cytaty z książek autora "Piotr Borlik"
s. 123
-Dzięki za miłe słowa, choć przyznam, że nie zaszkodziłoby ci od czasu do czasu zerknąć do słownika. Słowo, którym określiłeś Karola pisze się przez "ch".
- Może i tak, ale to przecież bardzo mały chujek, więc po co na niego tracić litery?
-Ludzi trzeba traktować z szacunkiem, nieważne, kim są i ile zarabiają.
Widoczny z góry, czuł się jak zwierzyna uciekająca z linii strzału celującego z ambony myśliwego.
Sęk w tym, że ruchów Tomka nie obserwował myśliwy, lecz ofiara.
Jego zdaniem wszyscy powinni pracować po szesnaście godzin, inaczej do niczego nie dojdą. To nic, że jest po udarze. Ważne, że stan konta się zgadza.
Dosyć smutów. Ponarzekałam na pracę, męża i synów, najwyższa pora zapomnieć o wszystkich problemach i zrobić kilka głupstw.
Szczerze powiedziawszy, w najbliższych dniach wolałam unikać dłuższych spacerów sprzyjających robieniu życiowego podsumowania. Za bardzo bałam się wniosków, do których mogłabym dojść.
Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale wiem jedno – jestem kobietą, potrafię się dostosować do sytuacji, jakakolwiek by ona była.
- I tu widać, dlaczego kobiety nie powinny siadać za kierownicą - powiedziała na głos, cytując ojca. - Mężczyzna na widok zielonego światła przyspiesza, by zdążyć. Kobieta natomiast bez sensu hamuje, bo a nuż światło zmieni się na czerwone.
Oczywiście kulturowo jesteśmy przyzwyczajeni, że to domena mężczyzn. Żartobliwie się przyjęło, że to oni kupują sobie motocykle lub sportowe samochody, rozglądają się za nowymi zainteresowaniami i młodymi dziewczynami. W rzeczywistości to bardzo złożone zagadnienie, które jak najbardziej dotyczy również kobiet. Niestety, przez wychowanie, presję społeczeństwa i ogólnie przyjęte normy kobiety nie dopuszczają do siebie
myśli, że dopadł ich tak zwany kryzys wieku średniego. Marginalizowanie go, wmawianie sobie, że to fanaberia, że trzeba po prostu go przeczekać, może doprowadzić do głębokiej depresji.
Nie zrozumcie mnie źle, nie widzę w tym nic złego, wszyscy przecież kogoś udajemy, ale moment, gdy chociaż na chwilę zdejmujemy maskę, wart jest odnotowania.
Wada piąta: słucham disco polo
Tak, to jest ten moment, w którym możecie mnie wyśmiać. Nigdy nie rozumiałam nagonki na ludzi za ich upodobania do filmów, muzyki czy książek, jakby fakt, w jaki sposób spędzasz wolny czas, czynił cię lepszym lub gorszym od innych.
Był okres, że wstydziłam się nie tylko gustu muzycznego, lecz także wielu innych rzeczy. Teraz jestem starsza i nie tracę czasu na zastanawianie się, co powiedzą o mnie inni. Tak więc mówię otwarcie: zamiast gorzkiej czekolady wolę mleczną i białą, choć wiem, że ta ostatnia nawet nie stała obok czekolady; zamiast kawy wolę słodki napój kawowy z syropem chałwowym lub karmelowym; zamiast zwiedzania wolę się wylegiwać na plaży i sączyć kolorowe drinki; zamiast ambitnej literatury wolę kryminały - mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.
Wystarczyło mu jedno spojrzenie na siedzącego przy oknie mężczyznę, by wiedział, z kim ma do czynienia. Nieobecny wzrok i spowolnione ruchy świadczyły o tym, że pomimo wczesnej pory pasażer zdążył już wypić kilka drinków.
Wolał mieć do czynienia ze śmierdzącym pijakiem ukrytym w toalecie, próbującym przejechać kilka przystanków na gapę, niż zwracać uwagę nowobogackim prostakom. Tacy byli najgorsi. Pomimo dobrej sytuacji materialnej mentalnie wciąż pozostawali zawistnymi Polaczkami traktującymi innych z góry.
