Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2021-09-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2021-09-01
- Liczba stron:
- 525
- Czas czytania
- 8 godz. 45 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328090903
- Tagi:
- LGBT naukowiec antropolog biografia
Pierwsza polska biografia Bronisława Malinowskiego.
Niewielu Polaków miało tak istotny udział w naukowym dorobku Zachodu, jak Bronisław Malinowski. Jednak w Polsce był on i jest, poza środowiskiem naukowym, prawie nieznany. „Prawie”, bo niemało osób słyszało o polskim uczonym, który napisał Życie seksualne dzikich. I na znajomości tego wpadającego w ucho tytułu jednego z dzieł tetralogii trobriandzkiej wiedza ta się kończy. Znakomity antropolog, podróżnik i socjolog. Uwielbiany przez słuchaczy wykładowca i nauczyciel. Twórca teorii funkcjonalnej i jeden z pionierów badań terenowych. Słynny książę Nevermore z 622 upadków Bunga Witkacego. Jaki naprawdę był Bronisław Malinowski? Błyskotliwa, napisana z werwą i reporterskim zacięciem, biografia przedstawia koleje życia wielkiego naukowca: od dzieciństwa w młodopolskim Krakowie, przez burzliwą młodość spędzoną w towarzystwie Leona Chwistka i Witkacego w Zakopanem i wielką wyprawę badawczą na Nową Gwineę i Trobriandy, po przełomową dla rozwoju antropologii pracę naukową i międzynarodową sławę. Grzegorz Łyś odkrywa przed czytelnikami mało znane szczegóły niezwykłego życiorysu Malinowskiego, osobowości niebywale twórczej i złożonej, fascynującej, ale i kontrowersyjnej – autora dziennika, którego opublikowanie wywołało w swoim czasie prawdziwy skandal.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Nie taka Polska młoda, nie takie Trobriandy dzikie
Jako człowiek raczej chłodno nastawiony do konceptu „idola” - o czym świadczy choćby to, że trudność sprawia mi wymienienie ulubionych pisarzy (a jak już jakiegoś tak nazwę, to potrafię jego nową książkę przeoczyć lub najzwyczajniej w świecie odpuścić) - nie jestem, drodzy Państwo, wielkim miłośnikiem biografii. Co jakiś czas jednak niby grom z jasnego nieba trafia mnie potrzeba przeczytania takowej, przede wszystkim jako książki historycznej, skupionej niekoniecznie na głównym bohaterze, lecz na okolicznościach, w jakich przyszło mu żyć. Dlatego też nie wahałem się długo, gdy dowiedziałem się o „Dzikich żądzach”, tak jak nie będę się zastanawiał, czy pójść do kina na „Niebezpiecznych dżentelmenów” - polskie gwiazdy końca XIX i początku XX wieku święcą zbyt jasno, by się nimi nie zachwycać. To były szalone czasy.
Zaznaczę od razu, że tom opatrzony podtytułem „Bronisław Malinowski nie tylko w terenie” w jakimś stopniu realizuje mój program biografii wyłuszczony powyżej w jednym zdaniu. Co to znaczy? Ano dokładnie tyle, iż — jak nietrudno się domyślić — książka ma jasno określonego bohatera, któremu czytelnik wraz z Grzegorzem Łysiem bezustannie towarzyszą, lecz nie zawsze stoi on na pierwszym planie. Ustępuje miejsca, co ciekawe, nie tylko mitycznemu duchowi czasu, o co prosiłem, lecz także innym postaciom – a właściwie postaci. Obecność Witkacego w „Dzikich żądzach” i fascynacja autora legendarnym dramaturgiem są tak wyraźnie wyczuwalne i odczuwalne, że momentami można się zastanawiać, czy Łyś nie rozwinąłby skrzydeł w pełni, gdyby zdecydował się na eksperyment z portretem podwójnym, dokładnie tak jak z Beksińskimi zrobiła Magdalena Grzebałkowska przed kilku laty. Młodszy Witkiewicz znika z kart tej biografii na momenty zaledwie: jeśli nie towarzyszy Malinowskiemu fizycznie, to czytamy jego listy (wysyłane nie tylko do głównego bohatera biografii, ale też do własnych matki czy ojca),dowiadujemy się, co w danym momencie myślał lub czuł, obserwujemy rozwój jego artystycznej kariery albo wczytujemy w „622 upadki Bunga”. Czy autobiograficzna powieść przyjaciela z młodych lat powinna być jednym z fundamentów bibliografii – a przynajmniej jedną z najbardziej widocznych jej części z perspektywy czytelnika — człowieka nazywanego ojcem założycielem współczesnej antropologii? Czy Łyś nie odziewa Malinowskiego w szaty Nevermore’a zbyt często? Czy Witkacy nie odcisnął na tej książce zbyt silnego piętna?
