cytaty z książki "No Time To Die"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Po tym jednym zdaniu między nimi zapadła pełna napięcia cisza. Calloway nie odważył się nawet mrugnąć, próbując przetrawić informację, którą dostał.
- Moja ulubiona, przyjazna atmosfera w twoim towarzystwie. Dorzucimy do tego jeszcze Delilah i zrobimy zawody, które z was zwyzywa mnie częściej - prychnął szatyn.
- Nie przegram z nią - odparł Ian, wychodząc razem z nim na klatkę schodową.
- Śmiem wątpić - mruknął pod nosem Chris, na co detektyw łypnął na niego ostrzegawczo.
Dotarło do niego, że przez cały ten czas jednocześnie nie zmieniło się nic i zmieniło wszystko. Poczuł krążącą w żyłach adrenalinę i wyżej uniósł głowę. Wszedł do środka tak, jakby przez ostatnie pół roku robił to codziennie. A przecież minęło mnóstwo dni, od kiedy ostatni raz pracował z Delilah i od kiedy byli ze sobą blisko. Miał wrażenie, że zaczyna wszystko od nowa.
Nie zarejestrował, ile czasu tak stali, patrząc na siebie. Był tak skupiony na kobiecie, że wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Rzeczywistość poszła w zapomnienie, gdy ona znajdowała się tak blisko.
- Jesteś…
- Wspaniały? Tak, wiem, nie musisz od razu mnie komplementować - prychnął z uśmiechem, na co zmrużyła oczy.
- Pewny siebie jak zawsze - zauważyła z przekąsem. - Wiesz, że nie tylko ty jesteś tutaj dobrym detektywem? Równie dobrze mogłabym teraz wyjść i powiedzieć, że łamiesz zasady i każesz mi kłamać.
- Nie zrobisz tego - odpowiedział pewnie, rzucając jej przy tym wyzwanie. Ze znajomym uśmiechem obserwował, jak irytacja w jej oczach rosła.
- Nie? - prychnęła.
- Nie, ponieważ zależy ci na zemście - powiedział. - A przy tym łamanie jakichkolwiek zasad to błahostka. Poza tym jestem ci potrzebny. Choćby po to, żebyś wyszła z tego pokoju niewinna.
Delilah powoli wypuściła powietrze z płuc.
- Nie cierpię cię - syknęła.
- Miód dla moich uszu. Tęskniłem za tym.
- Jesteś najgorszym, co mnie w życiu spotkało - burknęła.
- Takie słowa z twoich ust mogę traktować jak komplement -
mruknął, uśmiechając się lekko.
- Ian, nie mam teraz czasu, żeby…
- Czego potrzebujesz? – zapytał wprost.
- Co?
- Czego obecnie potrzebujesz? - powtórzył mężczyzna.
Niczego od niego nie chciała.
- Cokolwiek chodzi ci teraz po głowie, poradzę sobie. Nie potrzebuję pomocy - zapewniła, podchodząc do okna i wyglądając na zewnątrz.
- Długo jeszcze zamierzasz kręcić się w kółko? - zapytał Ian tuż za jej plecami.
- Dopóki twoja obecność nie przestanie działać mi na nerwy -
wycedziła przez zęby.
- W takim razie czeka nas długa noc - odpowiedział i znowu usłyszała jego kroki. Wypuściła powietrze z głośnym, pełnym zniecierpliwienia westchnieniem i się zatrzymała.
Przez moment walczyła między zmęczeniem a desperacją. Wiedziała, że nie może tak po prostu odpuścić i spełnić jego prośby. Stała, wpatrując się w niego, a w jej głowie panował chaos. Próbowała uporządkować choć część atakujących ją myśli, ale nie potrafiła.
Chaos w jej głowie był na tyle obezwładniający, że przez moment jedynie się zastanawiała, co powinna zrobić. Ale w tym samym momencie dotarła do niej jeszcze jedna rzecz: przecież było już za późno, już nie mogła nic zrobić.
Poczuła ogarniający ją gniew. Chciała działać. I tak jak obiecała sobie na samym początku, planowała się zemścić.
Patrzyła na Iana, który nawet nie śmiał przerywać ich kontaktu wzrokowego. Stał w miejscu, choć wiele go to kosztowało. Miał mnóstwo pytań. Tysiąc z nich chciał zadać w jednym momencie. Ale najbardziej… chciał chociaż na chwilę schować ją w ramionach i zapewnić, że będzie bezpieczna. Bez względu
na wszystko.
Emocje okazały się silniejsze. Pokonały ją, choć tak hardo starała się od nich oddzielić.
Patrzyła na niego, wiedząc, że dostrzega wszystko. Po raz
kolejny okazał się jedynym człowiekiem, któremu na to pozwoliła. Ufała mu. Ufała mu tak bardzo, że aż sprawiało jej to ból, i gdyby on się od niej odwrócił… Przeżyłaby to tylko dlatego, że tak by sobie kazała, ale już do końca życia nie znalazłaby drugiego człowieka, którego zaczęłaby traktować w ten sam sposób.
Jego dotyk był kojący. Uspokajał ją. Sprawiał, że w końcu mogła wziąć normalny wdech. Szorstkie ciepłe palce muskały fragment jej skóry powoli, wręcz pieszczotliwie, a Delilah się nie
odsuwała. Odetchnęła mroźnym powietrzem. Wiedziała, że nie
zasługiwała na tego mężczyznę, że popełniła mnóstwo błędów, przez które w ogóle nie powinno go tu być, ale mimo to...
- Zagramy w grę. Zobaczymy, kto z was przeżyje najdłużej
- zaproponował, a uśmiech znowu pojawił się na jego twarzy. Niezdrowa radość rozgościła się w jego piersi i ponownie poczuł satysfakcję z tego, co robił.
- Ustawiłaś figury na szachownicy? - zapytał cicho. Kobieta próbowała zapanować nad płaczem. - Jesteś gotowa na rozgrywkę? Nie płacz. Dlaczego płaczesz? Przecież ja tylko wyrównuję rachunki.
Był jej przekleństwem. To z nią miał zamiar zagrać po raz ostatni.
Kto z nich był najsłabszym pionkiem? Którego miał wyeliminować już na początku? Jak ustawić ich na szachownicy, by wygrać? Jaki ruch musiał wykonać, by po kolei poczuli smak przegranej?
Cały czas na nią patrzył. Dawał jej przestrzeń, której potrzebowała, mimo że jego wzrok mówił co innego. Chciał, żeby się zbliżyła. Pragnął, żeby choć na chwilę było tak jak dawniej.
Cudownie było obserwować, jak niepewnie poruszała się pośród wszystkich zagadek, tajemnic i dowodów. Nie miała wystarczającej wiedzy, by wytypować zabójcę. Nie mogła go znaleźć, ukrywał się tak dobrze, że nawet go nie podejrzewała.
- Pokochałem cię jako tę cholernie upartą detektyw - oznajmił, odgarniając kosmyk włosów z jej twarzy. - I dalej chcę cię kochać. Musisz mi tylko na to pozwolić.
Oczy zapiekły ją zdradziecko, ale nie oderwała spojrzenia od Iana. Patrzyła na niego, wiedząc, że dostrzega wszystko. Po raz kolejny okazał się jedynym człowiekiem, któremu na to pozwoliła. Ufała mu. Ufała mu tak bardzo, że aż sprawiało jej to ból, i gdyby on się od niej odwrócił...”.