cytaty z książki "Niedziela, która zdarzyła się w środę"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Murzyni wymyślili jazz, a Polacy disco polo.
Było po drugiej w nocy z czwartku na piątek. Ewa Molak przesuwała się po stacjach. Na 68,03 FM ktoś zapytał: -Czy czasy, w których żyjemy, bardziej nas budzą, czy gubią?
Zaraz zadzwonił mężczyzna, który udowadniał, że nowa Polska daje nowe możliwości. Radio go pochwaliło.
Drugi, znacznie młodszy, z Sochaczewa opowiedział, że cieszy się z nowej Polski, bo nie ma teraz obowiązku meldunkowego i on, gdy straci pracę w jednej miejscowości, przemieszcza się do drugiej. Jak w Stanach. Właśnie przestał być murarzem w Mławie i będzie bufetowym w metrze, metro ma hotel robotniczy. Stwierdził, że w życiu trzeba się przystosować. Radio wyraziło podziw.
Następny mężczyzna okazał się inżynierem bez pracy. Zbiera butelki po śmietnikach. Ewa Molak nie wytrzymała.
Trzy staruszki przybyły do lumpeksu trzymając się za ręce.
-My mamy swoją solidarność - opowiada staruszka w czapce z pomponem. - Mieszkamy razem, bo tak taniej.
-My we dwie od dawna jesteśmy w komunie i Helę wzięłyśmy. Jak idziemy przez jezdnię, to trzymamy się za ręce, żeby jak nas ktoś zabije, to od razu trzy. U nas jest podział: Aniela czyta, bo ma oczy, Hela gotuje, bo ma smak, a ja porządkuję, bom najmłodsza. Ale czy mamy jakieś marzenia? Anielka, ty masz?
-Mam: na razie to bym chciała, żeby Krystal okazała się siostrą Alexis, bo może wtedy Alexis byłaby dla niej bardziej ludzka?
Można zaśpiewać wprost: "Och, Izka, daj dla mnie pyska" lub: "Mała Piggi, zdejmij figi, pokaż, co tam masz".
Można ze szczegółami: "Majteczki w kropeczki. Ło ho ho ho. Bielutki staniczek. Ło ho ho ho. Maleńki guziczek. Ło ho ho ho".
Można romantycznie: "Rzeki przepłynąłem, góry pokonałem, wielkim lasem szedem, nocy nie przespałem. Żeby ciebie spotkać w małym kącie świata. Żeby z tobą zostać na calutkie lata".
Można oryginalniej: "Bara, bara, bara, riki, tiki, tak. Jeśli masz ochotę, daj mi jakiś znak".
- Jakie prawdziwe słowa - oznajmiła Bernardetta. -Słyszę i jakbym wszystkich znajomych z naszej wioski widziała. Ja nie cierpię tych poetów, co uczą o nich w szkole. Czujesz to?
- Mogę zrozumieć - mówię.
- Bo przecież ci poeci odeszli, poumierali wszyscy, na przykład Baczyńskiego to na wojnie zabili. Tacy poeci nie przemawiają do dzisiejszego człowieka. A już do dziewczyn z mojej klasy w ogóle. A Bayer Full pisze o nas: "Hej ha, kto da radę da?". Ta piosenka mówi, jak się zachowujemy na imprezach narodowych. "Nie bawisz się, to poszła won".
Obrońca chodnika z TVP Paweł Pitera ocenia: - Przez pięćdziesiąt lat robiono wszystko, żeby poezja Leśmiana trafiła pod strzechy i nic z tego nie wychodziło, bo żaden chłop przy zdrowych zmysłach nie będzie czytał Leśmiana. A teraz jadę na dyskotekę do Janówka i widzę chłopaka z dziewczyną trzymających się zaręce i zasłuchanych w "Wyznanie" Leśmiana z muzyką Sławka Świerczyńskiego z zespołu Bayer Full. To znaczy, że Sławek Swierczyński jest lepszym menadżerem kultury niż cały mecenat kulturalny PRL.
- Ale disco polo jest banalnie proste - zaznaczam.
- Jak ma się sprzedawać, to musi być proste. Gdyby było skomplikowane, toby kupowali Konwicki z Holubkiem, bo oni lubią, jak jest skomplikowane.
- Jak śmie pan Szczygieł napisać "Onanizm polski"? Sugeruje ten tytuł, że wszyscy Polacy i Polki się onanizują. "Onanizm w Polsce" byłby odpowiedniejszy, bo sugerowałby, że jest to jeden z problemów, mniejszych czy większych - proponuje Krystyna J., lekarka z Koła.
Najbardziej zbulwersował Krystynę J. fragment o onanizmie w wojsku:
- Tyle się mówi o bohaterstwie Polaków, wojska polskiego, oficerów i szeregowych, tyle pomników męczeństwa, Katynia, tyle sztandarów pięknie haftowanych, pochylonych nad grobami żołnierzy, czemu więc w ludzkich mózgach ma się zarejestrowac żołnierz polski onanizujący się na warcie lub żołnierze masturbujący się w kąpieli. To są szkody moralne. Testowałam tekst "Onanizm polski" w czasie niedzielnego śniadania. Wszyscy moi dorośli nie mogli przełknąć filiżanki kawy ani skibek, mieli po prostu odruchy wymiotne.
Schodzimy przez grotę największych grzeszników. Strop jest tak niski, że na kolanach trzeba przejść przed trzema grzesznikami: Stalinem, Hitlerem i Urbanem. Palą ich płomienie wyklejone ze szkła na ścianie. Płaskorzeźba - głowa Urbana wisi pod samym sufitem. Urbanowi z ust wystaje długi, czerwony jęzor.
- Wszystko to moje projekty - informuje proboszcz Makulski. - Ci, którzy znali Licheń dawniej i zobaczą go dziś, nadziwić się nie mogą, czego może dokonać radosna miłość Maryi.
Od czerwca 1989 roku shop chce wyprzeć sklep.
- Rozumiem - mówi profesor Michał Głowiński, badacz komunistycznej nowomowy - że to słowo pada w miejscach odwiedzanych przez zagranicznych turystów. Ale po co shop pojawia się w bocznej ulicy na przedmieściach Pruszkowa?
(...)
Shop zamiast sklepu, chipsy zamiast prażynek.
Ireneusz Krzemiński, socjolog: - Pragnę używać słowa chipsy, bo chcę być obywatelem tego świata. Świata, do którego aspiruję, bo u nas, wiadomo, wszystko jest i było do kitu. My nadrabiamy. Chcemy, by wzory zachodnie stały się naszymi wzorami. Chips bierze się z ciśnienia wzorców.
- Wie pan - mówi gorączkowo człowiek od nagłośnienia - ja w Kongresowej pracowałem i za Gierka, zjazdy partii robiłem. Ale na to, co dziś się tutaj dzieje, komunistom by wyobraźni zabrakło.
- Oni tak wariują bez wódki - mówi za kulisami pani w fartuchu.
Dźwiękowiec: - A dopiero jest wpół do trzeciej!
Po scenie chodzą ludzie przebrani za produkty Amwaya. Proszek do prania wielkości człowieka kłania się publiczności.
Pani w fartuchu: - No nie, modlą się do tych proszków.