cytaty z książek autora "Leonard Cohen"
O czwartej nad ranem F. wyznał, że przez dwadzieścia lat znajomości z Edith przespał się z nią pięć czy sześć razy. Pięć czy sześć razy... toż to zwykła przyjaźń.
Chciałbym, żeby wszystko, co ma się do powiedzenia, można było wyrazić jednym słowem. Nie cierpię tego, co może się zdarzyć między początkiem a końcem zdania.
Oskarżam Kościół rzymskokatolicki Quebecu o zniszczenie mojego życia seksualnego i wtłoczenie mojego członka do relikwiarza przeznaczonego na palec, oskarżam tenże Kościół o to, że z jego przyczyny dopuściłem się straszliwych wynaturzeń z F., kolejną ofiarą systemu, oskarżam Kościół o mordowanie Indian, oskarżam Kościół o to, że nie pozwolił Edith zrobić mi porządnie loda, oskarżam Kościół o wysmarowanie Edith czerwonym mazidłem i o pozbawienie Katarzyny Tekakwitha takiego mazidła, oskarżam Kościół o nagonkę na samochody i doprowadzenie do krost, oskarżam Kościół o budowę zielonych szaletów do masturbacji, oskarżam Kościół o zdławienie tańców Mohawków i niezachowanie pieśni ludowych, oskarżam Kościół o kradzież mojej opalenizny i lansowanie łupieżu, oskarżam Kościół o wysyłanie ludzi z brudnymi paznokciami do tramwajów, w których obracają się przeciwko nauce, oskarżam Kościół o obrzezanie kobiet we francuskiej Kanadzie.
Druga szansa to w swej istocie zbrodniczy pomysł; to coś co podważa heroizm, a zarazem stanowi jedyne sanktuarium straceńców. Jeżeli jednak nie wymusza jej się od losu, traci swą wagę i nie rodzi zbrodniarzy, lecz zbytników, drobnych złodziejaszków, a nie Prometeuszy.
To co najbardziej naturalne w naturze człowieka, jakże często bywa podyktowane rozpaczą. Zatem ci ludzie, którzy po prostu nie mogą znieść udręki życia z tym, co jest, narzucają światy nowe systemy. Twórców interesuje tylko jedno: aby ich systemy były wyjątkowe. Gdyby Hitler urodził się w faszystowskich Niemczech, nie zadowoliłaby go panująca tam atmosfera. Kiedy nie publikowany poeta odkrywa jeden ze swoich obrazów w utworze innego artysty, wcale go to nie cieszy, bo nie kieruje się wiernością obrazowi ani chęcią jego przekazania na użytek publiczny, lecz poczuciem, że nie musi tkwić w takim świecie, jaki jest mu dany, i że może uciec od uciążliwego układu rzeczy w jego obecnej postaci. Jezus zapewne tak zaprojektował swój system, że poniósł klęskę w rękach innych ludzi, bo tak działają najwybitniejsi twórcy: gwarantują straszliwą siłę własnej oryginalności, projektując swoje systemy na ścierną przyszłość.
Nie wiedząc, dokąd iść, idę do ciebie. Nie wiedząc, w którą stronę się zwrócić, zwracam się do ciebie. Nie wiedząc, jak mówić, mówię do ciebie. Nie wiedząc, czego się trzymać, przywiązuję się do ciebie.
O Boże, Twój Ranek Jest Doskonały. W Twoim Świecie Ludzie Żyją. Słyszę W Windzie Małe Dzieci. W Błękitnych Od Zarania Przestworzach Leci Samolot. Usta Jedzą Śniadanie. Elektryczność Przepełnia Radio. Drzewa Są Wspaniałe. Słuchasz Głosów Niewiernych, Którzy Marudzą Na Kolczastych Pomostach. Wpuściłem Twojego Ducha Do Kuchni. Zegar To Również Twój Pomysł. Rząd Jest Łagodny. Umarli Nie Muszą Czekać. Pojmujesz, Dlaczego Ktoś Musi Pić Krew. O Boże,
To Twój Ranek.
Przyjaźń między mężczyzną i kobietą, która nie jest oparta na seksie, jest albo hipokryzją, albo masochizmem. Kiedy widzę twarz kobiety odmienioną przez orgazm, który wspólnie osiągnęliśmy, wtedy wiem, że się spotkaliśmy. Cała reszta to fikcja. Takim słownictwem posługujemy się dzisiaj. To jedyny język, jaki nam pozostał.
s.118.
