cytaty z książki "Piękny kryminalista"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Życie jest krótkie. Nie ma drugiego podejścia. Całuj, kogo chcesz całować, kochaj, kogo chcesz kochać, każ spierdalać każdemu, kto cię nie szanuje. Słuchaj serca. Nigdy nie kieruj się strachem.
Co więcej, jeżeli czegoś się boisz, to właśnie do tego powinnaś dążyć, i to jak najprędzej, bo to właśnie prawdziwe życie. Te straszne chwile.Te niepoukładane. Te nieładne. Wskakuj i nurkuj w tym całym bólu i pięknie, jakie życie ma do zaoferowania, żebyś pod koniec niczego nie żałowała.
Kroczymy tą drogą tylko raz. Przyjęcie cudownego daru, jakim jest życie, i przeżycie go tak naprawdę, na całego, to nasz obowiązek.
Z zagorzałą fascynacją obserwuje każdą, nawet najdrobniejszą emocję odbijającą się na mojej twarzy, jakby wpatrywał się w kryształową kulę, z której chce wyczytać przyszłość.
Gdyby ktoś mi powiedział, że tak wygląda niebo, to może zaczęłabym się starać o zbawienie.
Życie jest krótkie. Nie ma drugiego podejścia. Całuj, kogo chcesz całować, kochaj, kogo chcesz kochać, każ spierdalać każdemu, kto cię nie szanuje. Słuchaj serca. Nigdy nie kieruj się strachem. Co więcej, jeżeli czegoś się boisz, to właśnie do tego powinnaś dążyć, i to jak najprędzej, bo to właśnie prawdziwe życie. Te straszne chwile. Te niepoukładane. Te nieładne. Wskakuj i nurkuj w tym całym bólu i pięknie, jakie życie ma do zaoferowania, żebyś pod koniec niczego nie żałowała. Kroczymy tą drogą tylko raz. Przyjęcie cudownego daru, jakim jest życie, i przeżycie go tak naprawdę, na całego, to nasz obowiązek.
Masz się za taką piękność, co ? Wyglądasz, jakbym narysowała cię lewą ręką.
Oczyma wyobraźni widzę, jak patrzy na mnie tymi pełnymi złości, wstrętu, ale też ciekawości i pożądania, brązowymi oczami. Wiem, że mogę to wygrać jedynie poprzez jej pożądanie.
Patrzymy sobie w oczy. Nie dotykamy się, ale czuję go każdym skrawkiem skóry. Każda komórka w moim ciele płonie jego żarem.
Jego oczy lśnią pięknym, mrocznym ogniem. Najpiękniejszym ogniem, jaki widziałam.
Jeżeli mamy do czynienia z człowiekiem tak brzydkim, jak jego dusza, wykszesanie z siebie odrazy przychodzi bez trudu, lecz gdy zło jest pięknie opakowane, znacznie trudniej stawić mu opór. W końcu diabeł był najpiękniejszym z aniołów, zanim wykopali go z nieba.
Gdzieś w głębi świadomości byłam przekonana, że będę musiała zapłacić za to, w jakiej rodzinie przyszłam na świat. Za to, że w moich żyłach płynie zbrukana krew. Nieważne, jak wiele robiłabym dobra, nic nie przysłoni zalewającej mnie od środka zgnilizny. Grzechy ojca skaziły mnie do szpiku kości.
Jego przeszywające spojrzenie jest wymierzone prosto we mnie. Światło księżyca kładzie poświatę na ciemnych włosach mężczyzny. Wokół jego stóp wiją się kłęby szarej mgły. Diabeł chciałby być tak piękny.
Udaję, że wolałabym się kochać ze znanym aktorem niż z niebezpiecznym gangsterem o sercu poety i tysiącu niewypowiedzianych sekretów, unoszących się w ciemnej toni za jego oczami.
Mam wrażenie, że zakazane, zamknięte na głucho drzwi delikatnie się uchyliły, a ze szczeliny wymknoł się promyk światła.
Powietrze między nami jest naelektryzowane. Namagnesowane. Jakby jakaś potężna, niewidzialna siła przyciągała nas do siebie, nieważne, jak zaciekle próbowalibyśmy trzymać się na dystans.
Każdy wojownik musi stanąć do bitwy. Każdy, kto trenuje mieczem, musi użyć go w walce.
