"Mireczek" to książka poruszająca ważne tematy, takie jak alkoholizm oraz DDA. Nie jest to powieść, którą jednoznacznie można potępić, tudzież wychwalać bezkrytycznie. Styl autorki jest stosunkowo lekki w porównaniu do poruszanej tematyki. Z początku mi się to nawet podobało, gdyż miałem wrażenie, że autorka nie chce epatować bólem lub wstrząsającymi sytuacjami. Po pewnym czasie jednak zaczęło mi to przeszkadzać. Pani Zbroja momentami opisuje zdarzenia całkiem brutalne, jak na przykład przemoc domową i robi to z emocjonalnością porównywalną, z dyktowaniem komuś listy zakupów. Być może nieco przesadzam, jednak ten cyniczny, odrobinę lekceważący styl, po jakimś czasie zdaje się być sztuczny. Widzimy, że pod tą maską, kryje się dziewczynka, która się bardzo boi i bardzo potrzebuje miłości. Być może to zabieg celowy, gdyż dla jednego epatowanie swoją tragedią jest niesmaczne, a dla drugiego owa maska odpycha sztucznością. Ja nie mam zamiaru oceniać samego stylu, ponieważ gdy przeczytałem zakończenie, zadałem sobie pytanie: co tak na prawdę chciała przekazać autorka?
Cała książka jest autoterapeutyczna. Według mnie w niczym to jej nie ujmuje. Po to się czyta książki by dowiedzieć się czegoś z przeżyć innych ludzi. Autorka sama niejako wyrusza na poszukiwania "mitycznego" zdarzenia, które zapoczątkowało chorobę ojca, która w efekcie zniszczyła jej dzieciństwo i zadała masę bólu. O historię ojca wypytuje rodzinę, znajomych, a nawet bezdomnych. Ta książka to niemal reportaż, w którym dziennikarka śledcza, stara się ustalić przyczynę zgonu własnego ojca, jak również przyczynę tak wielu bolesnych lat. Autorka jest w tym bardzo skrupulatna, pewne fakty łączy z przypuszczeniami, zdarzenia, które pamięta, z opowieściami, własne opinie na temat choroby ojca, z naukowymi opracowaniami. To wszystko brzmi jak niezły kryminał, jednak autorka posługuje się owym lekkim stylem, który nieco bagatelizuje opowiadaną historię. Pozornie Aleksandra Zbroja stara się dociec, co lub kto sprawił, że jej ojciec zaczął pić, podejmuje różne ciekawe tropy, jednak zakończenie, w którym nazywa bez ogródek ojca **ujem, zdaje mi się być rozczarowujące.
Zamiast urozmaicić nieco styl, przestać ukrywać żal do rodziców, zmienić narrację na pierwszoosobową, wykrzyczeć ten swój ból, autorka podtrzymuje stylistykę, która kojarzyła mi się nieco ze zbuntowaną nastolatką, która pogardza swoim ojcem. Nie twierdzę, że autorka nie może czuć pogardy wobec kogoś, kto zniszczył jej dzieciństwo, gdyż to nie moja sprawa, jednak finalnie zadałem sobie pytanie, czy właśnie przeczytałem 253 strony, by pani Zbroja mogła powiedzieć, że jej ojciec jest **ujem?
Niemniej "Mireczek" to książka ważna przynajmniej ze względu na tematykę. Ów lekceważący styl, często okpiwa te typowo polskie przekonania o piciu, im więcej podobnych treści, zarówno w literaturze, jak również w Internecie, tym większa nadzieja, że postrzeganie alkoholu w Polsce się kiedyś zmieni. Nie czuję się rozczarowany tą lekturą, jednak miałem wrażenie, że wystarczyło naprawdę niewiele, by była to pozycja, którą poleca się z czystym sumieniem.
"Mireczek" to książka poruszająca ważne tematy, takie jak alkoholizm oraz DDA. Nie jest to powieść, którą jednoznacznie można potępić, tudzież wychwalać bezkrytycznie. Styl autorki jest stosunkowo lekki w porównaniu do poruszanej tematyki. Z początku mi się to nawet podobało, gdy...
Rozwiń
Zwiń