ponieważ jej zadające pytania i samotne ja (i związana z nim, nacechowana lękiem izolacja) roztapia się w my. W ten sposób człowiek pozbywa się lęku, ale traci siebie.
Psychiczna "pustka" jest użytecznym pojęciem w leczeniu ludzi z zaburzeniami związanymi z jedzeniem.
Czasem bagatelizuje się lęk przed śmiercią - przecież jest uniwersalny, któż nie wie o śmierci i nie boi się jej? Ale co innego wiedzieć o śmierci w ogóle i otrząsnąć się raz czy dwa razy na wieść o niej, a co innego bać się swojej własnej śmierci, czuć że zbliża się w każdym włóknie jestestwa. Tego rodzaju świadomość śmierci oznacza "bojażń i drżenie", które zdarzają się niezwykle rzadko, czasem raz lub dwa razy w całym życiu.
Zaleca się ustalanie z góry czasu terapii, gdyż zwiększa to jej skuteczność.
Owo powszechne wyrzucanie sobie, iż "nie zrobiło się tego, co się powinno było zrobić" wynika między innymi, z ukrytego pragnienia kontrolowania tego , czego nie da się kontrolować. Jeśli nie zrobiło się wszystkiego, co należało, to znaczy, że można było coś zrobić - pocieszająca myśl, która osłania nas przed naszą całkowitą bezradnością w obliczu śmierci.
Najważniejsza w terapii jest relacja, to ona uzdrawia.
Mów o swoim życiu z należną mu powagą.
Każda decyzja wymaga jakiejś formy wyrzeczenia się, każdemu tak odpowiada jakieś nie, każda decyzja eliminuje i niszczy inne możliwości.
Zawsze miał trudności z wystąpieniami publicznych. Niezwykle wrażliwy na najmniejszą krytykę, często, jak sam to określił, robił z siebie widowisko, ostro atakując każdego, kto ośmielił się powiedzieć choć słowo krytyki na temat jego prezentacji.
Powodem takich reakcji mogą być kłopoty z granicami. Naturalne jest, że reagujemy obronnie, jeśli ktoś zaatakuje samo centrum naszej istoty, wtedy bowiem stawką jest nasze przetrwanie. Ale Carlos rozciągnął granice swej osoby i włączył w nie pracę. W konsekwencji na krytykę swej pracy reaguje tak, jakby ktoś przypuszczał śmiertelny atak na jego osobę i zagrażał jego przetrwaniu.
Zachęcam, aby nauczyć się odróżniać swoją centralną jaźń os swoich cech peryferyjnych i czynności, które wykonuje.
Nie ma rozwiązania dla egzystencjalnej izolacji i terapeuci muszą przestrzegać przed fałszywymi rozwiązaniami. Próby ucieczki od tego rodzaju izolacji mogą sabotować nasze związki z ludźmi. Wiele przyjaźni i wiele małżeństw rozpadło się, ponieważ zamiast dbać o kontakt między sobą i troszczyć się o siebie, ludzie traktowali drugą osobę jako tarczę chroniącą ich przed izolacją.
[Terapeuci] dzięki temu, iż mają dostęp do najgłębszych uczuć i najskrytszych tajemnic pacjenta, ich reakcje zawsze mają dla pacjenta niezwykłe, wyolbrzymione znaczenie, NIE MAJĄCE POKRYCIA W RZECZYWISTOŚCI.
Wskazałbym,że gra rolę kruchej, słabej istoty, by uniemożliwić otwartą, poważną rozmowę, której tak pragnęła.
O wiele lepiej zapomnieć, o czym się mówiło podczas sesji i potem się zmienić,niż dokładnie pamiętać każde słowo,ale się nie zmieniać (opcja znacznie popularniejsza).
Oczywiście, że to ona dała mu tę władzę, aby wyprzeć się swojej wolności i odpowiedzialności za kształtowanie własnego życia. Ale wcale nie chciała odzyskać tej wolności; pożądała uległości i poddaństwa.
