rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ta książka według opisu ma być dowcipną i lekką opowieścią. Jak dla mnie ta historia i przedstawione w niej relacje budzą ogromny niesmak. Według mnie jest to powielanie stereotypów i uwłaczanie mężczyznom. Strasznie przykro mi się robi, gdy mężczyzna w książce jest przedstawiony jako duże dziecko, który w gruncie rzeczy przez manipulacje żony i tak zrobi to, co ona chce. Do tego relacja Nataszy i Sebastiana doskonale ukazuje związek w jakim nigdy nie chciałabym być. Nie wiem jak można tworzyć szczęśliwą relacje, gdy decyzji, które odbijają się na całym życiu rodzinnym i finansowym jak zapisanie się na tenisa czy pójście na studia nie podejmuje się wspólnie, tylko każdy robi co mu się podoba. Książka powiela stereotypy, umniejsza mężczyznom i stara się pokazywać jak to my kobiety mimo wszystko rządzimy facetami, a to wszystko umacnia płeć żeńską w przekonaniu, że taki model relacji jest okej. Nie, nie i jeszcze raz nie.

Ta książka według opisu ma być dowcipną i lekką opowieścią. Jak dla mnie ta historia i przedstawione w niej relacje budzą ogromny niesmak. Według mnie jest to powielanie stereotypów i uwłaczanie mężczyznom. Strasznie przykro mi się robi, gdy mężczyzna w książce jest przedstawiony jako duże dziecko, który w gruncie rzeczy przez manipulacje żony i tak zrobi to, co ona chce....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Harry Potter i Przeklęte Dziecko J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Ocena 6,2
Harry Potter i... J.K. Rowling, Jack ...

Na półkach: ,

Długo nie mogłam się przekonać, żeby sięgnąć po tę książkę, mimo że jest to kontynuacja mojej ukochanej historii, która jest ogromną częścią mojego życia. Zniechęcona niepochlebnymi opiniami oraz pomysłem, by Voldemort pozostawił na Ziemi potomka, odkładałam moje spotkanie z "Przeklętym Dzieckiem". Jednak przyszedł moment, w którym postanowiłam po nie sięgnąć i spróbować się z nim zaprzyjaźnić. Niestety mimo moich szczerych chęci ta próba przyjaźni zakończyła się fiaskiem. Mimo wszystko zacznę od plusów, których musiałam doszukiwać się trochę na siłę. Według mnie ciekawą i dobrze napisaną postacią jest Ginny, w której zostało coś z nastolatki opisanej w poprzednich siedmiu tomach. Drugą ciekawą postacią jest Scorpius, który odrobinę przypomina młodą Hermionę. Chłopiec został wykreowany na postać mądrą i dobrą, co genialnie kontrastuje z innymi członkami jego rodziny. W bardzo interesujący sposób zostały przedstawione skutki podróżowania w czasie i ukazanie jak zmiana najdrobniejszego szczegółu może wpłynąć na całą przyszłość. Równie ciekawy jest pomysł wykorzystania przepowiedni, którą Delphie próbowała za wszelką cenę spełnić. I niestety w moim odczuciu to już koniec mocnych stron "Przeklęgo Dziecka". Bardzo nie podoba mi się w jaki sposób zostały napisani bohaterowie doskonale mi znani z poprzednich książek. W Harrym Potterze nie zostało nic z dobrego, odważnego chłopca, który przeżył. W sztuce jest on zimnym, upartym mężczyzną, momentami zachowującym się jak nastoletni chłopczyk, który nie wie co ma zrobić ze swoim życiem. Hermionie odebrano inteligencje i stanowczość, którą potrafiła wykazać, a przecież jako minister magii powinna mieć jej w sobie jeszcze więcej niż nastolatka. Ron, który może nigdy nie był najmądrzejszą z postaci, ale na pewno nie był głupi, został ukazany jako ostatni idiota, zaś dumny Draco wyznaje Harry'emu, że zawsze mu zazdrościł przyjaciół. Do szału doprowadza mnie także postać Albusa, który obwinia ojca, za to, że nim jest oraz nienawidzi wszystkich i wszystkiego. Niektóre z dialogów są po prostu głupie. Kiedy czytałam takie kwestie jak "Cześć, Scorpius. To znaczy, jestem Scorpius. Ty jesteś Albus. Ja jestem Scorpius." albo "Zróbmy sobie jeszcze jedno dziecko" wypowiedziane przez Albusa/Rona do Hermiony, nie wiedziałam, czy mam zacząć się śmiać, czy może jednak płakać. Jednak najbardziej nie podoba mi się absurdalność tego scenariusza, bo on nie ma nic wspólnego z całą serią. Tu są same niemożliwości: Voldemort ma dziecko z Bellatriks, a jej mąż o tym wie i zdaje się przyjmować to ze stoickim spokojem; Harry pracuje w ministerstwie jako urzędnik departamentu przestrzegania prawa, chociaż zawsze marzył o byciu autorem; plotka głosząca, że Scorpius może być synem Voldemorta, która ma tak absurdalne wytłumaczenie, że musiałam przeczytać je pięć razy, żeby zrozumieć o co chodzi; Pani z wózkiem pilnująca, by żaden uczeń nie wysiadł z pociągu. Tych absurdów mogłabym wymienić jeszcze conajmniej kilka. Pomijam już dziwnie skonstrowaną relację Albus-Scorpius, która czasem sprawiała wrażenie, że jest czymś więcej niż przyjaźnią i nieścislość z fabułą podczas początkowej sceny na peronie i w trakcie turnieju trójmagicznego. Obawiam się, że wad znalazłabym jeszcze więcej, ale te według mnie wystarczą, by uargumentować moją ocenę książki. "Przeklęte dziecko" nie podbiło mojego serca, czytałam dużo lepiej napisane fanfiction. Jednak dzięki temu, że sięgnęłam po nie tak późno i zdążyłam przeczytać kilka opini na jego temat, nie czuję się rozczarowana. Jednakże uważam, że ta sztuka nie powinna być uznawana jako kolejna część Harry'ego Pottera.

