cytaty z książki "Chłopstwo. Historia bez krawata"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
[…] Gorzej mieli ubożsi. Jeżeli lasy nie mogły ich wyżywić, tułali się od wsi do wsi, bo nie mieli za co
dotrzeć do krewnych w wioskach oddalonych niekiedy o setki kilometrów, ludzi na ogół biednych jak
oni sami. Tacy wędrowcy umierali zatem przy drogach, w obornikach, w stodołach, pod kapliczkami,
a ich ciała grzebano na miejscowych cmentarzach lub anonimowo pod Bożymi Mękami, wśród pól.
Zmarłych na „powietrze” starano się chować jak najdalej od ludzkich zabudowań.
[…] Jak więc było z tymi nieszczęsnymi, uciskanymi i mordowanymi chłopami? W rzeczywistości tłukli
się oni po łbach i wyzywali z mieszczanami, obie grupy wojowały ze szlachtą, a szlachta… między
sobą. Popatrzmy dziś na wiejskie pejzaże. Ani tam Żydów, ani Cyganów, ani szlachty… Ostały się tylko
trzy czwarte dawnego społeczeństwa, czyli domniemane ofiary pańszczyzny i wyzysku. A jeśli używać
pojęć marksistowskich, „zabawę w klasy” wygrali ludzie prości, równi sobie. Ale równi teoretycznie,
jeżeli wspomnimy chociażby magnatów biznesu, których fortuny powstały wraz z rozwojem wolnego
rynku w latach dziewięćdziesiątych XX wieku.
[…] Opowiadano sobie legendy o błąkających się duchach pobitych wrogów, jak we wsi Zawodzie pod
Kaliszem, a koło zamczyska we wsi Widoradz koło Wielunia miał siedzieć diabeł, „który zbłąkanych i
pijanych wśród nocy podróżnych w błota zanurzał, topił lub na wierzbach wieszał”. Karwicki, jeden z
dawnych właścicieli wsi Chybice między Opatowem a Kielcami, kultywował pamięć o bitwie, jaka
miała się rozegrać na tamtejszych polach. Polanę nasadzoną brzozami płaczącymi uznawano za
cmentarzysko. Kolejny właściciel tych dóbr zamienił jednak miejsce pamięci na grunt orny, a „na
nawożonej dobrze kośćmi i krwią ludzką ziemi przepyszna rodzi się dziś [w 1882 roku – M.W.]
pszenica”.
Zaletami kobiet według chłopów były „krzepkość w biodrach” i solidna budowa ciała, zapewniająca o płodności i wydaniu na świat zdrowego potomstwa. Kujawianki widziały ideał faceta w przystojności, byciu mężnym, ale i umiejętności przewodzenia w tańcu i śpiewie. Same starały się dbać o swoją urodę i być „ruchliwe”. W okolicy Rawy i Skierniewic śpiewano w XIX wieku, by wybrać urodną żonę, ale nie za bardzo, bo będzie miewać „częstych gości”. W piosence dwórka nazbyt się stroi, zamiast pracować, mieszczka za późno wstaje, a po ożenku z wdową, gdy pasierbowie osiągną dojrzałość, może być nieciekawie. Rozwódki, jak i Francuzki, podobno nazbyt lubią „nowości”(zapewne rozumiano przez to nowych partnerów, a nie ekwilibrystykę w miłości cielesnej), stara baba szybko zemrze, a bogata będzie wymawiać. Z kolei Niemka miała ciągle „świargotać”, Angielka – przejawiać dumę, Włoszka – gniewać się, a Białorusinka – wonieć dziegiem. Najlepsza do małżeństwa miała być Mazurka, niezbyt zamożna i niskiego stanu. Jest to więc jakieś wczesne echo piosenki biesiadnej Czy chciałaby pani.