cytaty z książek autora "Laure van Rensburg"
Ludzie chętnie przymykają oczy na to, czego nie chcą widzieć.
Światła SUV-a odbijają się w dużych oknach i nadają mu gniewny wygląd. Steven ma wrażenie, że dom obserwuje go i ocenia, jakby w milczeniu zastanawiał się, czy przybysz zasługuje na to, aby spędzić w jego ścianach trzy dni.
Taką nienawiść Ellie może czuć do niego tylko z jednego powodu – ponieważ sama cierpi. Dlatego atakuje, a gwałtowność reakcji świadczy o tym, że wciąż go kocha. Inaczej nie przejęłaby się aż tak jego zdradą.
Czy śmierć boli? Ciekawe, czy mamy czas, aby poczuć ból, czy też wszystko dzieje się zbyt szybko. Jak zdmuchnięcie dmuchawca.
Nie miałam dokąd uciec, więc schowałam się w sobie”.
Może w domach, bez względu na to, ile mają lat, w ogóle nic nie straszy, może przywozimy do nich własne duchy i czasem, odchodząc, pozwalamy im tam zostać.
Zapach budzi w nim jakieś odległe wspomnienie - wystarczająco bliskie, by niejasno się z czymś kojarzyły, i zbyt dalekie, by je uchwycić, zrozumieć sens. Zarys czyjeś twarzy, znajomy gest. Czuł ten zapach już wcześniej, ale wtedy nie zdawał sobie z tego sprawy. Był bardzo delikatny, teraz jest mocniejszy, domaga się uwagi.
Rozerwałeś mi uśmiech, a z całej naszej historii została tylko garść konfetti.
Czasami ból przybiera inną postać. Tak jak złożona wielokrotnie kartka papieru może stać się żurawiem, kwiatem lotosu albo motylem. Czasem ból zmienia się w gniew i myślę wtedy - odebrałeś mi szczęście, więc może, ale tylko może, powinieneś za to zapłacić.
- Co wzbudza w tobie większe obrzydzenie: papierosy czy tatuaże? A może, zgodnie z twoim wypaczonym kompasem moralnym, jedno i drugie jest równie paskudne?
- Nie rozumiem, po co robić własnemu ciału taką krzywdę. - Steven wzrusza ramionami.
- Nie podoba ci się, bo ktoś wymalował sobie coś na skórze, ale nie masz problemu z molestowaniem nastolatki? Cóż za relatywizm moralny, panie profesorze.
Wściekłość, którą w sobie pielęgnuję, wydaje mi się obca. Zaciskam pięść, wsłuchując się we własny gniew. Tak często odmawiają nam do niego prawa, słyszymy, że jest niewłaściwy, nie przystoi damie. Że wszystko, co nas spotyka, powinnyśmy znosić z pieprzonym uśmiechem albo z godnością.
Tamten wieczór należy już jednak do innego życia, innej rzeczywistości, a dziewczyna, z którą się wtedy kochał, nigdy nie istniała. Jej twarz, wyciągnięte ramiona, nawet orgazmy były tylko nićmi w pajęczynie utkanej po to, aby go pochwycić. Dziewczyna, którą spotkał dziś wieczorem, czuje do niego nienawiść. Za coś, czego nawet nie zrobił.
W powietrzu zawisa słowo, które drażni jak zapach siarki z zapalonej zapałki, słowo, które tu nie pasuje. Miłosierdzie.