Długo nie mogłam się przekonać, żeby sięgnąć po tę książkę, mimo że jest to kontynuacja mojej ukochanej historii, która jest ogromną częścią mojego życia. Zniechęcona niepochlebnymi opiniami oraz pomysłem, by Voldemort pozostawił na Ziemi potomka, odkładałam moje spotkanie z "Przeklętym Dzieckiem". Jednak przyszedł moment, w którym postanowiłam po nie sięgnąć i spróbować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mimo tego, że "Dziecko Odyna" zrobiło na mnie ogromne wrażenie, nie byłam pozytywnie nastawiona do kontynuacji. Uważałam, że tom drugi nie będzie tak dobry jak pierwszy i tworzenie cyklu może zniszczyć efekt pierwszej powieści i pozostawić niesmak. Sam początek też mnie nie zachęcił. Bohaterka z krainy Ym, wydartej żywcem z nordyckiej mitologii, trafia do zwyczajnego, ziemskiego świata. Bałam się, że zabieg przeniesienia akcji do zupełnie innej rzeczywistości może zakończyć się prawdziwą klęską. Jednak na szczęście moje lęki były zupełnie zbędne. Akcja rozwija się w błyskawicznym tempie, czytelnik jest cały czas trzymany w napięciu. W pewnym momencie całkowicie można się zgubić, nie wiadomo kto jest dobry, kto jest zły. Autorka ukazała postaci jako istoty niejednolite, nic nie jest czarne albo białe. Nierzadko bohaterowie stają przed wyborami, w którym muszą zdecydować czy chcą kierować się swoim dobrem, czy dobrem swoich bliskich. Jest to niezwykła opowieść skłaniająca do refleksji nad życiem, a także do przemyśleń o otaczającym nas świecie. Autorka wyraźnie krytykuje otaczającą nas rzeczywistość, w której ludzie dążą do samozagłady. Ta opowieść, tak samo jak jej poprzedniczka, nie jest zwyczajną opowieścią fantasy. To zdecydowanie coś więcej.
Nie byłam przekonana co do "Zgnilizny". Na "Evnę" czekam z niecierpliwością.

Mimo tego, że "Dziecko Odyna" zrobiło na mnie ogromne wrażenie, nie byłam pozytywnie nastawiona do kontynuacji. Uważałam, że tom drugi nie będzie tak dobry jak pierwszy i tworzenie cyklu może zniszczyć efekt pierwszej powieści i pozostawić niesmak. Sam początek też mnie nie zachęcił. Bohaterka z krainy Ym, wydartej żywcem z nordyckiej mitologii, trafia do zwyczajnego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od dłuższego czasu zwracam uwagę na wszystko co ma jakiś związek ze Skandynawią, nic więc dziwnego, że w końcu sięgnęłam po "Dziecko Odyna". Przeczytanie tej pozycji zajęło mi więcej czasu niż myślałam, może przez to, że akcja zaczęła rozwijać się w bardzo szybkim tempie dopiero w połowie książki. Jednak uważam, że warto na to czekać.
Opowieść o bezogoniastej Hirce na początku wydaje się być kolejną zwyczajną opowieścią fantasy. Jednak im dalej brniemy w fabułę, tym więcej zalet książki możemy dostrzec. Prócz niezwykle wciągającej historii, momentami zapierającej dech, autorka przedstawia nam mechanizmy władzy rządzącej światem i nie mam tu na myśli jedynie krainy Ym występującej w książce. Opowieść także składnia do refleksji o wierze, ideałach i potrzebach duchowych.
Jak dla mnie "Dziecko Odyna" jest pozycją, którą naprawdę warto przeczytać.

Od dłuższego czasu zwracam uwagę na wszystko co ma jakiś związek ze Skandynawią, nic więc dziwnego, że w końcu sięgnęłam po "Dziecko Odyna". Przeczytanie tej pozycji zajęło mi więcej czasu niż myślałam, może przez to, że akcja zaczęła rozwijać się w bardzo szybkim tempie dopiero w połowie książki. Jednak uważam, że warto na to czekać.
Opowieść o bezogoniastej Hirce na...

więcej Pokaż mimo to