Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Paco Diaz
20
5,9/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,9/10średnia ocena książek autora
78 przeczytało książki autora
65 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Deadpool Classic, tom 6
Andy Smith, Paco Diaz
Cykl: Deadpool Classic (tom 6)
7,0 z 13 ocen
29 czytelników 3 opinie
2019
Spider-Island #4 - Part Four: Intelligent Design/I am the Avengers!
4,0 z 1 ocen
1 czytelnik 1 opinia
2015
Spider-Island #3 - Part Three: Goblin Knight in Shining Armor/The Enemy Within!
3,0 z 1 ocen
1 czytelnik 1 opinia
2015
Najnowsze opinie o książkach autora
Deadpool: Śmieciowa opowieść Paco Diaz
7,7
Uwielbiam postać Deadpoola, choć jego przygody bywają różnej jakości. Tym razem wypadło jednak bardzo zabawnie, a na dodatek było sporo akcji oraz, o ironio, sensu w scenariuszu. Otóż pewien pracownik banku prał pieniądze nowojorskich gangów i wtopił dość sporą kwotę w nieudany interes. Ci zażądali zwrotu gotówki, więc młodzika obleciał strach i pobiegł do bohatera do wynajęcia - Deadpoola. Pomysł zdawał się niezły, ale pojawiły się pewne komplikacje w postaci pięknej młodej kobiety z dość ognistym temperamentem. Mowa o Typhonid Mary, posiadającą zdolność pirokinezy. Deadpoola to nie tylko nie zniechęciło, ale w zasadzie rozgrzało, więc do akcji ściągnął Daredevila, Luke Cage i Iron Fista, a cała kompania wylądowała na... wysypisku śmieci.
Żeby było śmiesznej ciąg przyczynowo-skutkowy mam tutaj sens, więc tytuł historii pasuje do niej idealnie. Nasza ekipa faktycznie ląduje na śmietniku, w poszukiwaniu bardzo cennego przedmiotu, zaś były pracownik banku co rusz wpada w nowe kłopoty. Nawet sensownie wyjaśniono czemu gość łazi przez sporą część przygody w gaciach, worku na śmieci i kasku motocyklowym. Poważnie, ma to sens i to jest w tym najlepsze. Deadpool też stoi na dość wysokim poziomie, jeśli idzie o kąśliwe uwagi oraz żarty. Szczególnie gdy w pobliżu znajduje się niewidomy prokurator Mat Murdock.
Jest też druga przygoda, zamknięta w jednym zeszycie i dotyczy ona Miasta Potworów oraz małżonki Deadpoola. Całość wypada o tyle ciekawie, że ma dość poważne konsekwencje fabularne oraz wprowadza, przynajmniej dla mnie, nowe zaplecze złoli w postaci gości nienawidzących magii. Planują oni wytępić ją z każdego świata w całym uniwersum, co może się okazać zadaniem czasochłonnym i trudnym. Jednak są uparci, a co ważniejsze zabójczo skuteczni w swych działaniach. Tak czy inaczej opowieść była dla mnie interesująca i jestem ciekaw jak ten watek będzie w przyszłości poprowadzony. Finalnie ten tom muszę zaliczyć do bardzo udanych, gdyż nie tylko przyjemnie mi się go czytało, ale też był tutaj jakiś świeższy pomysł, sporo humoru i porządna odskocznia od tego, co wałkowano głównie w trzech poprzednich albumach.
Deadpool Classic, tom 6 Andy Smith
7,0
W dziś prezentowanym wydaniu zbiorczym Deadpool Classic zostaje rozwiązana jedna z największych zagadek komiksów o superbohaterach. KTO jest najsilniejszy w całym uniwersum Marvel? Od lat wielu zadaje sobie to pytanie, a Deadpool od samego początku znał odpowiedź. I w tym tomie niemal ciągle nas nią katuje, bowiem najsilniejszą osobą w uniwersum komiksu jest... scenarzysta :) Tak, to nie żart, taka odpowiedź pada tutaj co kilkanaście stron i jest to prawda. Od wielu lat recenzenci wszelkiej maści płci mówią o tym oraz piszą w swoich materiałach, ale pytanie powraca jak bumerang. Widocznie ludzie nie chcą, albo zwyczajnie nie umieją słuchać. Prawda jest jednak niepodważalna. To scenarzysta ma władzę absolutną, to on i tylko on kieruje losami postaci, które potem wpadają pod ołówek rysownika, tusz inkera i kredki kolorysty. Ewentualnie odmieńcie sobie to w rodzaju żeńskim, choć w komiksie nadal dominują faceci. Deadpool o tym wie i dlatego szósty album Deadpool Classic to naprawdę przyzwoita lektura. Czemu? Bo facet siedzący za maszyną do pisania, w końcu się zmienił.
Jamesa Feldera i Joe'go Kelly zastąpił Glenn Alan Herdling, co okazało się być kolosalną zmianą na plus. Przynajmniej dla mnie, bo w końcu Deadpool jest tym, czym lubię aby był. Porąbaną, przesiąkniętą absurdem satyrą z trykociarzy, która jednak nadal nie mieści się w kategorii "Tylko dla dorosłych". Choć łamie pewne schematy, znane nam z innych serii komiksowych uniwersum Marvel. Tak czy inaczej nasz Najemnik z Nawijką ma nieco problemów z stabilnością swego ciała. W zasadzie jest niczym wielki glut i przez pierwszych kilka zeszytów tego albumu przebywa w komorze, wspominając dawne dzieje. Już na tym etapie raczy nas historią o gościu siedzącym za maszyną do pisania, co jest naprawdę ciekawie zmajstrowane. Potem nadchodzi jednak główna część przedstawionej tu historii.
Otóż Deadpool wpada w konflikt Lokiego z Thorem, przez co na jakiś czas sam zdobywa moce Gromowładnego. Tak, jest przy tym sporo śmiechu, bo nawet zaczyna gadać jak syn Odyna. Później jest jeszcze lepiej, gdyż za sprawą klątwy Lokiego, twarz naszego chodzącego gaduły zmienia się w wymuskaną, gładziutką mordeczkę aktora Thoma Cruza. Nie ważne co robi nasz bohater, nie może się pozbyć słodkiej gęby i cudnie wyżłobionego ciała. Kąpiel w roztopionym żelazie, lanie kwasu na facjatę czy wetknięcie w pręty uranowe - nic nie skutkuje. Zaczyna się robić naprawdę wesoło, szczególnie gdy obecny wygląd sprawia u Deadpoola poważny dyskomfort. Z czasem do tego dochodzi załamanie zawodowe i dwaj nowi sublokatorzy.
Mimo kilku miejsc, gdzie zacząłem ziewać, gdyż Deadpool za bardzo się rozgadał, komiks czytało mi się dobrze. Nie jest to jeszcze poziom, który pokochałem najbardziej, ale widać wyraźną zmianę formy na lepsze. Rysunek również uległ już zamianie, czy raczej poprawie, jednak to kwestia okresu w którym powstawały prezentowane tutaj komiksy. Do mojej ulubionej kreski jeszcze trochę czasu musi upłynąć. Będę jednak dalej śledził losy tego wygadanego zabijaki, bowiem tak naprawdę ta seria pozwala poznać mi świat superbohaterów Marvela, którego nie znałem lub zwyczajnie od czasów nastoletnich, zapomniałem.