cytaty z książki "Drago"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Miłość można zrozumieć tylko samemu się zakochując, a wtedy jest już za późno, żeby się z tego wyplątać. Wtedy ta czarna dziura, która nigdy nie wyglądała zachęcająco, nagle okazuje się krainą czarów. A dziura, do której on wpadł, była szczególnie wyjątkowa. Sądził, że prawdziwi bohaterowie nie istnieją. Żył w świecie zbrodni, w którym spotykało się tylko antybohaterów, mających na koncie tyle samo szlachetnych uczynków, co grzechów. Poraz pierwszy dziewczyna nie była tą, która potrzebowała ratunku, ale tą, która go niosła. W tej historii była tylko jedna bohaterska postać.... i nie była to ta, której imię widnieje na okładce.
Jego dotyk był pełen miłości, skupiony na dawaniu jej przyjemności bez żądania czegokolwiek dla siebie.
Prawdziwa miłość nie powinna dla nich istnieć, tak jak nie istniała dla pechowców takich jak Kat, ale Lucca i Chloe na przekór wszystkiemu odnaleźli uczucie, które było nawet czymś więcej. Mogliby umrzeć tysiąckrotnie i za każdym razem odnaleźć się na nowo w kolejnym wcieleniu. Taka miłość nie miała nazwy, była na to zbyt potężna.
Dwójkę osób dosięgną kule.
Jedna przeżyje.
Druga zginie.
To może być koniec pięknego początku.
Była ubrana dokładnie tak, jak przystało na pannę młodą, z jednym wyjątkiem... Jej suknia była równie czarna jak jej oczy, a welon równie mroczny jak jej przeszłość.
To był manifest, niemal protest. Oprócz ślubu miał dziś mieć miejsce pogrzeb, ostatnie pożegnanie z życiem, jakie dotąd wiodła.
Suknia była dla niej stworzona. Sprawiała, że jej blada skóra lśniła, podobnie jak jasnoróżowe padma skryte pod koronką. Ciemny cień do powiek tylko potęgował efekt, nadając jej królewski wygląd gotyckiej monarchini.
Możesz znieść okropne słowa pod swoim adresem, kiedy sama zachowujesz się wobec drugiej osoby jak wredna jędza, ale jeśli robisz coś miłego, żeby kogoś uszczęśliwić, a on tego nie docenia, to boli. Jak diabli.
Pozostała jeszcze tylko jedna blizna, która nie zaczęła się goić, jedna niedokończona sprawa, i miała nadzieję, że już niebawem on będzie gotów się z nią zobaczyć.
Ranę można uleczyć, ale nie da się wskrzesić czegoś, co zostało unicestwione.
Kiedy nakrył jej usta swoimi, w jego pocałunku była delikatność. Słodycz. Dobroć. A przede wszystkim - czułość.
Wspomnienia wiążące się z tym miejscem spopieliły ściany ogniem rodem z piekła, którym kiedyś było. Diabeł odszedł, ale spalone ściany pozostały.
Diabeł może i umarł, ale inny demon wciąż przemierzał ulice tego miasta, i nawet gdyby ukryła się tak, jak powinna była to zrobić, wiedziała, że on - kimkolwiek do cholery był - i tak by ją znalazł.
Płomienie w jego oczach podkreślały czerwień drzemiącą w ich głębi.
Choć z zewnątrz wydawał się groźny i oschły, ten jeden gest czułości wobec jej kota pokazał jej, co naprawdę kryło się w jego sercu.
Wpatrywała się w drzwi, przez które przed chwilą wyszedł sprężystym krokiem, i z uśmiechem na ustach, czując, jak ogarnia ją zimna furia, jakiej nie doświadczyła jeszcze nigdy w życiu. A potem, w nagłym przebłysku olśnienia, uświadomiła sobie swój nowy życiowy cel. Wiedziała już, kim zostanie....
Czarną wdową.
Spojrzała mu w oczy, które powiedziały jej, że tkwią w tym razem. Że on, tak samo jak ona, niekoniecznie życzył sobie takiego obrotu spraw, ale nie miał wyboru. Na jej nieszczęście, to ją wybrał, czyniąc ją przypadkową ofiarą tej śmiertelnej partii szachów.
Nie mieli wątpliwości, że mafijna księżniczka była kompletną psychopatką, tak samo jak jej brat, ale iistniała między nimi różnica... Ona urodziła się jako kobieta. Zdawała sobie sprawę aż za dobrze, że nigdy nie będą traktowane identycznie jak ich bracia. Nieważne, jak silne czy inteligentne by nie były, w oczach swoich ojców, i w opinii całego mafijnego świata, córki nigdy nie dorównają synom.
Kiedy stanęła obok niego, poczuła się, jakby widziała go poraz pierwszy. Na krótką chwilę dzieląca ich bariera opadła, pozwalając jej dostrzec.... ból.
- Wiesz, że on umiera bez ciebie.... Matthias nie jest taki jak reszta z nas, wiesz? My jesteśmy potworami, a on, w przeciwieństwie do ciebie, jest aniołem. Tylko, że Lucyfer połamał mu pieprzone skrzydła.