Ale podziwiałem komunistów za ich upór i bezmyślne oddanie czemuś tak bezwzględnie błędnemu
Boję się osamotnienia. Odwiedź tylko szpital psychiatryczny albo fabrykę, usiądź w autobusie albo kawiarni. Gdziekolwiek spojrzysz, ludzie żyją w całkowitym osamotnieniu. (...) Ciała tych ludzi starzeją się, serca zaczynają przeciekać jak stare akordeony, kłopoty z nerkami, zwieracze tracą sprężystość jak stare gumki elastyczne. To się dzieje z nami, z Tobą pod zielonymi prążkami. To sprawia, że chcę Cię wziąć za rękę. Właśnie z powodu tego cudu szafy grające zjadają monety. Cud polega na tym, że możemy dać odpór tej obojętnej masakrze. Wzięcie Cię za rękę to bardzo dobra forma protestu.
s.226-7.
Długi list do F.
Drogi Przyjacielu,
Tych pięć lat ciągnęło się jak pięć lat. Zupełnie nie wiem, gdzie ten list Cię zastanie. Piszę swój ostatni list w sali terapii zajęciowej. Pozwoliłem, żeby kobiety doprowadziły mnie do nikąd, lecz wcale nie żałuję. Klasztory, kuchnie, perfumowane budki telefoniczne, kursy poezji - wszędzie szedłem w ślad za kobietami. Doszedłem za nimi aż do parlamentu, bo wiem jak uwielbiają władzę. Szedłem za kobietami do łóżek mężczyzn, żeby się dowiedzieć, co tam znajdują. Powietrze jest przesycone dymem ich perfum. Świat jest w szponach ich miłosnego śmiechu. Szedłem za kobietami w świat, bo kochałem świat. Piersi, pośladki, wszędzie szedłem w ślad za tymi miękkimi balonami. Gdy kobiety psykały na mnie z okien burdeli, gdy psykały na mnie cichutko zza ramion swych tańczących mężów, szedłem za nimi i zatapiałem się wraz z nimi, a czasem, gdy słuchałem ich psykania, wiedziałem, że to tylko omdlewają i opadają ich miękkie balony.
Biedni ludzie, biedni ludzie, tacy jak my, przeminęli, odeszli. Będę zanosił błagania z elektrycznej wieży. Będę zanosił błagania z wieżyczki samolotu. On odsłoni Swoje oblicze. Nie zostawi mnie na pastwę losu. Rozsławię Jego imię w parlamencie. Przyjmę Jego milczenie w cierpieniu. Przeszedłem przez ogień rodziny i miłości. Palę ze swoją kochanką, śpię ze swym przyjacielem. Rozmawialiśmy o złamanych biednych ludziach, o tych, którzy odeszli. Sam na sam ze swoim radiem, podnoszę do góry ręce. Witam Cię, który mnie dziś czytasz. Witam Cię, która koisz me serce. Witajcie, kochanko i przyjacielu, którzy tęsknicie wiecznie za mną w swej podróży do końca.
Katarzyno Tekakwitha, kim jesteś? Czy jesteś (1656 - 1680 )? Czy to wystarczy? Czy jesteś Irokeską Dziewicą? Czy jesteś Lilią Nadbrzeżną rzeki Mohawk? Czy mogę cię kochać po swojemu? Jestem starym naukowcem, dzisiaj znacznie przystojniejszym niż za młodu. Twarz tylko zyskuje, gdy człowiek dużo siedzi na tyłku. Katarzyno Tekakwitha, wszcząłem za tobą poszukiwania ...
Odbyli akt miłosny w taki sposób, w jaki on robił to już wielokrotnie - jako protest przeciwko szczęściu i okolicznościom.
s.122.
Twarz tylko zyskuje, gdy człowiek dużo siedzi na tyłku.
Czy nie mieli być świętym narodem wybranym do czystości, służby, duchowej prawości? Czy nie byli narodem odrębnym?
Dlaczego idea zazdrośnie strzeżonej świętości zdegenerowała się w chytrą, wyzbytą samokrytycyzmu pogardę dla gojów? Rodzice byli zdrajcami.
Swoje poczucie misji przehandlowali za izraelskie zwycięstwo na pustyni.
Miłosierdzie stało się społecznym współzawodnictwem, w którym nikt nie dawał niczego naprawdę mu potrzebnego, rzucano drobniaki, a nagrodą było uznanie dla bogactwa i wysoka pozycja w Księdze Darczynców.
Zakłamani zdrajcy, którzy wierzyli, że pełnia duchowa została osiągnięta, ponieważ Einstein i Heifetz są Żydami.
s.43.
I never found the girl
I nevwr got rich
Follow me
(s.35).
