cytaty z książki "Wielki Książę. Z dodaniem rozważań o istocie i przymiotach ducha polskiego."
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdybyśmy składniej się rządzili, gdybyśmy respektowali hierarchię społeczną, gdybyśmy szanowali instytucje, które sami dla siebie ustanawiamy, historia pewnie by się z nami lepiej obchodziła
Kto zło lekceważy, pomniejsza, bagatelizuje, ten ze złem raczej rady dać sobie nie zdoła.
(...) na czym polega atrakcyjność naszego ducha – naszej mentalności, naszej kultury – dla ludzi ukształtowanych przez innego ducha? I czy my w ogóle – w dziwactwach naszych i w szaleństwach: bo chyba tylko w tym, w czymże innym? – możemy być atrakcyjni dla innych, dla obcych? Otóż ja uważam, że my jesteśmy szalenie atrakcyjni sami dla siebie. A to nie byle jaka jest zaleta: być atrakcyjnym dla samego siebie. Przynajmniej ja sam – jako wytwór ducha polskiego – jestem dla siebie niezwykle atrakcyjny. I z wielką ciekawością sobie jako Polakowi – oraz innym wytworom tego ducha, innym Polakom – wciąż się przyglądam. Ta atrakcyjność dla siebie – an sich, ku sobie samej zwrócona – prowadzi, może, a nawet pewnie musi prowadzić do ksenofobii i megalomanii. Jeśli jesteśmy dla siebie tacy atrakcyjni, to po cóż nam inni: na pewno nie tak atrakcyjni, a więc chyba gorsi od nas? My w ksenofobii naszej od obcych wcale jednak się nie odwracamy. Przeciwnie. Chcemy być dla obcych atrakcyjni i mamy do nich pretensje, jeśli wcale im się atrakcyjni nie wydajemy. Tak atrakcyjni dla siebie, jakże dla innych moglibyśmy być nieatrakcyjni? Szalenie nas też ciekawi, co dla tych obcych jest w nas atrakcyjne. Jeśli cokolwiek jest. (...) Niech to, co w nas wedle innych najlepsze, najpiękniejsze, pozostanie dla nas samych tajemnicą. Wiedząc wszystko o sobie – o naszej polskiej istności – może i dla samych siebie przestalibyśmy być atrakcyjni? A tego bym nie chciał.
(...) może ten, co pragnie opowiadać o historii, która się nie zdarzyła, lecz zdarzyć mogłaby, pragnie w istocie być nie opowiadaczem, lecz demiurgiem historii? Może w ten sposób pragnie zaspokoić swoje pragnienie stwarzania historii, którego inaczej – czyli działając w rzeczywistej historii – zaspokoić nie mógł? (...) Wygląda na to, że ten, kto opowiada historię, ale taką, jaka mogła być, mogła była być, zapewnia sobie jakiś wybór gwarantowany czasownikiem „móc”. A jeśli mogę wybierać, jestem wolny. W tym wypadku znaczy to, że moje poznanie jest wolne. Mogę poznać historię taką, jaką była, ale moje poznanie, niczym nieskrępowane, może też zwrócić się ku jej innym, niedokonanym wariantom. Traktując to, co się wydarzyło, jako możliwe – jako jedną z wielu możliwości – utwierdzam więc moją wolność. I w poczuciu wolności daję wolność historii: nic nie jest konieczne, wszystko jest zawsze i tylko możliwe. Nauki, która by miała gwarancje empiryczne i metodologiczne, pewno z tego stworzyć się nie da. Gdzie zbyt wiele wolności, tam nauka na nic. Z tyloma możliwościami – z nieograniczoną ilością możliwości – nie da sobie rady. Ale jeśli mam wybierać między umysłem ścisłym a umysłem wolnym, to wybieram wolny.