cytaty z książki "Dziecko piątku"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jak się chce zmieniać swoje życie, to nie trzeba zmieniać tego, co jest naokoło, tylko to co ma się w środku. Rozumiesz?
Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku
Tak, nie wszyscy dorośli są dorosłymi naprawdę. Najczęściej są to po prostu dzieci, przeniesione w czasie o pewien odcinek.
Tak. Dojść do siebie. To bardzo mądre określenie. Dojść - to słowo zawiera w sobie obraz drogi. A droga zawiera w sobie czas. To musi trwać. Musi minąć pewien czas - w ruchu. Nie wolno stać w miejscu. Trzeba iść. Naprzód.
Jak się człowiek odgradza od innych, to tak, jakby zniknął. A im więcej ze siebie rozda, tym bardziej żyje.
Najlepiej jest człowiekowi wtedy, kiedy nie myśli o sobie.
Zdanie ma sens dopiero wtedy, kiedy się je doprowadzi do kropki. I że podobnie jest z życiem i śmiercią. To śmierć jest tą kropką, która nadaje życiu określony sens.
Czasem człowiek woli nie widywać ludzi, przed którymi za bardzo się odsłonił. Zwłaszcza w cierpieniu.
Że też człowiek nigdy nie potrafi cieszyć się tym, co właśnie przeżywa, zawsze grymasi, zawsze niezadowolony. A życie mija.
- Chcieć to jeszcze mało. Trzeba coś zrobić. (...) Ciągle do ludzi wychodzić. Niczego się nie bać. Najgorsza dla ciebie krzywda będzie, jak się odgrodzisz od innych. Tyle ci powiem.
- Babciu, babciu, co ty mi tu mówisz, ja przecież całe życie wychodzę do ludzi, ja wciąż ręce wyciągam , ja chcę żeby mnie kochali, a oni... nie kochają.
- No to ty ich kochaj, Orelka. Ty ich kochaj. Zobaczysz, jak cię będą potrzebowali. Nie wyciągaj ręki - podawaj rękę. I nie chciej za dużo dla siebie. Nie ten jest bogaty, kto dużo ma, tylko ten, kto dużo daje.
Szczęście jest chyba czymś takim, jak okulary pana Hilarego.
Nie wyciągaj ręki – podawaj rękę. I nie chciej za dużo dla siebie. Nie ten jest bogaty, kto dużo ma, tylko ten kto dużo daje.
- Ciężko jest stracić matkę, ja to wiem - powiedziała babcia. - A na ciebie za wcześnie to przyszło. Ale co robić, stało się - i teraz musisz sobie poradzić.
- Jak, babciu?
- To się jeszcze okaże. Najlepiej jest człowiekowi wtedy, kiedy nie myśli o sobie.
- Nie o sobie? Więc o kim?
- O tym, kto go najbardziej potrzebuje.
- Mnie nikt nie potrzebuje.
- Nieprawda. Twój tata cię potrzebuje.
- Nieprawda, babciu!
- A ja ci mówię, że tak. On tego sam nie wie. Ale ja to wiem.
- Nie, babciu. Nie potrzebuje. Zostawił mamusię i mnie.
- Bo mu się zdawało, że będzie miał lepiej. A nie ma. Jak się chce zmieniać swoje życie, to nie trzeba zmieniać tego, co jest naokoło, tylko to, co się ma w środku. Rozumiesz?
- Nie bardzo.
- No, to patrz: jak cię boli ząb, a ty pojedziesz nad morze, to czy ząb wtedy przestanie cię boleć?
- Nie.
- A kiedy przestanie?
- Jak go wyleczę.
- No, więc, widzisz. To o to chodzi. [...]
Wcale jej nie pociągało coś, co przychodziło tak łatwo. Łatwa bliskość, łatwe bezpieczeństwo. Nigdy nie lubiła tego, co łatwo dostępne. Wydawało się to zawsze jakoś dziwnie pozbawione wartości.
Kto się urodził, musi umrzeć. (…) Różne nam Pan Bóg daje zadania w życiu: umieranie jest też zadaniem. A że każdy ma coś do zrobienia na tym świecie i po to się rodzi, więc trzeba się posunąć, żeby dla innych też było miejsce. I taj już jest tłok. No – tak to już jest, Orelka, tak to jest. I to jest bardzo dobre, nie ma się co boczyć. Nie ma co się bać.
