cytaty z książki "The Sands of Mars"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie było zbyt wiele do oglądania: krajobraz był straszliwie płaski i tracił wszystkie swoje powaby w tej czarno-białej transmisji (nie można było sobie pozwolić na kolor w bezpośredniej transmisji aż na Ziemię; nawet transmisja czarno-biała nie była łatwa).
Znaleźli się wśród smukłych, skórzastych roślin, jakich dotąd nigdy nie widzieli. Liście wyrastały pionowo z gleby jak długie, wąskie chorągiewki, pokryte niezliczonymi strączkami, które wyglądały tak, jakby zawierały nasiona. Płaszczyzna wszystkich liści była zwrócona do słońca i Gibson zauważył, że nasłoneczniona strona liści była czarna, strona zacieniona natomiast szaro-biała. W ten prosty, ale skuteczny sposób, rośliny zmniejszały ubytek ciepła.
Ponieważ stoki wzgórz wznosiły się jeszcze trochę wyżej, nie mógł widzieć nic w kierunku południowym, lecz wiedział, że zielony pas roślinności rozciągał się na kilkaset kilometrów wlewając się do Mare Erythraeum. Na szczycie wzgórza nie było niemal żadnych roślin; przypuszczał, że przyczyną tego był brak wilgoci.
Raz czy dwa razy spotkali małe drzewka - jeśli można je tak nazwać - jakich Gibson nigdy przedtem nie widział. Wyglądały raczej jak sztywne i skamieniałe kawałki koralu. Według kierowcy, były one niezwykle stare i chociaż niewątpliwie żyły, nikomu jeszcze nie udało się zmierzyć, jaki mają przyrost. Ich wiek wynosił co najmniej pięćdziesiąt tysięcy lat, a sposób rozmnażania był całkowitą tajemnicą.
... dojechali do niskiej, lecz cudownie barwnej ściany skalnej - nazwanej przez geologa Tęczowym Urwiskiem... Gibson wypstrykał połowę taśmy nowej błony Multichrome, którą przywiózł z Ziemi na takie właśnie okazje. Gdyby oddała wszystkie te kolory, byłaby tak doskonała, jak ją reklamował producent, lecz niestety z wywołaniem musiał czekać aż do powrotu na Ziemię. Na Marsie nikt się na tym nie znał.
Dawna rzeka pozostawiła po sobie ślad - w niższych częściach doliny nadal było wilgotno. Wąska taśma roślinności wybiegała z Erythraeum, a jej jasna zieleń żywo odbijała od purpury skał. Były to te same rośliny, które Gibson spotkał po drugiej stronie wzgórz, lecz gdzieniegdzie rosły również inne gatunki. Były one dostatecznie wysokie, tak że można było określić je mianem drzew, lecz nie miały liści - jedynie cienkie, biczowate gałęzie, które nieustannie drżały, mimo braku wiatru. Gibson pomyślał, że ze wszystkich roślin, jakie kiedykolwiek spotkał, ta wygląda najbardziej strasznie; zdawało się, że ta złowieszcza roślina nagle opasze mackami niczego nie spodziewającego się przechodnia. W rzeczywistości, jak o tym doskonale wiedział, były one równie nieszkodliwe, jak wszystko na Marsie.