My secret drug is death
I take it whenever I see you
And you don't see me
(s.81).
Wiosna w Montrealu przypomina sekcję zwłok. Wszyscy chcą zajrzeć do środka zamarzniętego olbrzyma. Dziewczęta zdzierają z siebie rękawy, spod których wyziera śliczne, białe ciało podobne do drewna skrytego pod zieloną korą. Na ulicach wznosi się manifest seksualny niczym pompowana opona: " I tym razem zima nas nie zabiła!" Wiosna nadciąga do Quebecu z Japonii i tak jak przedwojenna petarda wybucha pierwszego dnia, bo zbyt intensywnie się nią bawimy...
- Breaveman, dlaczego papierowe torebki pełne białego pieczywa są takie brzydkie?
- Cieszę się, że o to spytałeś, Krantz. Są to reklamy kruchości ciała. Gdyby ćpun nosił strzykawkę w klapie, czułbyś takie samo obrzydzenie. Torebka pełna jedzenia to swego rodzaju widoczne jelito. Możesz być pewien, że bolszewicy będą nosić swoje układy trawienne na widoku!
s.79.
uszczęśliwiało go tylko jedno
a teraz, gdy już tego nie ma
uszczęśliwia go wszystko
(s.210/238).
Odkryłem, że piękno Twoich oczu i ciała to tylko codzienny ubiór duszy.
s.213.
Niektóre kobiety posiadają swą urodę jak samochód sportowy robiony na zamówienie albo konia czystej krwi. Ostro jadą urodą na każde spotkanie i udzielają wywiadów z siodła. Te, którym dopisze szczęście, miewają drobne wypadki i uczą się chodzić po ulicach, ponieważ nikt nie chce słuchać aroganckiej staruszki. Niektóre noszą na swojej urodzie mech, który czasami coś zdziera - kochanek, ciąża, może śmierć. Wtedy prześwituje niewiarygodny uśmiech, głębokie, szczęśliwe oczy, skóra bez skazy, ale to jest tylko przelotne i wkrótce mech zarasta znowu. Niektóre kobiety studiują i podrabiają urodę. Powołano dla nich do życia całe gałęzie przemysłu, a mężczyźni mają faworyzować te kobiety. Jeszcze inne dziedziczą urodę jako cechę rodzinną i powoli uczą się ją cenić, jak potomek wielkiego rodu, który staje się dumny z niezwykłego podbródka, ponieważ miało go wielu wybitnych ludzi. A jeszcze inne kobiety, myślał Breavman, kobiety w rodzaju Shell, tworzą urodę na bieżąco, zmieniając nie tyle twarze, co otaczającą je aurę. Takie kobiety łamią stare zasady światła, wymykają się interpretacjom i porównaniom. Dzięki nim każde pomieszczenie staje się oryginalne.
s.166.
Dzieci pokazują blizny jak medale, Kochankowie traktują blizny jak sekrety do ujawniania. Blizna wydarza się, gdy słowo staje się ciałem.
Łatwo jest pokazać ranę, dumne blizny z pola walki. Trudno jest pokazać pryszcz.
s.9.
Dziesięć tysięcy rozmów. Breavman pamięta osiem tysięcy. Osobliwości, potworności, cuda. Do dzisiaj prowadzą te rozmowy. W miarę jak dorastają, potworności stają się umysłowe, osobliwości seksualne, a cuda religijne.
s.45.
Ambicja, żądania wybitności znikały radośnie, kiedy spoczywał w niej. To było wspaniałe. Ale ona musiała poczuć, że jest pełna. Bogini nie powinna się wiercić. Dlatego Breavman musi pracować nad tym, by ją uszczęśliwić i uspokoić. Shell nauczyła się posługiwać konwencjonalnym narzędziem orgazmu, który dla kobiety stanowi początek dumy i ciszy.
s.171.
(...) ostatnim schronieniem człowieka bezsennego jest poczucie wyższości nad śpiącym światem.
s.208.
Zawsze pragnąłem być kochany przez Partię Komunistyczną i przez Matkę Kościół. Chciałem mieszkać w przyśpiewce ludowej tak jak Joe Hill. Chciałem opłakiwać tych niewinnych ludzi, których będzie musiała okaleczyć moja bomba. Chciałem występować przeciwko bogatym mimo, że niektórzy z nich znali Dantego: jeden z drugim dowiedziałby się, że też znam Dantego, zanim spotkałby go smutny koniec. Chciałem pisać dobrze o Żydach. Chciałem zostać kaznodzieją-narkomanem, który nagrywa płytę w studiu muzyki ludowej