rozwiń zwiń

„Północ w Everwood” – magia świątecznej opowieści. Wywiad z M.A. Kuzniar

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
12.12.2022

Niesamowita opowieść nawiązująca poniekąd do świąt Bożego Narodzenia, która pozwala inaczej spojrzeć na drugiego człowieka. „Północ w Everwood” to historia o szukaniu magii w codzienności i odkrywaniu sekretów fantastyki w prozie. To nawiązanie do E.T.A. Hoffmanna, a także do dawnych wierzeń i mitów. Książka M.A. Kuzniar to wyjątkowa, emocjonująca podróż, w której nic nie jest oczywiste. Zapraszamy do specjalnego wywiadu z autorką książki, która ukazała się za sprawą Wydawnictwa Albatros.

„Północ w Everwood” – magia świątecznej opowieści. Wywiad z M.A. Kuzniar Materiały wydawnictwa

[Opis – Wydawnictwo Albatros] „Północ w Everwood” M.A. Kuzniar to czarująca zimowa baśń dla dorosłych czytelników.

1906 rok, zimowy wieczór gdzieś w Nottingham. Życie Marietty Stelle od dawna koncentruje się wyłącznie na jednym – od lat marzy ona bowiem o zostaniu baletnicą i staniu się słynną primabaleriną. Zbliżające się nieubłagalnie święta Bożego Narodzenia nie napawają jej jednak optymizmem – tuż po Nowym Rok Marietta wbrew własnej woli wyjść za mąż i poświęcić się roli matki i żony. Dziewczyna pogrąża się w rozpaczy, a jej głowę zaczynają nawiedzać coraz bardziej ponure myśli – zwłaszcza że presja rodziny na jej szybkie zamążpójście staje się nie do zniesienia.

Wszystko zmienia się w momencie, gdy znajdującą się w pobliżu domu Marietty kamieniczkę kupuje nikomu dotąd nieznany dr Drosselmeier. Niedługo po tym wydarzeniu tajemniczy doktor konstruuje scenografię do ostatniego występu baletowego Marietty. Scenografia ta w niczym nie przypomina jednak tych znanych dotąd baletnicy – jest ona bowiem miejscem zaczarowanym.

Kiedy wybija północ, scenografia niespodziewanie przenosi Mariettę do otoczonego ośnieżonymi jodłami cukrowego pałacu. Dziewczyna staje przed niezwykle trudnym zadaniem – musi bowiem jak najszybciej wydostać się z zamku. W przeciwnym razie będzie zmuszona już na zawsze zamieszkać w murach Everwood. Czy Marietta sprosta temu wyzwaniu? Śnieżne Everwood kryje w sobie przecież tak wiele tajemnic…

„Północ w Everwood” to przykład fantastyki z gracją łączącej w sobie elementy baśniowości, a przy tym wciągająca (i niezwykle uwodzicielska) bajka dla dorosłych. Tworząc „Północ w Everwood”, M.A pełnymi garściami czerpała również z należącego do klasyki literatury światowej „Dziadka do orzechów” E.T.A Hoffmana.

Wszystko to sprawia, że powieść ta przypadnie do gustu osobom szukającym lektury na długie zimowe wieczory w towarzystwie iskrzącego kominka i parującego kubka z gorącym kakao.

Sięgnij po nią już teraz i przekonaj się, co sprawiło, że „Północ w Everwood” podbiła serca czytelniczek w całej Wielkiej Brytanii.

Marcin Waincetel: Jak dotąd odwiedziłaś ponad 30 krajów, w tym słoneczną Hiszpanię, w której mieszkałaś przez 6 lat, pracując jako nauczycielka języka angielskiego. Choć to literatura jest twoją największą pasją! Czy zgodzisz się z myślą Świętego Augustyna, że „Świat jest książką i ci, którzy nie podróżują, czytają tylko jedną stronę”?

M.A. Kuzniar: Tak, to prawda! Ba, jeśli dobrze liczę, to na ten moment odwiedziłam już w sumie 35 krajów, szczęśliwie dodając w 2022 roku do mojej listy Malediwy, Singapur i Kambodżę. Podróżowanie jest jedną z największych miłości mojego życia, stanowi dla mnie bodaj największe źródło inspiracji oraz motywacji. Zatem tak, osobiście zgadzam się z tym cytatem i mam zaplanowanych o wiele więcej przygód w najbliższych kilku latach.

Zimowy wieczór gdzieś w Nottingham. 1906 rok. Życie Marietty Stelle od dawna koncentruje się wyłącznie na jednym – od lat marzy ona bowiem o zostaniu baletnicą i staniu się słynną primabaleriną. Tak zaczyna się „Północ w Everwood”. Zastanawiam się, czy według ciebie to właśnie marzenia i pragnienia powinny wyznaczać nasze życiowe cele? Określać sens oraz istotę życia? Bo to bardzo kusząca wizja, która jest bliska Marrietcie. A co na ten temat ma do powiedzenia autorka?

