Clive Cussler wraz z Jackiem Du Brulem uwielbiają sensacyjne historie, gdzie niemożliwe zazębia się z nieprawdopodobnym. Nie inaczej jest i tym razem. Odkrycia Tesli, konflikty zbrojne i cała masa najróżniejszych, mniej lub bardziej nieprawdopodobnych ciągów zdarzeń – oto co czeka tych, którzy sięgną po „Miraż”. Fani przygód Cabrilla i spółki nie będą zawiedzeni – prezes bowiem w dalszym ciągu uwalnia ludzi z więzień, nurkuje, wyszukuje tajemnice wszelkiej maści i, co chyba najważniejsze, cały czas coś niszczy i wysadza, w wyjątkowo uroczym stylu. Jak zawsze, tak i tym razem cusslerowska wersja Jamesa Bonda będzie mieć swojego arcywroga, pod postacią rosyjskiego admirała Piotra Kienina, który to ma zamiar nieźle zarobić na pewnym konflikcie.

Książki Clive'a Cusslera to nie literatura piękna – niechaj więc ci, którzy taką preferują, nie oczekują po „Mirażu” lingwistycznych cudów. To rasowa powieść sensacyjna, gdzie trup może nie ściele się gęsto, ale za to sporo jest wody, wraków i wszelkich nie do końca zbadanych tajemnic. Wielbicieli Dirka Pitta z góry uprzedzam – ta książka to kolejny tom z cyklu „Oregon”, a to znaczy tyle, że kto inny gra tu pierwsze skrzypce. Cabrillo to nie Pitt, brak mu tej nonszalancji i całej masy uroku osobistego. Ale to może i dobrze? Niestety można odnieść wrażenie, że z powodu braku członka NUMY (a właściwie jej dyrektora), ta powieść jest nieco słabsza od cyklu Dirkowego. A może po prostu zupełnie inna?

Jeśli jesteście fanami autora, czytaliście już coś z tej serii, lub po prostu szukacie nieobciążającej lektury na zbliżające się wakacje – nie wahajcie się i kupujcie „Miraż”. To fajna książka (choć bez Pitta…), której lektura przysporzy Wam wypieków na twarzy. A te idealnie będą współgrać z letnią opalenizną.

 Bartek `barneej` Szpojda