cytaty z książki "Łopatą do serca"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
I nie łudźmy się: włażenie ukochanemu do czterech liter kończy się jedynie tym,że oblubieniec zaczyna puszczać bąki!
Jeśli człowiek sam siebie nie uszanuje, nikt nie uszanuje jego.
Pokłóciła się śmiertelnie z mężem. Śmiertelnie należało odczytać jak najbardziej poważnie- Henryk wyszedł wczoraj wieczorem z domu, a tynk z rozłupanej futryny zawirował za nim wymownie i ułożył się w napis: DUMNY I BLADY ODCHODZĘ A TY SIĘ ZOŁZO W SAMOTNOŚCI WIJ!
(...)na widok włosów pani Ryszardy aż cofnął się o pół kroku, co pozwalało wnioskować, że sekretarka musiała być u fryzjera raptem wczoraj - A tobie co? Łepetyną bigos mieszałaś?
Te małopolskie dziolchy stoja jak maznice. Na na na nana na... czerwone spodnice!''
-Gutek, recytuj moze czlowieku jak masz parcie na sztuke. Ale nie drzyj geby''
-Ooo to my juz przeszlismy na ty? Jestem na ty z taka fajna babeczka? na na na!
-Do jasnej pieprzonej Anielki... cisza ma byc!
-Anielki? A przez kogo ona pieprzona ta Anielka?
-Józefie święty..
Uczucia, zwłaszcza wezbrane, wyolbrzymione i ckliwe to grząski teren.
Coś jak łąka pełna krowich kup.
Nie dość, że śmierdzi, to i tak wiadomo, że w coś się wdepnie.
-Stawiam na krolika- wyszeptala i poprowadziła Igłę za ladę, gdzie w swietle padajacym z ulicznych latarni drewniany stwor wygladal jeszcze bardziej dziwacznie.
- W morde, do Baksa to mu daleko- stwierdził Igła nie kryjąc obrzydzenia, wydzielił królikowi pstryczka w nos i ostentacyjnie wytarł rękę.- Jakiś taki... skrzywdzony przez los , czy coś.
Pytanko mam do gospodyni- Gutek podniosl sie z podlogi i uroczyscie uklonil, Zdaje sie ze mial juz nieco w czubie, bo nienaturalnie swiecily mu sie oczy- ta fasolka.. niebo w gebie, bardzo smaczna i w ogole. Ale niebo w gebie, a wiatr w... Co chcesz, Igła, przeciez sie wyrazam. Tak, fasolka... Czy ja bym mogl w takim razie dostac zgode na jednego malenkiego pruczka? Misia pochopnie przytaknela, bo do konca nie wiedziala czego ta niesmiala prosba mogla dotyczyc. Uzyskawszy przychylnosc pani domu, rozochoceni wodka panowie postanowili sie nie krepowac. Bo fasolka ogorki i sledziki wywolaly w ich zoladkach mala rewolucje. Gdyby chcieli ja przeczekac w samotnosci, ubikacja by sie nie zamykala. Zbiorowa wymiana gazow stala sie wiec faktem.
Czy dorosła kobieta może czuć się komfortowo, uwieczniając w księdze buchalterskiej doniosły fakt,że w środę kupiła srajtaśmę i proszek do prania?
-Ja pierdykam - Zuza zagwizdała. - Wybacz, ale Rembrandtowi to byś dzisiaj nie mogła pozować. Chyba że malowałby nałożnicę. Po libacji w alkowie, dodajmy.
-No, niech pan opowiada!
-Ale o czym?
-O tej zonie. Żoną mafijnego bossa to bym mogła być - powiedziała z rozmarzeniem. - Strzelanina we wtorek, buty z cementu w piatek...
-Jasne, nie wiem, jaki to musiałby byc finezyjny przestępca, żeby pisać po rzymsku sto, zamiast nabazgrać po prostu: "Kopsnij złoto, fiucie!".
W przedpokoju poniewierały się wszędzie kawałki szkła i czerwone strzępy jakiegoś czegoś. Buraczki albo czerwona kapusta. Upaćkane były tym nie tylko ściany, ale i stojący w przedpokoju olbrzymi facet, który przycupnął grzecznie pod szafą i ściskał w obronnym geście łopatę. Ubrany był jedynie w bokserki ozdobione wydatnymi czerwonymi kropkami, a jego zszokowany wyraz twarzy upodabniał go do przedszkolaka z grupy Muchomorki, który poznał właśnie znaczenie słowa ,,moszna”.
-Normalnie. Przecież ona pracuje i przez pół dnia jej chata stoi otworem. Tudzież świeci pustkami. To my w tę pustkę... Jak w masło. Łomik, czy coś... I heja!
Nie wiem, jak ty, ale ja tych rewelacji na trzeźwo do organizmu nie przyjmę...
-Co: Gutek? - nie zrozumiała Misia.
-Nie wiesz, jaką on ma specjalizację w tej całej Drużynie Pierścienia?
-Ma pistolet, to na pewno, więc może spec od mokrej roboty?
Spec od mokrej roboty strzelił sobie właśnie kolejną mokrą setkę i złapał ich spojrzenie.
-Ktoś tu się chyba minął z powołaniem. Wiem, że nie jest pani zwykłą sekretarką, ale może powinna pani pomyśleć o innej drodze kariery? Dyplomacja na przykład.
-Pan myśli, ze ja nie mam dyplomu? - żachnęła się Ryszarda - Mam skończone studium proszę pana. I to nie byle jakie.
Teraz zdenerwowała się naprawdę, nie miał wątpliwości. Ten ton znał już dobrze, kipiało w nim od ironii.
- Moje mieszkanie, moja sprawa. Zakradam się, żeby... wytrzeć kurze. Nie mogę?
- Kurze, yhm. Chyba kogutowi chciałaś wytrzeć.
Ciężkie to było piekielnie, ale jak już pozbywać się niewiernego męża z życiorysu to z każdą, nawet najmniejszą karteczką, won!
(....)
- Daj Pyzulku, jeszcze zwymiotujesz. To jest parszywa pozostałość po twoim panu.