Przyznam, że to jest bardzo ciekawa kwestia. Uważam, że ważne jest, aby mieć marzenia, bez względu na to, jak duże lub małe one są. Przeczytałam kiedyś, że należy „pracować, aby żyć, a nie żyć, aby pracować”, i naprawdę ważne jest robienie czegoś, w czym się spełniasz, lub dążenie do czegoś, co daje ci poczucie większego celu i samorealizacji. Oczywiście zdaję sobie również sprawę, że mam wielkie szczęście pracować w zgodzie ze sobą, w wymarzonym miejscu, spełniając się w określonej profesji! Ale zanim zostałam autorką publikacji, realizowałam inne życiowe cele i priorytety, które uczyniły moje życie bogatszym – w innym znaczeniu, chociażby biorąc pod uwagę miłość do podróży. Ostatecznie chodzi o to, żeby robić to, co się kocha. A dla Marietty miłością jest właśnie taniec.

Jednak zbliżające się nieubłaganie święta Bożego Narodzenia nie napawają Marietty szczególnym optymizmem – tuż po Nowym Roku Marietta wbrew własnej woli zostaje poniekąd zmuszona, aby wyjść za mąż i poświęcić się roli matki i żony. Dziewczyna pogrąża się w rozpaczy, a jej głowę zaczynają nawiedzać coraz bardziej ponure myśli – zwłaszcza że presja rodziny na jej szybkie zamążpójście staje się nie do zniesienia. Czy w trakcie pisania musiałaś w jakiś sposób identyfikować się z bohaterką? Wierzyć w Mariettę? I czy w prawdziwym życiu mogłabyś się z nią zaprzyjaźnić?

Myślę, że Marietta odbywa ciekawą osobistą podróż w „Północy w Everwood”. Na początku jest niezadowolona z planów rodziny wobec niej, ale jest też trochę rozpieszczona i egocentryczna. Dopiero gdy poznaje inne młode kobiety i zaprzyjaźnia się z nimi, dowiaduje się, co jest ważne dla innych ludzi i jak wygląda ich życie, i wtedy zaczyna się zmieniać. W końcu wybiera mniej tradycyjną ścieżkę i przedkłada poszukiwanie osobistego szczęścia ponad to, czego chce dla niej rodzina. Chociaż jest to dla niej trudna decyzja, myślę, że każdy jest inny i nie można oczekiwać, że wszyscy będą podążać tą samą, tradycyjną drogą przez życie! Wierzę, że Marietta robi to, co dla niej najlepsze, i myślę, że byłoby interesujące zaprzyjaźnić się z nią.

Wszystko zmienia się w momencie, gdy znajdującą się w pobliżu domu Marietty kamieniczkę kupuje nikomu dotąd nieznany dr Drosselmeier. Niedługo po tym wydarzeniu tajemniczy doktor konstruuje scenografię do ostatniego występu baletowego Marietty. Scenografia ta w niczym nie przypomina jednak tych znanych dotąd baletnicy – jest ona bowiem miejscem zaczarowanym. Drosselmeier to bardzo tajemnicza i fascynująca postać… Co chciałaś za jego pomocą pokazać? Czego jest on symbolem?

Dr Drosselmeier jest żywym katalizatorem zmian, które zachodzą w powieści. Reprezentuje oczekiwania społeczeństwa i presję, z jaką boryka się Marietta, by dostosować się do określonego stylu życia. Pokazuje również, że kobiety i osoby mniej uprzywilejowane nie miały głosu w przeszłości (i niestety wielu nadal nie ma). Marietta informuje swoich rodziców i brata o prawdziwej naturze Drosselmeiera, ale oni nie chcą jej uwierzyć i odrzucają jej lęki. Jego zaklęcia są magiczne, ale są też dziwne i dezorientujące oraz zmuszają Mariettę do stawienia czoła niebezpieczeństwu, które przekracza jej wyobraźnię. Ta podróż kończy się wzmocnieniem jej, ale zaczyna się od mężczyzny, który próbuje ją zdominować.

Kiedy wybija północ, Marietta niespodziewanie przenosi się do otoczonego ośnieżonymi jodłami cukrowego pałacu. Dziewczyna staje przed niezwykle trudnym zadaniem – musi bowiem jak najszybciej wydostać się z zamku. W przeciwnym razie już na zawsze zamieszka w murach Everwood. Czy Marietta sprosta temu wyzwaniu? Śnieżne Everwood kryje w sobie przecież tak wiele tajemnic… Co jest, w twoim odczuciu, najważniejszym motywem historii?

