cytaty z książki "Ciemnonoc"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Nie. Masz odzyskać siły, tak byś nie spowodował trwałych szkód.
- Mam w nosie trwałe szkody.
- Właśnie widzę.
- Coś mi mówi, że jej nie chodzi o twoją ranę. To tak, gdybyś nie załapał - rzekła do niego Ro. I wzruszyła ramionami, kiedy Sophie na nią zerknęła. - No co? To ciemny facet. Uznałam, że powinnam mu pomóc.
Nie da się kontrolować wszystkiego, co się wydarzy, Sophie. Wiem, że do pewnego stopnia masz tego świadomość, ale i tak próbujesz. I rozumiem ten odruch. Jednak prawdziwym sekretem radzenia sobie z takimi właśnie wyzwaniami jest przekonanie, że coś na pewno pójdzie nie tak, jak trzeba. Pewnie nawet wiele rzeczy. Nie chodzi o perfekcyjne plany, lecz o wiarę w to, że dasz sobie radę bez względu na wszystko.
- (...) łatwo jest analizować tragedię po fakcie i zakładać, że można jej było zapobiec.
- (...) wiedz, że nieważne, co się wydarzy, da się to przeżyć. No i nigdy nie przestawaj liczyć na szczęśliwe zakończenie. Czasami nadchodzi wtedy, kiedy w ogóle się go nie spodziewasz.
- Ta strata i wszystkie inne, których doświadczyliśmy, czynią nas silniejszymi, mądrzejszymi, bardziej zdeterminowanymi niż do tej pory, aby walczyć ze wszystkich naszych sił. Ale żeby tak się stało, musimy odpuścić żal.
- Cóż, jeśli mam być szczera - rzekła Ro, podchodząc za nim do Keefe'a - to w dodatku u was śmierdzi. Wszystko cuchnie jak...
- ...świeże powietrze? - zgadła Sophie.
- Ojej, moja dziewczyna robi się coraz bardziej złośliwa - oświadczył dumnie Keefe.
- Nie jestem twoją dziewczyną - warknęła. - I nie myśl, że przestałam być na ciebie zła!
- Oooch, kłótnia kochanków! - Ro klasnęła w dłonie. - Strasznie je lubię. Ma ktoś przekąski? Według mnie są w takiej sytuacji idealne.
Znajdowali się w świecie, w którym elfy naprawdę istnieją - i w niczym nie przypominają stworzeń z tych niemądrych historyjek, które ludzie wymyślają na ich temat. Są piękne. Potężne. Niemal nieśmiertelne. Mieszkają po drugiej stronie globu w tajemniczych skrzących się miastach. Rządza ziemią z ukrycia.
- (...) I myślę, że ty i Keefe spędzacie ze sobą za dużo czasu. Zaczynacie podobnie mówić.
- Wiem! Nasza dziewczynka dorasta i robi się taka złośliwa! - Keefe udał, że ociera załzawione oczy. - Jestem z niej niesamowicie dumny.
- (...) nie poradzę sobie dłużej z tą Skorupą Sophie, która od kilku tygodni chodzi jak nieprzytomna, cholernie nas strasząc. Chcę, aby wróciła moja Foster, ta prawdziwa, która mną dyryguje i z którą fajnie się przekomarza.
- Ojej, czy ktoś jeszcze woła w myślach: "Buziak! Buziak! Buziak!"? - zapytała Ro.
- Tylko ty. - westchnął Sandor.
Czy to znaczy, że mnie nie nienawidzisz?" - zapytał Keefe. Jego mentalny ton brzmiał łagodnie, prawie nieśmiało.
"Już ci mówiłam: nigdy cię nie znienawidzę, Keefe."
"Ale ja cały czas dostarczam ci powodów do tego, abyś zmieniła zdanie."
"No i naprawdę musisz z tym skończyć." - Posłała mu półuśmiech, a on zrobił to samo, kiedy dodała - Ale siedzimy w tym razem.
Nigdy nie sądziłem, że do spania będzie mi potrzebna maskotka. Ale... dopiero gdy cię poznałem, zorientowałam się, jak wielu rzeczy potrzebuję.
- Hura! - wykrzyknęła Ro, gdy Sophie ruszyła w stronę drzwi. - Topienie skóry! W końcu zaczyna się robić ciekawie w tym Mieście Błyskotek!
- To może pozwolę ci trzymać miskę, do której będzie spływać roztopiona skóra? - zaproponował Elwin i to wystarczyło, bo Sophie wybiegła na korytarz.
Keefe uśmiechnął się drwiąco.
- To urocze, że tak uważasz.
- Mówię poważnie, Keefe.
- Wow, tupnęła nogą. Bosko! - zaśmiała się Ro. - Z nimi tak zawsze?
- Oooch - stęknęła Ro. - To jej przewrócenie oczami było niesamowite! - I zrobiła krok w tył, kiedy Sophie zgromiła ją wzrokiem - Wow, a ja sądziłam, że to mój tata jest mistrzem spojrzenia śmierci.
- Czy moja obecność podczas uzdrawiania byłaby pomocna? - zapytał Keefe.
(...)
- W sumie to byłby dobry pomysł.
- Wow, rzeczywiście musisz być przerażona, skoro tak łatwo akceptujesz moją pomoc - Keefe dotknął jej czoła, jakby sprawdzał, czy nie ma gorączki. - Nie trzeba zabierać cię do Elwina, co?
Sophie westchnęła.
Ale... ten żart pomógł.
Łzy obeschły, a tykanie zegara w jej uszach ucichło.
I Keefe o tym wiedział. Z zadowolonym z siebie uśmiechem wziął połowę jej książek, aby pomóc je zabrać do domu.
Tymczasem Grady przyglądał się Keefe'owi takim wzrokiem, jakby go widział pierwszy raz w życiu.
- Cieszę się, że wróciłeś - powiedziała Sophie cicho. Tak by nie usłyszał tego nikt oprócz nich.
Uśmiech Keefe'a stał się nieznośnie słodki.
- Ja też, Foster. Ja też.