cytaty z książek autora "Hanna Szczukowska-Białys"
Wychodził z założenia, że samo życie jest znacznie bardziej szkodliwe dla zdrowia niż nikotyna.
Człowiek jest jak karaluch - adaptuje się do każdego środowiska.
Nauczył się patrzeć na ofiary zabójstw jak na kukły, obrastając nieludzką skorupą zimnego profesjonalizmu.
Chyba najgorsze, co jeden człowiek może dać drugiemu to unieszczęśliwienie. Bycie ze sobą, kiedy nie ma się już wspólnych tematów, kiedy coraz więcej rzeczy denerwuje i przeszkadza drugiej osobie, kiedy nie ma się nic do powiedzenia, a jedynymi wspólnymi mianownikami stają się rachunki, dzieci, zakupy, wyrzucanie śmieci, pies czy domowy budżet.
Świata nie zmienisz (...) Nie walcz z nim, bo się wykończysz.
Zawsze twierdziłam, że narażanie naszych uczniów na kontakt z chuliganami ze zwykłych szkół to koszmarny pomysł. Przecież nie od dziś wiadomo, że mieszanie klas społecznych prowadzi do ruiny podwalin.
Ludzie często boją się samotności, zwłaszcza kobiety. Wolą tkwić w chorych związkach, bez miłości, bez szacunku, nawet bez krzty własnej. Zresztą, gdy są dzieci, to też sytuacja wygląda inaczej, trudniej.
Bydgoszcz nie miała tylu studentów i nie tętniła życiem jak Poznań z kolorowymi kamienicami i włażącymi w siebie koziołkami na rynku, nie rozwijała się tak dynamicznie jak Trójmiasto. Tylko co to za sztuka, kiedy masz dostęp do morza, słynne molo, festiwal piosenki, Wałęsę, stocznię i pół Polski zostawiające kupę kasy w wakacje za pamiątki, kartki, muszelki-srelki i ryby smażone na starym, śmierdzącym oleju?
... jeżeli Bóg istnieje, to w Bydgoszczy tylko się wysrał, podtarł, przykrył to miejskie gówno kawałkiem szarego papieru, poszedł dalej i zapomniał o tym mieście raz na zawsze.
No cóż, nie miał beztroskiego dzieciństwa, ale to były takie czasy. Ciężkie, szare, przytłaczające, którym towarzyszyli czterej jeźdźcy powojennej polskiej Apokalipsy bieda, choroba, alkoholizm i strach.
- Zawsze się bałam, że któreś z moich dzieci będzie homoseksualistą. (...) - Nie dlatego że bym je mniej kochała, nie dlatego że by mi to w jakiś sposób przeszkadzało. Bynajmniej! Kochałabym je tak samo i wspierałabym. Tylko ono byłoby z góry skazane na nienawiść. Nie robiąc nikomu krzywdy, będąc dobrym człowiekiem, mądrym, pomocnym, o pięknym wnętrzu i sercu na dłoni, byłoby i tak wyrzutkiem. Zepchnięte na margines, obgadywane, wyśmiewane, obrażane, w końcu dałoby się ponieść tej fali złośliwości i uwierzyłoby, że jest gorsze. Nie da się żyć z takim brzemieniem! A ja, kochając to dziecko, patrzyłabym na jego krzywdę i czułabym paraliżującą bezradność. Nie ma nic gorszego niż patrzeć na krzywdę osoby, którą kochasz - skończyła smutno.
Nigdy nie myślała, że tak się stanie, ale oto po raz pierwszy w życiu wolałaby, aby obraz przed nią stanowił wytwór jej wyobraźni, a nie realną postać.
(...) chyba najgorsze, co jeden człowiek może dać drugiemu to unieszczęśliwienie.
Czasem mu zdzielił w pysk. Normalnie tak, jak to rodzic.
Nic tak nie spaja dorosłych ludzi jak nałogi.
Omamy. Nie znosiła tego ohydnego słowa, które tak spłaszczało jej bogaty wyobrażony świat i bliskie Agacie osoby. Może i żyły tylko w jej głowie, może je zmyśliła i nie istniały naprawdę, ale innych przyjaciół nie miała. A odkąd wprowadzono jej stałą terapię farmakologiczną, wszyscy jej urojeni przyjaciele odeszli, zniknęli. Została sama jak palec.