cytaty z książki "Obiecaj mi"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czy widzę w Twoim ręku broń, czy tak się cieszysz na mój widok?
Najpierw rezygnujesz z drobiazgów, potem z większych rzeczy, a w końcu z wszystkiego. Śmiejesz się coraz ciszej, aż wreszcie zupełnie przestajesz się śmiać. Twój uśmiech przygasa, aż staje się tylko imitacją radości, czymś nakładanym jak makijaż.
Od czasu do czasu próbujesz wracać myślami do takich
chwil, kiedy wszystko było dobre. Próbujesz sobie przypomnieć i zrozumieć, jak to się zaczęło, od kiedy wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej, czy był taki moment, do którego – gdyby to było możliwe – mógłbyś cofnąć się w czasie i zmienić wszystko na lepsze.
Boję się częściowych palantów. Kompletnych palantów zjadam na śniadanie.
W pewnym sensie zawsze masz 17 lat i czekasz aż zacznie się prawdziwe życie.
Oświecać trzeba nawet tych, którzy wolą siedzieć w ciemnościach
Nie wiem, dlaczego rozmawiam z tobą o sprawach sercowych. To jak rozmawiać z głuchym o Mozarcie.
Życie toczy się dalej. To dobrze, prawda? Płomień gniewu opada i powoli przygasa. Rany się goją. Kiedy jednak pozwalasz, żeby tak się stało, umiera też część twojej duszy.
Zwycięstwa szybko przemijają, klęski i umarli pozostają do końca
Szkoła średnia nie jest ważna. Ludzie, którzy są najszczęśliwsi w szkole średniej, później są najbardziej nieszczęśliwymi dorosłymi.
Technika, pomyślał. Zbliża ludzi, pozwalając im być samotnikami.
Dzieci to błogosławieństwo. Jednak potrafią złamać serce w sposób, jakiego nie można sobie wyobrazić.
Jak w telewizji. Widziałeś kiedyś, jak ustalają numer dzwoniącego? Zawsze każą trzymać go na linii, żeby mogli ustalić, skąd dzwoni. Wiesz, że to bzdura. Jego numer jest znany od razu. Natychmiast. Nie potrzeba na to czasu. Dlaczego oni robią z tego taki cyrk?
Zwiększają napięcie.
Najpierw rezygnujesz z drobiazgów, potem z większych rzeczy, a w końcu z wszystkiego. Śmiejesz się coraz ciszej, aż wreszcie zupełnie przestajesz się śmiać. Twój uśmiech przygasa, aż staje się tylko imitacją radości, czymś nakładanym jak makijaż.
Sądzę, że kiedy nas coś boli, mamy wybór – (...) – Można siedzieć na ławce albo spróbować grać mimo bólu.
Jest taki kawał o tym, jak to jest być na bezludnej wyspie z redaktorem. Głodujecie. Macie tylko szklankę soku pomarańczowego. Mijają dni. Jesteście bliscy śmierci. Już masz napić się soku, gdy redaktor wyrywa ci szklankę z ręki i sika do niej. Patrzysz na niego ze zdumieniem.
Masz – mówi redaktor oddając ci szklankę – trzeba tylko było trochę poprawić smak.
Zakochujesz się w mężczyźnie. Jest silny, twardy i to Ci się podoba. Po prostu zwala Cię z nóg. Nawet nie zdajesz sobie sprawy w jakim stopniu rezygnujesz z własnego życia, jak przestajesz być sobą i stajesz się zaledwie jego uzupełnieniem – czy też, jak Ci się marzy – większą jednością, dwojgiem zakochanych, jak w romansie. Najpierw rezygnujesz z drobiazgów, potem z większych rzeczy, a w końcu z wszystkiego.
I zaczynam zastanawiać się, czy milczenie jest właściwe, czy tylko łatwe.
Przypomniał sobie stare powiedzonko związane z reklamami proszków do prania,które usuwają plamy krwi: jeśli masz krew na ubraniu to może pranie nie jest twoim największym zmartwieniem.
Zakochujesz się w mężczyźnie, ponieważ jest wszystkim, czym nie był twój ojciec. Jest silny, twardy i to ci się podoba. Po prostu zwala cię z nóg. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, w jakim stopniu rezygnujesz z własnego życia, jak przestajesz być sobą i stajesz się zaledwie jego uzupełnieniem - czy też, jak ci się marzy - większą jednością, dwojgiem zakochanych, jak w romansie. Najpierw rezygnujesz z drobiazgów, potem z większych rzeczy, a w końcu z wszystkiego. Śmiejesz się coraz ciszej, aż wreszcie zupełnie przestajesz się śmiać. Twój uśmiech przygasa, aż staje się tylko imitacją radości, czymś nakładanym jak makijaż.
Dzieci to błogosławieństwo. Jednak potrafią złamać serce w sposób, jakiego nie można sobie wyobrazić.
Zakochujesz się w mężczyźnie, ponieważ jest wszystkim, czym nie był twój ojciec. Jest silny, twardy i to ci się podoba. Po prostu zwala cię z nóg. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, w jakim stopniu rezygnujesz z własnego życia, jak przestajesz być sobą i stajesz się zaledwie jego uzupełnieniem – czy też, jak ci się marzy – większą jednością, dwojgiem zakochanych, jak w romansie. Najpierw rezygnujesz z drobiazgów, potem z większych rzeczy, a w końcu z wszystkiego. Śmiejesz się coraz ciszej, aż wreszcie zupełnie przestajesz się śmiać. Twój uśmiech przygasa, aż staje się tylko imitacją radości, czymś nakładanym jak makijaż.
Zwycięstwa szybko przemijają. Klęski i umarli zostają z tobą, klepią cię w ramie, idą z tobą krok w krok, nawiedzają w snach.
Jeśli masz krew na ubraniu, to może pranie nie jest twoim największym zmartwieniem.
Sądzę, że kiedy nas coś boli, mamy wybór – Można siedzieć na ławce albo spróbować grać mimo bólu.