Ostatnim darem, jaki może dać rodzic dzieciom jest nauczenie ich własnym przykładem, jak umierać ze spokojem i godnością.
Nigdy nie zabieraj niczego, jeśli nie masz w to miejsce nic lepszego do zaoferowania. Strzeż się ponadto ogołacania pacjenta, który nie może (jeszcze) znieść mroźnego powiewu prawdy.
Wszystkie znaczące uczucia, pojawiające się w trakcie terapii u pacjenta czy u terapeuty muszą wyjść na światło dzienne i zostać zakomunikowane - jeśli nie przez jeden kanał, to przez inny - werbalnie lub niewerbalnie. Jeśli pojawiło się coś ważnego w relacji a nie mówi o tym ani pacjent ani terapeuta to wówczas nie da się pracować nad innymi ważnymi rzeczami.
Sokratejska sentencja: "życie niepoddawane badaniu nie jest warte życia".
Nie ma rozwiązania dla egzystencjalnej izolacji i terapeuci muszą przestrzegać przed fałszywymi rozwiązaniami. Próby ucieczki od tego rodzaju izolacji mogą sabotować nasze związki z ludźmi. Wiele przyjaźni i wiele małżeństw rozpadło się, ponieważ zamiast dbać o kontakt między sobą i troszczyć się o siebie, ludzie traktowali drugą osobę jako tarczę chroniącą ich przed izolacją.
Betty była rozpaczliwie samotna i przetrwała swą izolację tylko dzięki pielęgnowaniu mitu, że jej osobiste życie toczy się gdzieś indziej. Jej przyjaciele i znajomi byli gdzieś indziej, nie tutaj - nie w Kalifornii, lecz w Nowym Jorku, w Teksasie, w przeszłości. Wszystko, co ważne w życiu, było gdzieś indziej. Zacząłem podejrzewać, że pojęcie "tutaj" nie istnieje dla Betty.
(Moja odpowiedzialność utkwiona w przeszłości).
Ulotne myśli, fale elektromagnetyczne pojawiające się w jakimś obcym umyśle, nie mają żadnej mocy przenikania do twej egzystencji, jest ona, by tak rzec, nieprzepuszczalna.
(...) najbardziej boją się śmierci ci, którzy nie żyli w pełni. Można pokusić się o sformułowanie ogólnej prawdy: im bardziej nie spełnione życie, im więcej nie zrealizowanego potencjału, tym większy lęk przed śmiercią.
Koncepcja "leczenia" psychiatrycznego pełna jest wewnętrznych sprzeczności. Samo słowo "leczenie" implikuje, że pacjent i psychiatra nie są równymi sobie partnerami ani też sprzymierzeńcami w pełnym tego słowa znaczeniu. I to jest od początku wiadome. Jeden jest "chory", a drugi "zdrowy", i ten ostatni ma zastosować swoje zawodowe umiejętności, aby obiektywnie zbadać przyczyny "choroby" pacjenta. Nierówność między jednym a drugim pogłębia fakt, iż pacjent płaci za leczenie. Co więcej, mówiąc, że traktujemy kogoś po partnersku jak równego sobie, implikujemy, że nie ma między nami partnerstwa ani równości i trzeba to przezwyciężyć albo ukryć, zachowując się tak, jakby ta druga osoba była nam równa.
Wielu umierających pacjentów powiedziało mi, że najstraszniejszą rzeczą w umieraniu jest to, że umiera się w samotności. Jednak nawet w chwili śmierci obecność drugiej osoby może przebić ściany izolacji. ,,Chociaż jesteś sam w swojej Łodzi, otuchy dodają ci światła innych ludzi, płynących w pobliżu".
Sens wyłania się z sensownego działania i postępowania; im bardziej planowo i rozmyślnie go szukamy, tym mniej prawdopodobne jest, że go znajdziemy.
,,Życie niepoddawane badaniu nie jest warte życia".