Znienawidził mnie od pierwszej chwili, bo doskonale wiedział, kim jestem. Nie zdołam zrobić nic, co sprawiłoby, że znienawidzi mnie jeszcze bardziej, i nic nie skłoni go do zmiany zdania, bo.... to małżeństwo to jego zemsta.
Tylko Angel rozumiał, co to znaczy, kiedy ktoś patrzy na ciebie z czystą nienawiścią, i że nie tylko twoje nieszczęście, ale też gniew są dokładnie tym, czego ten ktoś pragnie.
Może to Lucyfer go zabił, ale to sam Drago zrobił z siebie potwora.
Dużo czasu minęło, odkąd ostatni raz odmawiała modlitwę. Patrząc, jak boogieman odchodzi, modliła się nie tylko za dusze jego ofiar, ale też za to, żeby ich poświęcenie było tego warte.
Gdzieś bardzo, bardzo głęboko masz w sobie życzliwość, którą okazujesz tylko tym, których szanujesz. Niełatwo na nią zasłużyć. Musisz mieć poczucie, że ktoś zniesie to, co przyniesie mu los, i że może ci się do czegoś przydać.
Ciało mężczyzny było wychudzone i zniekształcone, na wpół obumarłe, utrzymywane przy życiu tylko z woli człowieka, który go tu więził, trzymając go stale na skraju śmierci, na granicy pomiędzy światem żywych a piekłem.
Próbując powstrzymać łzy, przycisnęła się do niego mocniej i poczuła, jak chłodny metal jego obrączki dotyka jej skóry. Po raz pierwszy poczuła wagę własnej, spoczywającej na jej palcu...
Na dobre i na złe, w bogactwie i w biedzie, w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Nie miała zamiaru w najbliższym czasie umierać ani zdejmować obrączki.
Teraz ani nigdy.
Wydawał się w pewien sposób "wszechwiedzący", jakby potrafił czytać w myślach albo przewidywać przyszłość. Była to intuicyjna umiejętność, która zdawała się wykraczać poza ludzki możliwości, a jednak on stanowił żywy dowód na to, że takie rzeczy się zdarzają.
Przez ostatnie miesiące otaczała go wyłącznie czerń. Był pewien, że w końcu trafił do piekła. Zasłużył sobie na taki los, a to był jego czyściec.
Blisko trzydzieści lat przeżył jako człowiek bezwzględny i bezlitosny, a teraz, gdy trwał uwięziony w tej mrocznej pustce, jego duszę również wypełnił jeszcze głębszy mrok.
Żal za grzechy nie sprawdzał się u niego nawet za życia, a tym bardziej nie pomoże człowiekowi, który tkwi już w piekielnych czeluściach.
Po raz pierwszy coś zaczęło przesączać się przez ciemność.
PIF
Złapał się za pierś, czując, jak eksploduje w niej ból, przerywając trwającą od miesięcy podróż przez pustkę.
PAF
Silne poczucie deja vu powiedziało mu, że to spotkało go już wcześniej, kiedy jeszcze żył.
PIF
Przeżywał na nowo swoją śmierć.
PAF
Choć jego ciało bardzo osłabło, siła woli nie pozwalała mu ulec, aż w końcu....
PIF
Wszystko, co wiedział, do czego przywykł w trakcie tych samotnych, wypełnionych czernią dni i miesięcy, w jednej chwili zniknęło. Zdawało się, że trafił w zupełnie inny wymiar, taki, w którym istnieją dźwięki i zapachy.... i światło. Wymiar, który powoli stawał się coraz bardziej znajomy.
Ciężkie powieki o ciemnych rzęsach spoczywających na sinej, zwiotczałej skórze wreszcie się uniósły. Rozszerzone do granic możliwości źrenice powoli zaczęły się przyzwyczajać do światła, kurcząc się i odsłaniając tęczówki, najpierw brązowawe... potem jednak ukazujące kryjącą się w nich od urodzenia diabelską czerwień, której zawdzięczał swoje imię. Teraz ta czerwień płonęła jaśniej niż zwykle, niczym ogniste pierścienie.
To były oczy trupa, który przemierzył same trzewia piekła, a potem, wypluty przez nie, wrócił do życia.
Wiedziała, że tak jest z ludźmi cierpiącymi podobnie jak Matthias. Najsmutniejsze, że często ukrywają swój ból, maskując go śmiechem albo charyzmą, jednak prędzej czy później ta ciemność ich pochłania, pożera od środka, aż nie mogą już dłużej tego znieść...
Największa zmiana zaszła w samych oczach. Dawniej było w nich mniej czerwieni, a więcej brązu. Przypomniała sobie je takimi, jakimi widziała je dzisiaj: lśniły na czerwono niczym obręcze piekielnego ognia. Lucyfer nie sprawił, że zapadł w śpiączkę; on wysłał go do piekła, gdzie jego oczy zajrzały w głąb mrocznej otchłani.
Jej ojciec zawsze pozostawiał na ciałach swoich ofiar blizny, najbardziej jednak uwielbiał patrzeć im w oczy i widzieć, że coś się w nich zmieniło, że ich złamał. Nazywała to... znamieniem Lucyfera.