Dusze z Ciemności i Światła. Tom 1: Śmierć żyje Hubert Oleksak 7,1
ocenił(a) na 33 lata temu Bookstagram: @ksiazkowe_opowiesci
.
Tenebris to młoda i zadziorna Łowczyni elitarnego Zakonu Świętych – zakonu, którego celem jest walka z demonami i kontynuowanie misji aniołów.
Świat jest coraz bardziej ogarniany przez konflikt i walkę między rasami; całą krainę pochłania chaos; to co kiedyś było dobre, teraz spowija zło.
.
„Dusze z ciemności i światła” to debiut literacki. I naprawdę chciałabym znaleźć jakieś plusy jeśli chodzi o tę historię, ale po prostu nie mogę.
Powieść przedstawia nam losy wielu bohaterów; w tym Tenebris, niezwykle utalentowanej wojowniczki. Całość wydarzeń rozgrywa się w skonstruowanym przez autora świecie fantastycznym, pełnym ras, które od razu na myśl przywodzą Tolkienowskie kreacje.
Wydawać by się mogło, że skoro zostajemy wrzuceni do tak rozbudowanego i skomplikowanego świata, w którym oprócz ludzi, elfów, krasnoludów, mamy również anioły i demony, zabawa okaże się przednia.
Otóż nie.
Autor sam pogubił się w tym, o czym pisał; o ile opisy świata są naprawdę świetne, to w wielu momentach jedna rzecz zaprzecza po prostu drugiej… Historia tego świata – Derre – pozornie wygląda na niezwykle dopracowaną, ale ja – jako cholernie uważny czytelnik – znalazłam tyle niedomówień, zaprzeczeń, abstrakcyjnych wyjaśnień, że głowa mała!
Oprócz świata przedstawionego kuleje również kreacja bohaterów; wszyscy przedstawieni są w tej sam sposób, nikt się nie wyróżnia. Każdy chodzi w tej sam sposób, walczy w ten sam sposób, mówi w ten sam sposób… Wszyscy to dosłownie bezmózgie klony. Dodatkowo moja irytacja sięgała zenitu, ponieważ autor dosłownie z każdego bohatera, któremu nie sprzyjał zrobił idiotę. Wykreował Zakon Świętych, osób, które uchodzą za wzór; inteligentnych, ponadprzeciętnych, doświadczonych w boju i strategii. Tymczasem każda podejmowana przez nich decyzja była decyzją którą podjąłby pierwszy lepszy idiota.
Inaczej nie mogę tego określić…
¾ bohaterów to pozbawione mózgu i charakteru powłoki, laleczki w teatrzyku, które mają być tłem dla dwóch głównych bohaterów… Których kreacja i tak kuleje.
Skoro mowa już o bohaterach… Dialogi to istny dramat, nie mogłam tego znieść; tak sztucznych i kiepsko napisanych dialogów nie widziałam od lat w żadnej książce… Co najwyżej w naprawdę tragicznie słabym wattpadowym fanfiction. Abstrakcją było to, gdy autor kreując bohatera, który jest głównym antagonistą, demonem, który przeżył wieki, w dialogach wplatał słówka; super, narka. To samo miało miejsc w przypadku wiekowego, doświadczonego kapitana Zakonu Świętych; raz używał kolokwializmów jak z łódzkiego podwórka (Buziaki dla Łodzian, sama się tam wychowałam),a raz polszczyzny rodem z Mickiewicza. Przykro mi, ale wybiera się jedno; albo ‘a’, albo ‘b’.
Książka w dużej mierze opiera się na wojnie prowadzonej między dwoma ugrupowaniami; w związku z tym oczekiwałam dobrego opisu strategii, przemyśleń, niuansów politycznych. Tymczasem jest to zerowe, albo przedstawione w taki sposób jakby autor wręcz wbijał nam do głowy, komu konkretnie mamy kibicować, a kto ma być idiotą w tej historii. Tak kiepskich opisów działań politycznych i planowania wojny chyba jeszcze nie czytała.
Jedynym plusem całej tej historii jest opis walk; ale takich, w których bohaterowie ani nie myślą, ani w ogóle nie otwierają ust. Wtedy jest naprawdę dobrze.
.
Czy jestem zawiedziona? Cholernie. Czy polecam? Nie. Przykro mi, ale nie. Uważam, że książka ta jest niedopracowana pod wieloma względami, autor powinien przepisać ją jeszcze kilkakrotnie, dopiero wysłać do wydawcy i wydać.
Dostaliśmy powieść pełną niedomówień, z tragicznymi bohaterami, kiepskim światem przedstawionym, powieść pozbawioną większego sensu i logiki.
Jestem niesamowicie zawiedziona i rozgoryczona, liczyłam, że ta historia będzie czymś niesamowitym, że może w końcu w Polsce napisze ktoś niesamowitą fantastykę.
Cóż, myliłam się. Najwidoczniej musimy jeszcze na ten moment poczekać.