Dawno, dawno temu byłam samotną małą dziewczynką, która bawiła się lalkami, miała niewidzialną przyjaciółkę i cały dzień marzyła, że pewnego dnia zjawi się przystojny książę, który porwie ją i zawiezie do pięknego zamczyska, z dala od jej klasztornego, klaustrofobicznego życia. Mój książę był życzliwy. Szlachetny. Silny i dzielny ale przede wszystkim dobry. Był tak cholernie dobry, że smoki same rzucały się do jego stóp i wyciągały karki, żeby człek tak nieskazitelny łaskawie odcinał im łby.
Moje serce. Moje biedne serce. Nigdy nie musiało mierzyć się z czymś takim i teraz samo nie wie, czy lepiej wybuchnąć, czy całkiem przestać bić.
Serce wali tak mocno, że mogę zaraz zejść. Jego bliskość po wydarzeniach zeszłej nocy sprawia, że nerwy, o których istnieniu nie miałam pojęcia, stają na baczność i krzyczą z całych sił.
Słodycz jego słów, tkliwość jego głosu, czułość jego dotyku... ten mężczyzna łamie mi serce.
Czuję, jak się na mnie skupia. Niczym drapieżnik, który nagle wyczuł na wietrze woń ofiary i nie myśli już o niczym innym.
Wiem, że zaczęłam niebezpieczną grę, ale w moich żyłach płynie euforia, a w uszach słyszę ryk fal. Nie wiem, czy byłabym w stanie przestać, nawet gdybym chciała.
- Będę twoja na zawsze - szepczę, a głos mi się łamie. - Niezależnie od wszystkiego. Ciałem i duszą. Sercem I umysłem. Cała będę twoja, na wieki.
Czy byłam kiedyś zakochana. Zawsze odpowiadam szczerze, ale sama o nic nie pytam. Nawet jeżeli go to dziwi, to nie daje po sobie nic poznać. Może wie, że tylko w ten sposób mogę się chronić. Boję się, że im więcej dowiem się o romantycznym sercu bijącym pod tą potężną, groźną powłoką, tym trudniej będzie mi odejść, gdy nadejdzie ten czas.
Przeszłość to nie kokon, z którego wyfruwa motyl, ani zużyta skóra, którą zostawia za sobą wąż. Nie możemy jej porzucić i odejść. Nosimy ją w sercach i wspomnieniach, w szpiku kości. Jest wciąż żywa i krąży w naszych żyłach. Przeszłość doskonale wie, kim jesteśmy, nawet gdy sami nie mamy pewności. Albo nie chcemy tego przyznać. Może na tym polega mój błąd: uciekam przed tym, co było, zamiast stawić temu czoła. Tchórzę przed smokiem, zamiast stanąć do walki i urżnąć mu łeb.
Jego głos zabarwia delikatna nuta melancholii. Melancholii, tęsknoty i żalu. Patrzymy na siebie w ciszy tak długo, że nie mogę wytrzymać. Czuję, jak między nami przeskakują iskry, dlatego odwracam wzrok, walcząc o oddech.
Kamienieję. Zaciska się każdy mięsień w moim ciele. Nie mogę oddychać, poruszyć się, nawet mrugnąć. [...] Boże, jak to boli. Jak to pali. Nie pamiętam podobnego bólu. Jakby jakiś kwas zżerał mi wnętrzności i rozpuszczał kości. Zasysał mój oddech. Zaraz mnie rozsadzi. Każde uderzenie udręczonego serca przybliża mnie do śmierci.
Muszę to wszystko wytłumić, cały ten ból i wstyd, ten przerażający gniew. Tę jebaną zazdrość. Nigdy nie czułam podobnej zazdrości. Jakby ktoś od środka bez przerwy dźgał mnie nożem w serce.
Czuję się pod nim maleńka. Jest wielki i rozkosznie ciężki. Jego masa wciska mnie w materac. Z jakiegoś powodu sprawia, że czuję się bezpiecznie, jakby jego potężna sylwetka mogła ochronić mnie przed wszystkim.
Jego oczy są dzikie. Ma rozdęte nozdrza, a usta mokre od pocałunków. Jest tak piękny, że aż boli. Kiedy na niego patrzę, czuję, jakby strzała przeszywała mi serce.