cytaty z książek autora "Brit Bennett"
Nigdy nie wiemy, kto chce nas skrzywdzić, aż do chwili, gdy jest już za późno.
Najtrudniejsze w stawaniu się kimś innym było podjęcie decyzji, że chce się to robić. Reszta to już tylko logistyka.
Dwóch różnych ludzi nie dało się kochać w ten sam sposób.
Miasto, do którego wraca się po latach, zawsze wygląda inaczej – niczym dom, w którym wszystkie meble poprzesuwano o kilka centymetrów.
W tym właśnie tkwił problem: dwóch różnych ludzi nie dało się kochać dokładnie w ten sam sposób.
Jej uśmiech ograniczył się tylko do ust i nie dosięgnął oczu. To była jeszcze jedna rzecz, jaką często robiła: uśmiechała się, chociaż wcale nie było jej wesoło.
I tak będą mnie nienawidzić. Wolę być nienawidzona w dużym domu pełnym ładnych rzeczy.
Jak coś jest miękkie, to wytrzyma różne cięgi. Ale szturchnij coś takiego twardego, to się od razu rozleci. W miłości trzeba być miękkim. Twarda miłość długo nie przetrwa.
Ludzie uważają, że osoba jedyna w swoim rodzaju jest wyjątkowa. Ale ona czuła zwykle tylko samotność. Wyjątkowa była dla niej raczej myśl, że stanowi część grupy.
Właśnie to czyniło z młodości przygodę, prawda? Myśl, że można być każdym, kim się tylko zechce. To właśnie czuła, gdy wiele lat temu weszła do sklepu z wisiorkami. A potem nadchodziła dorosłość; zmieniać podjęte decyzje było coraz trudniej, a człowiek zdawał sobie sprawę, że jego tożsamość ukształtowały wydarzenia sprzed wielu lat. Że przed sobą miał już tylko ich konsekwencje.
Na finałowy spektakl zawsze przychodzę wcześniej – wyjaśniła. – Właśnie ten wszyscy zapamiętają, rozumiesz? Jesteś tylko tak dobra jak twój ostatni występ.
Tożsamość wyrażała się czasem w absolutnych drobnostkach.
Nikt z nas na nic nie zasługuje. Dostajemy, co dostajemy, i tyle.
(...) do nieprawdopodobnych wydarzeń dochodzi co rusz, bo nieprawdopodobieństwo to iluzja oparta na naszych uprzedzeniach. Często nie ma nic wspólnego z tym, co statystycznie prawdziwe. Trzeba pamiętać, że życie każdego z nas jest szalenie nieprawdopodobne.
Tak właśnie działa śmierć. Była bolesna jedynie w szczególe. W sensie ogólnym stanowiła tło dla życia.
Współpracownicy Blake'a traktowali inteligencję jako środek służący do osiągnięcia celu, którym zawsze było zarabianie pieniędzy. Tymczasem nikt z Wydział Matematyki Santa Monica College nie oczekiwał, że kiedykolwiek będzie bogaty. Wiedza stanowiła tam cel sam w sobie. A Stella miała szczęście, że też mogła się nią cieszyć.
Jej dni zlewały się ze sobą i odbijały nawzajem, jakby była uwięziona w labiryncie luster.
Czy jeszcze kiedyś będą razem spędzać czas tak jak teraz? Czy można tęsknić za przyjaźnią, która się jeszcze nie skończyła? Czy może tęsknota oznacza, że właśnie tak się stało?
-Czemu nie możesz po prostu być sobą? - spytała pewnego razu Stella.
-Bo chyba nie wiem, kto to taki - odparowała córka.