cytaty z książek autora "Rebecca Donovan"
Wolę zachować niesamowite wspomnienia z tych kilku dni spędzonych razem, niż nie mieć ich w ogóle. Mimo świadomości, że ten czas już się nie powtórzy.
W rozrachunku między miłością a stratą to miłość popychała mnie do walki o to, by... oddychać.
Czasami ludzie ranią innych mocniej, niż ci są w stanie znieść.(...)I bywa też,że nie potrafią prosić o pomoc.Są tak omotani własnym bólem,że zadają ciosy wszystkim wokół.
Był jak haust rześkiego powietrza po gwałtownej burzy, która przeszła nade mną, pozostawiając w sercu bolesne rany.
Moim sposobem na życie było trzymanie nerwów na wodzy, dławienie w sobie emocji i ich wypieranie.
-Każdy mój oddech zawdzięczam tobie(...)
-Nawet gdy nie było cię przy mnie,by mnie ocalić,byłeś moim powodem,by oddychać.
Tak trudno oddychać,gdy upiorna przeszłość wciąż daje o sobie znać,a teraźniejszość nie daje taryfy ulgowej...
Nawet jeśli się udaje, że nic się nie stało, wciąż jest to tak samo realne.
Kiedy patrzę w niebo i mam przed oczyma cały wszechświat, wszystko wydaje się możliwe.
Wyrzuty sumienia to przebiegłe bestie. Ranią głęboko, a kiedy rana już się zabliźnia, posypują ją solą.
w nierównej walce z własnym życiem doświadczyłam zarówno miłości, jak i straty. tej ostatniej więcej, niż wydawało się, że jestem w stanie udźwignąć. za to miłość była nieoczekiwana. nieomal ją przegapiłam, zbyt niepewna i zlękniona, by dać jej szansę. to ona pozwoliła mi żyć, a nie tylko trwać. mobilizowała mnie do działania; udowadniała, że jestem silniejsza, niż myślałam. goiła moje rany i zaleczała blizny. dawała mi wiarę, że mogę sięgać wyżej niż czubek własnej głowy. szukałam jej w ciemności, tęskniąc za ukojeniem, lecz odkrywałam jedynie, że jestem sama. nie czułam bólu łamanego ciała. nie słyszałam słabnącego bicia własnego serca. było cicho. zostałam tylko ja. w tej ciszy był spokój. spokój, który przyszedł zbyt wcześnie, ale znalazłam w nim schronienie. ucieczkę od bólu, chaosu i lęku. to mogło wymagać poświęcenia, którego nie chciałam dokonać, ale nie byłam pewna, czy mam siłę walczyć.
W życiu doświadczyłam miłości i straty.Utrata rzuciła mi wyzwanie,czyniąc mnie silną,ale to miłość mi pomagała,gdy byłam słaba.Przetrwałam.
Bo ktoś mnie morduje,szepnęłam.Za każdym razem kiedy zamykam oczy.
- Nie wiem, jak mam dopasować cię do swojego życia, żeby i ciebie nie zranić-Słowa prawdy obnażyły więcej, niż powinien wiedzieć.
- O mnie się nie bój-zapewnił spokojnym tonem –Podoba mi się bycie częścią twojego życia i rozumiem, że wszystko jest dużo bardziej zagmatwane, niż się wydaje.
Nawet koszmary nocne stały się przewidywalną częścią mojego życia. Zaakceptowałam je.
I szłam dalej.
Żyłam.
''Nikt nie chciał się specjalnie ze mną zadawać, więc trzymałam się z boku. Tak miało być bezpieczniej i łatwiej. Jak do tego doszło, że Evan Matthews z dnia na dzień wywrócił mój stabilny świat?
Szale na wadze mojego życia prawie się zrównoważyły, ale, jak zwykle, nie zbalansowały się idealnie. Kiedy już coś się poprawiło, coś innego musiało legnąć w gruzach. Zaakceptowanie tego było najtrudniejszą lekcją, którą musiałam odrobić.
Czasami żałuję, że nie jestem inna: spontaniczna, żądna przygód, że nie umiem zrobić czegoś tylko dla zabawy, nie przejmować się tym, co inni pomyślą o moim wyglądzie czy zachowaniu, że nie umiem po prostu być …sobą.
Tak, jesteś inna, ale to w Tobie lubię. Nie chcę oglądać, jak się wściekasz, potrzebne ci są inne uczucia. Wiem, że w mojej obecności wychylasz głowę ze skorupy, lecz i tak nie mówisz mi o wszystkim, tłumisz w sobie złość, strach i ból. Nie chcesz, żebym oglądała cię przez ten pryzmat, ale ja i tak zdaję sobie sprawę, jak się czujesz.
Do oczu napłynęły mi łzy, spływały po rzęsach i po policzkach. Byłam taka zmęczona walką. Zmęczona bólem. Zmęczona poczuciem winy, które nigdy nie da mi spokoju. I żalem z powodu niemożności zmiany tego, co się już stało. Nie chciałam tego życia.
Większość życia spędziłam, wyczekując przyszłości, która nie nadchodziła, albo unikając przeszłości, która nie chciała odejść. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek zatrzymałam się, by żyć teraźniejszością, cieszyć się chwilami, które właśnie trwają.
Nawet gdy nie było się przy mnie, by mnie ocalić, byłeś moim powodem, by oddychać. I za to zawszę będę cię kochać. Zawsze.
Dlaczego tu przyszło mi żyć? Znałam odpowiedź. To nie był wybór, tylko konieczność. Nie miałam dokąd pójść, a oni nie mogli odwrócić się do mnie plecami. Byli moją jedyną rodziną, za co jednak nie mogłam być wdzięczna losowi.
Niebo pełne możliwości i bólu. Przecież to sprzeczność. Chyba, że możliwości zawsze niosą ze sobą cierpienie...
Sześć miesięcy temu byłam martwa. Serce przestało bić w moich piersiach. Oddech nie wydobywał się spomiędzy moich warg. Wszystko minęło. Nie żyłam.
- Czujesz czasem chęć, żeby po prostu wsiąść do samochodu i jechać przed siebie? - spytałam, zapatrzona w wodę lśniącą w blasku księżyca.
- Skąd byś wiedziała, kiedy się zatrzymać? - odparł Cole, który siedział tak blisko, że nasze ramiona lekko się muskały.
- Pewnie zatrzymałabym się, gdybym znalazła coś, co jest tego warte - powiedziałam, bardzo świadoma gorąca unoszącego się między naszymi ciałami.
- Ciekawe, jak długo byś jechała, zanim by się to stało - zastanawiał się Cole. A potem spytał: - Dlaczego robisz te wszystkie rzeczy z twojej listy? Zwłaszcza że tak naprawdę nie masz listy.
Uśmiechnęłam się lekko, a potem głęboko zamyśliłam się nad jego pytaniem.
- Żeby wiedzieć, że żyję.
W rozrachunku między miłością a stratą to miłość popycha mnie do walki o to,by...oddychać.
- Nie powinno cię tu być. –powiedziała zbolałym głosem. – To nie ty powinieneś mnie znaleźć.
Ostry ton powstrzymał mnie przed podejściem bliżej.
-Ale tylko ja wiedziałem, gdzie będziesz.