„Dzikie żądze” są fascynujące jako opowieść o Młodej Polsce, ale wyraźnie czuć, w którą stronę przechyla się ciężar narracji. Leon Chwistek, który miał stanowić trzeci wierzchołek przyjacielskiego trójkąta przyszłych sław kultury, zdaje się tylko uzupełnieniem biografii Malinowskiego, podobnie jak inni ówcześni celebryci, bo nazwisk – co nie może dziwić — przewija się przez tę książkę całe mnóstwo. Witkacy jednak jest ważniejszy nie tylko od pozostałych intelektualistów z przełomu wieków, ale także, co gorsze, od kobiet obecnych w życiu Malinowskiego. Im Łyś poświęca zaskakująco mało uwagi. Przykład: zdecydowanie więcej miejsca niż Tośka, z którą romansował antropolog, dostaje jej ówczesny mąż, Józef Retinger. Bibliografia wskazuje na to, że autorowi nie brakowało odpowiedniej literatury, lecz taką wybrał soczewkę. Czy rzeczywiście Tadeusz Miciński był ważniejszy dla Malinowskiego niż inna z jego kochanek, Żenia, jak może wskazywać na to liczba i obszerność poświęconych obojgu opisów?
Zdarzają się też w „Dzikich żądzach” kiksy, których mało kiedy udaje się uniknąć w tekstach podobnej długości — ale tutaj jest ich zaskakująco dużo. Łyś ma bardzo ozdobny styl, prowadzący go czasem na manowce, jak choćby wtedy, gdy opisując wyspę, zaznacza jej „szlachetny kształt”. Cóż to za szlachetny kształt: habsubrskiego nosa, żupana, kontusza, szabli czy ostrogi? Kilkadziesiąt stron później ponownie sięga po ten przymiotnik, tym razem gdybając na temat tego, czy „seksualne podboje” Malinowskiego nie były „szlachetniejsze” niż te dokonywane przez jego przyjaciół za sprawą cierpień i rozterek badacza. Idźmy dalej: z jakiegoś powodu pojawia się w tekście „hipotetyczny doktor Gomaia”, który ma realizować antropologiczną misję na terenie ówczesnego Krakowa. Absolutnie nie kupuję tego konceptu i dziwię się, że występy tej figury (dwa lub trzy zaledwie) nie zostały usunięte z ostatecznego tekstu. Może byłyby te skądinąd egzaltowane rozterki czy dziwne dodatki mniej zaskakujące, gdyby Łyś częściej wychylał głowę zza tekstu – ale jest wręcz przeciwnie, niektóre fragmenty w ogromnej części składają się z cytatów (szczególnie w rozdziale, którego przedmiotem są wspomniane już „622 upadki Bunga”). A pewne rzeczy pozostają niedopowiedziane: zarówno jeśli chodzi o szczegóły techniczne (instytucja tama stanowiąca jeden z przedmiotów badań Malinowskiego jest opisana tak mętnie, że nie sposób jej zrozumieć),jak i, z braku lepszego słowa, życiowe (na przykład jak to się stało, że Chwistek przejawiający nieprzejednaną wrogość wobec głównego bohatera na stronie 261 żyje z nim po przyjacielsku na stronie 449?).
Trochę w tej recenzji ponarzekałem, drodzy Państwo, ale przyznam szczerze, że traktuję własne moje wywody nie jako krytykę mającą kogokolwiek do lektury zniechęcić, a dowód na to, iż „Dzikie żądze” w dużym stopniu mnie poruszyły i gdzieś z tyłu głowy fermentują. To opowieść o fascynującym człowieku żyjącym w fascynujących czasach, która może budzić pewne wątpliwości, która nie jest może literackim arcydziełem - ale ja absolutnie nie żałuję czasu poświęconego na jej lekturę. Jeśli biografie, to właśnie takie!
