cytaty z książki "W twoim blasku"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Odwróciła się na pięcie i już miała zniknąć za drzwiami, gdy złapałem ją łagodnie za nadgarstek. Spojrzała z zaciekawieniem na moją rękę dotykającą jej skóry. Miałem wrażenie, że z tego miejsca płynęło jakieś kojące, nieokreślone ciepło. Uśmiechnąłem się, a ona odpowiedziała tym samym. Całe pokłady mojej samokontroli powoli odpływały w niebyt, ale ja po prostu nie chciałem jej puścić.
Oparłam policzek o zimną szybę i z nieco naburmuszoną miną podziwiałam, jak kierowcy powoli zwalniają, dostrzegając radiowóz we wstecznych lusterkach.
— Nie zrobisz tego — warknęłam z niedowierzaniem, widząc, gdzie podąża ręka mojego brata.
Ten jedynie zerknął na mnie pospiesznie i posłał mi uśmiech, od którego krew mroziła się w żyłach.
— Założymy się? — spytał.
A potem włączył syreny i docisnął pedał gazu.
- Dziwaczny wieczór, prawda? - zagadał, uśmiechając się lekko. - Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar teraz sobie chwilę odpocząć. Tak w podzięce za fatygę.
Czułam, jak szukał najwygodniejszej pozycji, aż w końcu znieruchomiał na kanapie z jękiem ulgi. Cholera, to był tak niski dźwięk, że dosłownie wprawił w drżenie nie tylko ściany, ale też moje wnętrze.
- Słusznie. Należy ci się, rycerzu - mruknęłam. - Gdzie twój wierzchowiec?
Zerknęłam na niego kątem oka i zobaczyłam, że on również mi się przygląda. Jedną rękę założył za głowę, a w drugiej wciąż trzymał lampkę, z której sączył wino. W jego oczach błysnęły złośliwe chochliki.
- Śpi.
- Proszę - dodałam, starając się nie brzmieć nachalnie. - Leonardo.
Zamarł nagle, gdy usłyszał własne imię. W końcu odwrócił się w moją stronę, a ja nieco wyraźniej dostrzegłam jego twarz. Długie brązowe włosy były nierówne. Wyglądały tak, jakby od wypadku nie ściął ich ani razu, po prostu pozwalając im rosnąć. Połowę twarzy pokrywały drobne blizny, a największa z nich biegła przez prawie cały policzek i ginęła dopiero pod materiałem bluzy. Niektóre miały nierównomierną fakturę, do złudzenia przypominającą stopienie. Ale wyraziste szaroniebieskie oczy pozostały takie same i choć gościł w nich ból, to wiedziałam, że jest tam też nadzieja.
Samotność wrosła mi pod skórę i stała się moją przyjaciółką. Czasem machałem ręką na monstrum, które widywałem w lustrze. Innym razem rwałem sobie włosy z głowy na widok tej paskudnej twarzy.
Może jeszcze mogę wrócić do normalnego życia? Może wystarczy mi zwykła rozmowa, żeby jakoś wydostać się z tej pętli nieszczęścia?"
Nie chciałem fałszywej litości terapeutów. Nie chciałem głupiego recytowania najmroczniejszych wspomnień w okręgu złożonym z krzeseł. Nie chciałem poprawiania tego paskudnego wyglądu.
"Dam sobie radę sam. Spróbuję."
Ona po raz kolejny do mnie wróciła. Ja po raz pierwszy zapragnąłem walczyć.