Istnieje wiele motywów rozsianych po „Północy w Everwood”, ale myślę, że najważniejszym tematem jest ten, do którego odnosi się indywidualny czytelnik podczas odkrywania historii. Ta sama książka może znaczyć coś zupełnie innego w zależności od tego, kto ją czyta, i myślę, że to piękny rodzaj magii! Mam więc nadzieję, że moi czytelnicy zabiorą ze swojej podróży do mrocznego i pysznego Everwood wszystko, czego potrzebują.

Tworząc „Północ w Everwood”, pełnymi garściami czerpałaś z należącego do klasyki literatury światowej „Dziadka do orzechów” E.T.A. Hoffmanna. Skąd taki wybór?

Zawsze uwielbiałam zarówno balet, jak i Boże Narodzenie, więc ponowne opowiedzenie „Dziadka do orzechów” wydawało mi się idealnym rozwiązaniem dla mnie jako autora. To właśnie podczas moich badań odkryłam oryginalną historię E.T.A. Hoffmanna i byłam zaskoczona, gdy zdałam sobie sprawę, że podobnie jak oryginalne baśnie, ta historia była o wiele mroczniejsza niż ta, którą już znałam. Dr Drosselmeier nie mógłby być twoim ukochanym dziadkiem, jest zbyt złowrogą postacią, a przez całą książkę przewijał się stały motyw Marie (przemianowano ją na Clarę na potrzeby baletu, a ja przemianowałam ją na Mariettę w „Północy w Everwood”), która nie miała prawa głosu, decydowania o swoim losie. Ona nieustannie próbuje opowiedzieć wszystkim swoją historię, ale oni nie chcą jej uwierzyć, do tego stopnia, że jej rodzice grożą jej karą, jeśli nie przestanie mówić o swoim dziadku do orzechów! Te tematy naprawdę utkwiły mi w pamięci i pomyślałam, że zagłębienie się w nie i zbadanie ciemności, która czai się w moim ulubionym balecie, byłoby dla mnie fantastycznym sposobem na podważenie całego lukru i optymizmu Krainy Słodyczy. Everwood to świat stworzony z czekolady i cukru, ale jest zepsuty do szpiku kości, i to było naprawdę interesujące w kontekście pisania.

„Północ w Everwood” to przykład powieści, w której motywy magiczne są realizowane w konwencji baśni dla dorosłych. Co było dla ciebie najtrudniejsze, a co najbardziej satysfakcjonujące podczas pisania książki?

Tak naprawdę to była – i niezmiennie jest – książka mojego serca. Pisanie „Północy w Everwood” było niezwykle pasjonującym zajęciem, uwielbiałam każdą jego część! Najtrudniej było poradzić sobie z odmowami, kiedy przyszedł czas na znalezienie wydawnictwa. Podobnie jak Marietta, moja proza przeszła długą drogę, by stać się prawdziwą książką! Najpierw napisałam ją jako młoda dorosła, potem przepisałam ją na książkę dla dzieci, a następnie – po raz trzeci! – przepisałam ją na książkę dla dorosłych. W końcu wszystko poszło w ruch i prawa zostały nabyte przez wydawnictwo w Wielkiej Brytanii! Myślę, że najbardziej satysfakcjonującą częścią było zbudowanie mojej wersji mrocznej, magicznej Krainy Słodyczy, ponieważ to było to, co najbardziej ekscytowało mnie w pisaniu, odkąd po raz pierwszy wpadłam na ten pomysł. To i pisanie wątku romantycznego, który rozgrywa się pomiędzy Mariettą a jej księciem dziadkiem do orzechów!

Jakich wartości szukasz w literaturze? Zarówno jako pisarka, jak również jako czytelniczka. Czym jest dla ciebie literatura? Ucieczką od codzienności? Mądrością czy poszukiwaniem prawdy? Czy to podróż, od której wszystko się zaczyna?

Och, to jest dopiero trudne pytanie! Zauważyłam, że często kieruję się nastrojami, jeśli chodzi o lektury, które wybieram. Jako czytelniczka czasami jestem zainteresowana poznaniem konkretnego tematu lub chcę poćwiczyć wyobraźnię, wybierając się w podróż do innego, fantastycznego świata. Czasami pragnę beztroskiej lub romantycznej ucieczki, a innym razem po prostu chcę wierzyć w magię. Natomiast jako autorka piszę takie historie, jakie sama chciałabym przeczytać.

Książka „Północ w Everwood” jest dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Marcin Waincetel - awatar
Marcin Waincetel 12.12.2022 14:30
Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post