A może zamiast kupować samochód, lepiej byłoby przeprowadzić się gdzieś bliżej?, pomyślała zastępczyni prokuratora. Wynajmowana przez nią kawalerka była tragicznie skomunikowana. Do pracy daleko, do córki i męża - jeszcze nie byłego - daleko, do rodziców daleko. No, to ostatnie miało akurat swoje plusy.
To tylko pozory – powtórzyłam na głos słowa Kacpra. Wbrew mojej pierwszej reakcji było w nich sporo prawdy. Jeśli się nad tym zastanowić, całe moje dotychczasowe życie było tylko grą pozorów. Małżeństwo z rozsądku, macierzyństwo z głupoty, praca z braku innych alternatyw – dlaczego miałabym teraz to wszystko opłakiwać? Sama przecież podkreślałam, że nie kocham męża. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że bez miłości nie da się zbudować szczęśliwego związku.
Do tej pory traktowała polityków o skrajnych poglądach jako nieszkodliwych idiotów, lecz teraz sprawy zaszły za daleko.
Naturalną koleją rzeczy jest przekazywanie rodzinnego biznesu pierworodnemu, ale nie oznaczało to, że syn piekarza musi całe życie piec chleb. Jeśli nie ma do tego smykałki, za każdym razem wychodzi mu zakalec i zamiast formować ciasto w bochenki, lepi z niego figurki penisa, to znak, że z tej mąki chleba nie będzie.
Wieloletnia służba nauczyła Adama jednego - zbrodnia doskonała nie istnieje.
Tacy ludzie nie dożywają emerytury. Wyżej dupy nie podskoczysz, możesz co najwyżej skręcić sobie kark.
To tylko dobra rada. To pan jest mężem Natalii i do pana należy okiełznanie charakternej żony. Osobiście uważam, że czasem trzeba przylać pyskatej babie, żeby przypomniała sobie, gdzie jej miejsce.
Wiedział, że jest obserwowany. Czuł na sobie jej wzrok. Ukryta nieopodal śledziła każdy jego ruch, by sprawdzić, czy wypełni zawarte na kartce polecenie. A może wcale nie byłą ukryta, pomyślał.
Nie chciał być jak ci wszyscy szaleni rodzice zmuszający dzieci do dodatkowych zajęć: w poniedziałek basen i tenis, we wtorek gra na fortepianie, w środę robotyka i tak dalej, ale czuł, że powinien pokazać jej różne możliwości.
Ich trzynastolatka nie należała do dzieci chętnie zrywających się z łóżka. Gdyby tylko mogła, spałaby do południa, co niestety szło w parze z upodobaniem do późnego kładzenia się spać.
- Gotowa na labirynt? - zapytał.
- Na labirynt nie można być gotowym - odparła w swoim stylu. - On musi cię zaskoczyć, inaczej to nie labirynt, tylko trywialna zabawa dla dzieci.
Kiedyś uwielbiał to miejsce. Niewielka plaża, urokliwe molo, dużo ładniejsze niż to w Sopocie, w tle Domek Żeromskiego, w którym pisarz rzeczywiście kiedyś pomieszkiwał, obecnie pełniący funkcję kameralnej muzeo-kawiarni.
Do tak malowniczo usytuowanego miejsca w bezpośrednim sąsiedztwie Sopotu ludzie waliliby drzwiami i oknami, lecz z powodu niekompetencji i chciwości urzędników turyści mogli co najwyżej wypaść przez otwór okienny albo zafundować sobie twarde lądowanie z pobawionego balustrady balkonu.
Nie miał czasu ani ochoty na zabawę w podchody. Tego tylko brakowało, by jak jakiś nawiedzony ganiał po mieście w poszukiwaniu narysowanego labiryntu.
Słabość szefa do ładnych dziewczyn nie była tajemnicą, podobnie jak jego skłonność do podejmowania decyzji pod wpływem impulsu.
Pomijając oczywiste przypadki ślubu z powodu wpadki czy odwlekanie rozwodu, by nie skrzywdzić dzieci, większość pozornie szczęśliwych małżeństw działa na zasadzie wzajemnej tolerancji. Na próżno szukać tam miłości. Nawet osoby uważające się za szczęśliwych małżonków nie mają pojęcia, że to tylko projekcja umysłu, wmawianie sobie, że we dwoje jest łatwiej, podczas gdy w rzeczywistości organizm ludzki nie został stworzony do związków trwających dłużej niż siedem lat.