Bartosz Szczyżański
Książka na półkach
- 158
- 71
- 17
- 4
- 4
- 2
- 2
- 2
- 2
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Dygresje, dygresje, a mogłaby być świetna książka, bo autor dotarł do wielu źródeł. Szkoda, że zmarnowana szansa na bardzo dobrą książkę.
Dygresje, dygresje, a mogłaby być świetna książka, bo autor dotarł do wielu źródeł. Szkoda, że zmarnowana szansa na bardzo dobrą książkę.
Pokaż mimo toJak już się przebrnie z mozołem przez bagna opisów filozofii Malinowskiego/Witkacego/Chwistka, to znajdzie się zdaniowe perełki, albo cytaty, które wprawiają w zachwyt. Na przykład, Malinowski o Irenie Solskiej: "Afektowana, nieszczera małpa". Ale uganiał się za nią i tak;)
Jak już się przebrnie z mozołem przez bagna opisów filozofii Malinowskiego/Witkacego/Chwistka, to znajdzie się zdaniowe perełki, albo cytaty, które wprawiają w zachwyt. Na przykład, Malinowski o Irenie Solskiej: "Afektowana, nieszczera małpa". Ale uganiał się za nią i tak;)
Pokaż mimo toDobra lektura o ile nie sięga się po nią z myślą o poznaniu Malinowskiego. To opis obyczajów Polaków z wyższych sfer w pierwszych dekadach XX wieku widzianych przez pryzmat Bronisława Malinowskiego.
Dobra lektura o ile nie sięga się po nią z myślą o poznaniu Malinowskiego. To opis obyczajów Polaków z wyższych sfer w pierwszych dekadach XX wieku widzianych przez pryzmat Bronisława Malinowskiego.
Pokaż mimo toDługo oczekiwana biografia Bronisława Malinowskiego, jednego z najwybitniejszych polskich uczonych, twórcy współczesnej antropologii, profesora prestiżowych uniwersytetów angielskich i amerykańskich m.in. Yale, autorytetu humanistyki światowej, niestety zawodzi. Jest to chaotyczny zbiór faktów bardzo ciekawych, plotek i nudziarstwa. Wiele powtórzeń i brak porządnej redakcji książki sprawia, że nawet osoba wybitnie zainteresowana tematem gubi się w lekturze. Szkoda.
Długo oczekiwana biografia Bronisława Malinowskiego, jednego z najwybitniejszych polskich uczonych, twórcy współczesnej antropologii, profesora prestiżowych uniwersytetów angielskich i amerykańskich m.in. Yale, autorytetu humanistyki światowej, niestety zawodzi. Jest to chaotyczny zbiór faktów bardzo ciekawych, plotek i nudziarstwa. Wiele powtórzeń i brak porządnej ...
więcej Pokaż mimo to"Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie" to biografia o wybitnym antropologu, socjologu, ale także podróżniku. O Bronisławie Malinowskim wcześniej nie słyszałam, przynajmniej nie pamiętam, by miało to miejsce. A jest to mężczyzna o dość ciekawym życiu, choć to życie w tejże biografii jest bardzo chaotycznie przedstawione. Niestety wspomniana chaotyczność wpłynęła negatywnie na mój odbiór książki.
Nie twierdzę, że wiedza o Bronisławie Malinowskim może być nic nie warta, bo wcale tak nie jest. Jeśli jest ktoś, kto interesuje się życiem takich osobistości, jak pan Malinowski, to uważam, że jest tu dość wiedzy na jego temat, ale sposób w jaki ta wiedza została przedstawiona sprawia, że książka wydaje się być nudna i niestety ciężko się ją czyta.
Autor dzieli się z czytelnikiem szczegółami z życia Malinowskiego od dzieciństwa do momentu, kiedy staje się osobą sławną na międzynarodową skalę. Znał takich ludzi jak Stanisław Ignacy Witkiewicz czy Leon Świstek, z którymi się przyjaźnił.
W książce znajduje się kilka fotografii nie tylko samego Malinowskiego, ale także przyjaciół, matki, czy z badań terenowych na Wyspach Trobrianda, co jest małym urozmaiceniem przy tak sporej treści.
Jest to pierwsza polska biografia Bronisława Malinowskiego, człowieka dość kontrowersyjnego, ale tak samo ciekawego. Mnie niestety ona nie zachwyciła przez wspomniany już chaos, ale są może osoby, których interesuje sfera prywatna i naukowa pana Malinowskiego.
"Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie" to biografia o wybitnym antropologu, socjologu, ale także podróżniku. O Bronisławie Malinowskim wcześniej nie słyszałam, przynajmniej nie pamiętam, by miało to miejsce. A jest to mężczyzna o dość ciekawym życiu, choć to życie w tejże biografii jest bardzo chaotycznie przedstawione. Niestety wspomniana chaotyczność...
więcej Pokaż mimo toZamierzenie było chyba takie, żeby było lekko i przyjemnie, ale wyszło chaotycznie i nudno. Nieustanne skoki między czasami, miejscami i osobami. Momentami miałem wrażenie, jakby książka wyszła spod pióra licealisty, którego głównym zadaniem było osiągnięcie zadanej ilości stron. Samego Malinowskiego może na 1/4 książki.
I 622 upadki Bunga jako remedium na wszystko.
Jedna ze słabszych biografii jakie czytałem.
Zamierzenie było chyba takie, żeby było lekko i przyjemnie, ale wyszło chaotycznie i nudno. Nieustanne skoki między czasami, miejscami i osobami. Momentami miałem wrażenie, jakby książka wyszła spod pióra licealisty, którego głównym zadaniem było osiągnięcie zadanej ilości stron. Samego Malinowskiego może na 1/4 książki.
więcej Pokaż mimo toI 622 upadki Bunga jako remedium na wszystko.
Jedna...
Fascynujący człowiek, bohema artystyczna. Polski fin de siécle w Krakowie, Zakopanem. Późniejsze wyprawy antropologiczne.
Fascynujący człowiek, bohema artystyczna. Polski fin de siécle w Krakowie, Zakopanem. Późniejsze wyprawy antropologiczne.
Pokaż mimo toAntropologiczna biografia. Dużo kontekstu, ciekawe anegdoty. Świetne uzupełnienie do istniejących już książek o Malinowskim.
Antropologiczna biografia. Dużo kontekstu, ciekawe anegdoty. Świetne uzupełnienie do istniejących już książek o Malinowskim.
Pokaż mimo toZostał obywatelem świata a jednocześnie za sprawą Witkiewiczowskiego księcia Nevermore'a zapisał się w polskiej literaturze jako młodopolska ciekawostka. Poszukując celu i sensu życia przewędrował ze stron autobiograficznej powieści Witkacego na Trobriandy, gdzie zdobył sławę i należny mu od naukowej społeczności szacunek. Z Galicji na światową arenę. Czy to przypadek, że ten ocierający się o dekadenckie czasy człowiek potrafił przekuć swoje wady w sukces? Grzegorz Łyś wie na ten temat wiele, a nawet potrafi osobom dotychczas niewtajemniczonym w życie Bronisława Malinowskiego, umiejętnie tę wiedzę przekazać. Bo trzeba posiadać mocne wyczucie tego, gdzie się kończy literacka przygoda a zaczyna ciężka praca antropologa. Gdzie lord Edgar ustępuje miejsca specjaliście od zrozumienia innych społeczności. Z tego obowiązku wobec pamięci o słynnym Polaku, Grzegorz Łyś wywiązał się znakomicie.
Zawsze mnie ciekawiła anatomia obłudnej moralności, tym bardziej zapragnąłem skorzystać z okazji i prześledzić losy człowieka, który zawiesiwszy pomost pomiędzy tym co fałszywe i sztuczne a tym co naturalne i proste, sam z wielkim trudem potrafił się na nim utrzymać. Ponieważ Bronisław Malinowski nauczył się walczyć ze swymi życiowymi lękami na przeróżne sposoby. Magia egzotycznych wysp być może tylko w przenośni przyniosła mu odskocznię od swojsko brzmiących uczuciowych problemów zachodniej cywilizacji. A może jednak w pięknej scenerii błękitnej laguny wystąpiło coś, co pozwoliło nadać rozmach miłosnym remanentom i dokończył rozpoczęte wraz z przekroczeniem zaborczych granic dzieło. To wolność powiała w żagle, odkryta w Londynie pasja badacza uaktywniła tę inną, bardziej nam potrzebną sferę Malinowskiego.
