cytaty z książek autora "Anna Bellon"
W czytaniu najlepsze jest to, że przestajesz żyć swoim życiem, a zaczynasz żyć życiem bohaterów.
Bo przyjaciele, nie są tylko od pocieszania, gdy użalasz się nad sobą. Są od kopnięcia cię w tyłek, kiedy chcesz się poddać.
Umierać od środka to zgubić elementy układanki, która kiedyś była całością.
Gdy życie daje nam drugą szansę, nie możemy jeszcze raz przeżyć przeszłości i naprawić swoich błędów. Możemy za to przeżyć resztę życia tak, jak tego chcemy. Tak, by już niczego nie żałować.
Życie miejscami było do dupy, ale czasem na drodze spotykaliśmy ludzi, którzy byli warci tego, by żyć.
Przyjęcie oferowanej pomocy wcale nie oznacza, że się poddajesz. Czasem jest wręcz przeciwnie. Oznacza, że nie poddasz się bez walki.
Lubiłam myśleć, że ludzie są jak dzwonki na wietrze, które kołyszą się wolno na nitkach i tańczą razem z wiatrem. Ale czasem ten wiatr jest zbyt silny, nici zbyt słabe. Czasem urywają się gdzieś w połowie lub na początku i nie da się już związać ich końców, a dzwonek, gdy raz spadnie na ziemię, nie zadzwoni nigdy.
Przyjaciel ... To tylko słowo, prawda? Ale za nim kryje się osoba. Osoba, która cię nie ocenia, gdy zachowujesz się irracjonalnie. Która popycha cię, gdy brakuje ci odwagi. Ale też taka, która uświadamia ci twoje błędy.
Nie proś życia o wieczność, proś je o to, by po porostu było. Czasem jest złe. Czasem jest wręcz beznadziejnie złe. Ale właśnie wtedy, właśnie wtedy, gdy już gorsze być nie może , może być tylko lepsze. I kiedyś będzie. Jeśli tylko będziesz o nie walczyć.
Tęsknota za kimś, kogo jeszcze możemy zobaczyć, nie może się równać tęsknocie za kimś, kto nie żyje.
Wszedł w moje życie, śpiewając lekko zachrypniętym głosem o dziewczynie ulotnej jak papierowy dym.
Na niektóre pytania tak naprawdę nie chcemy znać odpowiedzi, bo czasem łatwiej, by na zawsze pozostały tylko pytaniami.
Czasami coś nas przeraża, ale jeśli tak jest... Wtedy częstokroć warto spróbować i wykorzystać każdą szansę, by niczego nie żałować.
A przeszłość miała to do siebie, że lubiła się o człowieka upominać właśnie wtedy, kiedy ten chciał ją puścić wolno.
Wszyscy powtarzają, że czas leczy rany, ale to nieprawda. Ból pozostaje na zawsze.
Ktoś kiedyś powiedział mi, że czasem po prostu potrzebujemy, by ktoś nam towarzyszył. Bez słów. Bez zbędnych gestów. Ale ze wsparciem, jakie niesie sama obecność osoby, której ufamy. Z jego siłą, której czasem nam brakuje.
Od tamtego dnia wiedziałem, że nawet najpiękniejsze rzeczy można nieodwracalnie zniszczyć jednym ruchem.
Po prostu bądź szczęśliwa, ciesz się z małych rzeczy, spełniaj swoje marzenia i nie bój się zakochać tak, jakby nie było jutra.
A później nauczyłam się wszystkiego od nowa. Pojawił się ktoś, kto przebił się przez wzniesiony przeze mnie mur. Wziął go szturmem i nie pozwolił mi się z powrotem schować. Wszedł w moje życie, śpiewając lekko zachrypniętym głosem o dziewczynie ulotnej jak dym papierosowy.
Ale gdy przez długi czas nie masz niczego, chwytasz się jedynej stałej rzeczy albo osoby.
Bycie sobą to odsłonięcie się na krzywdę, którą ktoś inny mógłby nam wyrządzić.
Czas dawał dystans, ale nie leczył ran. To trzeba było zrobić samemu.
Kto by pomyślał, że tak wiele rzeczy zaczyna się i kończy tylko w głowie?
Kiedy raz przestaniesz w coś wierzyć, ciężko wrócić znów w to samo miejsce i znów uwierzyć.
Tworzenie muzyki było uzależniające jak narkotyk. Uderzało do głowy niczym działka kokainy. Pierwszy raz jest niewinny, ale każdy kolejny sprawia, że nie możesz już bez tego oddychać. Nie możesz myśleć. Nie możesz jeść. Nie możesz spać, bo twój świat bez muzyki wydaje się niekompletny. Życie staje się niekończącą piosenką. Niekończącą się aż do dnia twojej śmierci.
Może oceniłam go zbyt pochopnie. Może nie był tym, kim sądziłam, że jest. Może każdy z nas wstaje rano i zakłada swoją maskę.
Bo bycie sobą jest trudne.
Byłem gdzieś pomiędzy zauroczeniem i fascynacją a "kocham" (...). Była (...) osobą, do której mogłem wracać i nigdy nie prosiła o więcej, niż mogłem jej dać.
Czasem dobrze jest się z kimś zgubić. Odnajdywanie drogi powrotnej sprawia wtedy większą frajdę. Bez strachu, bo ma sie towarzystwo. I bez trosk, bo w gruncie rzeczy jest ci wszystko jedno. Gdy nie goni cię czas i nigdzie ci się nie spieszy. Z Alkiem mogłabym zgubić się jeszcze raz.
W wieku szesnastu lat miałam pierwszy atak paniki. To było dziwne doświadczenie, tak nagle nie móc złapać oddechu, topić się na otwartej przestrzeni i przez ułamek sekundy zastanawiać się, dlaczego wszyscy inni oddychają, a ja nie mogę. To było porównywalne z tym jedynym razem, kiedy omal utonęłam w basenie.