cytaty z książki "Życie pełne puent"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Przed kilku laty zaskoczył i zadziwił wszystkich znajomych pomysłem zrobienia doktoratu. Doktorat do niczego nie był mu potrzebny, ponieważ nie pracował w żadnej instytucji jako naukowiec. Ale bardzo chciał go mieć, nie ze względów zawodowych, lecz dla własnej satysfakcji. Konia z rzędem temu, kto wskaże inną osobę, która poszła w jego ślady. W dodatku w wieku siedemdziesięciu lat, a tyle już miał, gdy bronił swej pracy doktorskiej. Podziwiam go za to. Do tego zdolny mógł być tylko Czarek!
Wśród przyjaciół znany był sposób utrzymania dobrej sylwetki, nazywany dietą Leżeńskiego. Jest bardzo prosta: "jedzenie nie powinno być smaczne, bo gdy jest smaczne - je się dużo - to się tyje". W ostatnich latach namawiany do zjedzenia czegoś zwykł też mówić z poważną miną: niestety, ale doktor mi zabronił. A na pytanie, jaki doktor odpowiadał: no, jak to jaki? Doktor Leżeński.
Order Uśmiechu przyznawała powołana od jesieni 1968 roku Kapituła Orderu, której pierwszą przewodniczącą została znana pisarka Ewa Szelburg-Zarembina. Jej członkowie zbierali się dwa razy do roku - na powitanie wiosny i na pożegnanie lata, by rozpatrzyć kandydatury osób proponowanych do odznaczenia. Warunek był jeden i bardzo restrykcyjnie przestrzegany - wniosek o order musiał być napisany i umotywowany przez dzieci, a zadaniem kapituły było stwierdzenie, czy jest autentyczny, nie wymuszony przez dorosłych. Opracowano ceremoniał dekoracji odznaczeniem, z jego ważnym elementem - pasowaniem różą. A żeby odznaczany mógł się stać pełnoprawnym Kawalerem Orderu Uśmiechu musiał wypić puchar soku z cytryny i uśmiechnąć się promiennie. Oczywiście cała uroczystość odbywała się w obecności dzieci, przede wszystkim tych, które wystąpiły o przyznanie orderu.
Niemal od początku istnienia Orderu Uśmiechu powtarzana jest historia o pewnym chłopcu z sanatorium w Konstancinie, który w czasie spotkania ze znaną pisarką Wandą Chotomską zaproponował, by ustanowić takie odznaczenie. Nadawałyby je dzieci dorosłym i nawet określił precyzyjnie jego nazwę: Order Uśmiechu. Ktoś pierwszy powołał się na wywiad z Wandą zamieszczony w "Kurierze Polskim", a potem inni już tylko powtarzali tezę o chłopcu, którego imię i nazwisko poszło w zapomnienie.
To było piękne. Jakiś nieznany chłopiec występuje z ideą, by dzieci mogły nadawać swym dorosłym przyjaciołom odznaczenie wyrażające ich wdzięczność. Nic dziwnego, że przystępując do pisania niniejszej książki postanowiłem zacytować fragment tego historycznego, inspirującego wywiadu.
A więc chłopiec był jak najbardziej autentyczny i rzeczywiście zaproponował nazwę - Order Uśmiechu, tylko że chciał go nadać Jacusiowi. Jednej z dwu nadzwyczaj wówczas popularnych postaci telewizyjnej dobranocki dla dzieci.
Jednak przeprowadzająca wywiad, wieloletnia i doświadczona dziennikarka "Kuriera Polskiego", Zofia Zdanowska, dostrzegła w słowach chłopca wielką szansę na nową - jak to się wtedy nazywało - akcję gazety. Napisała to nawet w wywiadzie w sposób nie pozostawiający cienia wątpliwości: To bardzo wzruszające. Order Uśmiechu nadawany przez dzieci?.. Znakomity pomysł, wart zastanowienia.
Tak więc nieważne, jak sformułował swą propozycję chłopiec z Konstancina. Również nie było istotne, na ile Karwan dokonał korekty tej wypowiedzi. Ważny był głos wielu tysięcy dzieci, które tę ideę w pełni zaakceptowały. I to się naprawdę liczyło.