cytaty z książek autora "Albert Wass"
- A czy to nie jest smutne, wujku Ferencu? Ja, jeśli nad czymś pracuję, robię to po to, żeby żyć. Te zaś żyją tylko po to, żeby wiecznie móc pracować nad czymś, co już nawet i nie ma sensu. I koniec końców wcale nie żyją, tylko pracują i pracują. Aż umrą, dotąd. Jak ludzie co żyją po wsiach i miastach i przez całe swoje życie tylko pracują, gromadzą wokół siebie mnóstwo różnych rzeczy i nawet nie mają czasu, żeby móc cieszyć się życiem. Bardzo to musi być smutne tak żyć, wujku Ferencu.
Wiesz, jakie to jest, kiedy dom jest pusty? To jest straszne. Człowiek stoi w nim i czuje, że dom nie żyje. Nie żyje. Umarł. Jest pusty. Ściany są zimne i... brak na nich czegoś. Rzeczy są tam wszystkie, ale... nie mają sensu. Są zbędne. Obce. Tak, to właśnie to: obce. Wszystko jest obce: stół, który sam zbudowałeś, ławka, łóżko, na którym... Wszystko. Półki, naczynia, próg. Pęknięcia w belkach, pajęczyny, mnóstwo tych zwyczajnych drobnych znaków, które są w takim domu i które sprawiały, że dom był dotąd ciepły, był ogniskiem domowym, poprzez to, że one tam były... Nie wiem, czy zrozumiesz to, co chcę powiedzieć. Dom naraz staje się zimny. Zimny tak, jakby nigdy nie mieszkał w nim człowiek. Jakby wcale nie można było w tym domu mieszkać, tak zimny. Człowiek wręcz słyszy, jak poruszają się w nim duchy. Grzebią w duszach belek. W pewien sposób jest to takie, jakby w tym domu był wróg, nieznany, zły wróg. Tak: zły. Zły i straszny jest taki dom, który jest pusty. Który jest pusty nie tak, że niczego w nim nie ma, lecz jest pusty tak, że w nim coś było... rozumiesz? I raptem jednak nie ma. Nie ma. Nie wiem, czy rozumiesz, ale tak to jest. Człowiek miałby ochotę ten dom podpalić i przy tym ogniu wyć niczym wilk.
Bo wiesz, jakoś tak to jest: człowiek kręci się tu i tam po świecie, niczym jakiś niespokojny dziki zwierz, i czegoś szuka. Ale ledwie to znajdzie, już chce mieć z tego zysk, i w ten sposób wszystko psuje. Bo świat nie jest po to aby komuś przynosić zysk.
Czy myślałaś już o tym, co by było, gdyby tak kiedyś zatrzymało się słońce na niebie? Zatrzymało się i więcej się nie poruszyło? Wszystko by się zatrzymało: potok, wiatr, rosnące trawy, nogi człowieka, wszystko. Ptak w powietrzu. Ryba w wodzie. To, co człowiek myśli, i wszystko inne też. Co by to było? Tak oto czasem i ja nad tym rozmyślałem: nie stałoby się nic więcej aniżeli wtedy, gdy umiera jakiś człowiek. Ktoś. Wcale zresztą nie jakiś człowiek, o tak tylko: jakiś człowiek. Ktoś, kto do ciebie przynależy. Kto jest wszystkim. Kto znaczy więcej ponad wszystko. I myślę, że to jest trochę tak, jak nadchodzi koniec świata.
Nie zauważyłeś? Ludzie tam w dole nie potrafią żyć bez skrzyni. Najpierw robią taką małą i mówią na nią: kołyska. Potem robią taką dużą i mówią na nią: dom. I w niej żyją. I żyją w zwyczajach i w prawach, i przez tę skrzynie nie mogą się ruszyć. A na tę ostatnią mówią: trumna. I myślą, że bez tych skrzyń nie mogliby być ludźmi. Z jednej skrzyni do drugiej. Wciąż tylko z jednej skrzyni do drugiej. A na koniec do ziemi, a i tam zawsze tylko w skrzyni. Na tym polega całe ich życie. Dlatego są tak zgorzkniali i dlatego czynią tyle zła, bo są zgorzkniali. Skrzynia nigdy nie pozwala im ruszać się tak, jakby chcieli. Nie mogą się ruszać swobodniej...
Niekiedy Gyerkó brał też fujarkę, lichy jarmarczny instrument, i wygrywał na niej swoje uczucia, które wiatr niósł w dal, pomiędzy ciche góry. Dziwne, urywane, smutne były te melodie, dobywające się skądciś spod garbu małego człowieka, a drzewa, które słuchały owych dźwięków fujarki, a i ptaki z pewnością też myślały, że ten dziwny mały człowiek musi mieć na plecach garb dlatego, że inaczej nie pomieściłoby mu się serce.
Bo świat nie jest po to, żeby komuś przynosić zysk. Świat jest po to, żeby był piękny, żeby był pełen spokoju, żeby był dobry. Żeby można było w nim żyć, w znoju, jednak bez zysku. Bo sensem życia jest piękno. A zysk to najbardziej niepożyteczne słowo, jakie kiedykolwiek wymyślono. Jednak dzisiaj już człowiek w tej pogodni zaszedł tak daleko, że ilekroć zobaczy coś pięknego, natychmiast się zastanawia, jaki zysk mógłby z tego mieć. I dlatego jest tak, że to, co zbuduje, mając na uwadze ów cel, to całkiem szybko też upada. Najczęściej burzy to jakiś inny człowiek, zazdrosny o ów zysk, a na miejscu tego czegoś dawnego nie pozostaje nic, tylko plama pokrzyw: wieczny ślad po człowieku.