Że też człowiek nigdy nie potrafi cieszyć się tym, co właśnie przeżywa, zawsze grymasi, zawsze niezadowolony. A życie mija.
...po czym zajrzała do lodówki i stwierdziła, że jajek już nie ma, ani jednego, i odtąd jej największym zmartwieniem było: jak nie ujawnić przed mężem i resztą zgromadzenia, że dla niej nic już nie ma na kolację.
- Wiesz, ja powinnam nieustannie czuć się szczęśliwa - zważywszy wszystko, co mi los dał. Powinnam szaleć ze szczęścia od rana do wieczora. Ale jestem zbyt niewyspana, żeby tym wszystkim się cieszyć.
- Wiesz, co nagrodzono w konkursie na na najpiękniejsze słowa miłości?
- Nie mam pojęcia.
- Jedna uczestniczka przysłała zdanie, jakie jej mąż powiedział o czwartej nad ranem: 'Pośpij sobie, ja wstanę i je nakarmię.'
- Maciek często mi to mówi.
- No to widzisz.
Głośno, spokojnie tykał zegar (...), a jego czarne wskazówki ujawniały, że wciąż o odrobinę mniej czasu pozostaje dla każdej z nich- dla starej kobiety i dla młodej dziewczyny- i że ich przyszłość kurczy się nieustannie, po trochu i nieubłaganie.
- (...) Przestań już tyle myśleć o sobie, nie masz ciekawszych tematów?
- Ależ babciu, o czym ty mówisz, jak ja mogę przestać myśleć o sobie, kiedy właśnie ze sobą mam największe problemy?
- A bo mówię ci - za dużo o nich rozmyślasz.
...,wspominając dawne dobre czasy, które wtedy, gdy się je przeżywało, wcale nie zdawały się dobre - przeciwnie nawet! - a teraz,z odległej perspektywy,okazywały się najlepszymi latami życia. Śmieszne. Że też człowiek nigdy nie potrafi cieszyć się tym,co właśnie przeżywa, zawsze grymasi, zawsze niezadowolony. A życie mija.
(...) deszcz obwiesił im główki, poniszczył płatki. No, nic, dojdą do siebie, nagietek jest wytrzymały; skromny kwiatuszek, ale rzetelny.
A to jest tak, że jak się człowiek odgradza od innych- to tak, jakby zniknął. A im więcej ze siebie rozda- tym bardziej żyje.
(...) i natychmiast pomyślał o Aurelii, jej brzydka, fascynująca, pociągająca jakimś wewnętrznym pięknem twarz stanęła mu przed oczami z wielką wyrazistością - i nie chciała zniknąć. I mógł sobie przypominać do woli jej uśmiech, tragiczny jak u antycznej maski, białe płaszczyzny policzków i czarne oczy, jak błyszczące w mroku, ciemne okna tajemniczego domu.
Drzwi otworzyła mu przystojna brunetka z papierosem, ubrana jak do wyjścia, i pan Jankowiak z miejsca się do niej uprzedził. Bardzo mu się nie podobało, jak kobiety paliły. Uważał, że kobieta z papierosem wygląda jakoś agresywnie, jakby chciała koniecznie i na siłę coś udowodnić.
Pani Zdzisia spojrzała miłymi oczami koloru kasztanów i uśmiechnęła się, a zmarszczki ułożyły się na szczytach jej policzków jak promieniste wachlarzyki. Wydawało się, że uśmiechowi sprzyjają wszystkie mięśnie jej twarzy.
Śliczny był ten ogieniek w pierścionku. Poruszyła palcami, żeby odrobinę zmienił położenie. Strasznie lubiła tak łowić światło. Kusiły ją lusterka, krawędzie kieliszków, dna szklanek, skuwki długopisów i wiecznych piór. (...)
O! Znów jej się udało zatrzymać promień światła w biegu i przez chwilę miała wrażenie, że złapała połączenie z jakąś Tajemnicą.
Taka była wciąż rozbita, od pogrzebu ciągle bolała ją głowa, może dlatego, że w żaden sposób nie mogła zapłakać.
Śliczny był ten ogieniek w pierścionku. Poruszyła palcami, żeby odrobinę zmienił położenie. Strasznie lubiła tak łowić światło. Kusiły ją lusterka, krawędzie kieliszków, dna szklanek, skuwki długopisów i wiecznych piór.
Nie można tylko siedzieć w domu, kiedy na świecie dzieje się tak źle.