Nie samymi sukcesami są wybrukowane "Dzikie żądze". I bardzo dobrze, bo kto by chciał czytać biografię człowieka zbudowanego z kamienia lub stali. Dlatego ucieszyłem się na widok zażywającego arszenik hipochondryka, podbudowało mnie stawianie egzotycznego pomnika Erosa przez osobę, która sama gnębiona obsesjami musiała stawać do walki z tytułowymi żądzami. A czy były one dzikie, na to pytanie muszą odpowiedzieć ci, którzy prześledziwszy żywot Malinowskiego, porównają go do swoich codziennych trosk natury seksualnej. Jedno jest pewne, katastroficzne wizje Stanisława Ignacego Witkiewicza dodały pikanterii księciu Nevermore, jednak nie przesłoniły postaci słynnego antropologa, którego wkładem w światową naukę możemy się obecnie chwalić. Bardzo dobrze potrafił to uchwycić Grzegorz Łyś, nie zniszczył zakopiańskich żądz ale okiełznawszy je, wpisał w niezwykłą naukową przygodę.
Tu piekło tropików spotkało się z nieco chłodniejszym klimatem Zachodu. Ale jakże na tym styku zaiskrzyło, ile burz przeszło nad lądem dotychczas nieodkrytym. Bowiem prawdą jest, że Bronisław Malinowski poruszył dziedziny nigdy niebadane. Zapewne to wszystko musiało wywoływać ogromne emocje wśród żyjących wtedy ludzi, wysoka temperatura tematu podgrzewała nastroje złaknionych seksualnych odkryć społeczeństw. Został Krzysztofem Kolumbem nauki o której wcześniej wspominano z pruderyjnym uśmiechem. Grzegorz Łyś zakończył fin de siècle wyprawą w egzotyczne kraje, przy okazji poruszając temat hipokryzji, tak bardzo mocno dotyczący instytucji społecznych początku XX wieku. Takich literackich i ekscentrycznych doświadczeń nigdy za wiele, więc kto tylko ich pragnie, niech wsiada na pokład i płynie z Grzegorzem Łysiem na Wyspy Trobriandzkie.
Został obywatelem świata a jednocześnie za sprawą Witkiewiczowskiego księcia Nevermore'a zapisał się w polskiej literaturze jako młodopolska ciekawostka. Poszukując celu i sensu życia przewędrował ze stron autobiograficznej powieści Witkacego na Trobriandy, gdzie zdobył sławę i należny mu od naukowej społeczności szacunek. Z Galicji na światową arenę. Czy to przypadek, że...
więcej Pokaż mimo toMam bardzo mieszane uczucia względem tej pozycji.
Z jednej strony bardzo mi się podoba osadzenie Malinowskiego w konkretnej epoce i kulturze: opis Krakowa i góralszczyzny przełomu wieków XIX i XXw. jako środowisk kształtujących przyszłego antropologa jest bardzo dobrym pomysłem. Dodatkowo dostarcza wielu ciekawostek o ówczesnej obyczajowości. Pierwsze rozdziały czytałam z wielką przyjemnością.
Z drugiej jednak strony opisy romansów Malinowskiego momentami ocierały się o plotkarstwo; kilka razy miałam wrażenie, że czytam raczej brukową prasę aniżeli biografię. Niektóre intymne szczegóły moim zdaniem są przywołane zupełnie niepotrzebnie (chyba, że autor chciał dodać swojej książce pikanterii, zgodnej z tytułem). Budziło to momentami mój niesmak, nie dlatego, żebym była bardzo pruderyjna, ale dlatego, że czułam, że razem z autorem wchodzę z butami w intymną sferę Malinowskiego. Zupełnie mi to nie było potrzebne.
Książkę czyta się dobrze, ale mam wrażenie, że Łyś nie utrzymał ambitnego poziomu pierwszych rozdziałów przez pozostałą część biografii.
Mam bardzo mieszane uczucia względem tej pozycji.
więcej Pokaż mimo toZ jednej strony bardzo mi się podoba osadzenie Malinowskiego w konkretnej epoce i kulturze: opis Krakowa i góralszczyzny przełomu wieków XIX i XXw. jako środowisk kształtujących przyszłego antropologa jest bardzo dobrym pomysłem. Dodatkowo dostarcza wielu ciekawostek o ówczesnej obyczajowości. Pierwsze rozdziały czytałam z...