cytaty z książki "A Series of Unfortunate Events 3: The Wide Window"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Mieć siebie nawzajem w zamęcie nieszczęśliwego życia to było tak, jakby mieć żaglówkę w zamęcie huraganu.
Istnieje takie podejście do życia, które nazywa się "spojrzeniem z odpowiedniej perspektywy". Oznacza to z grubsza tyle, co "poprawiać sobie samopoczucie, porównując swoją obecną sytuację z własnymi przeżyciami z przeszłości albo z sytuacją innych ludzi".
Gdy jest się na coś uczulonym, najlepiej nie brać tego czegoś do ust, zwłaszcza jeśli tym czymś jest kot.
Gdybym mógł, powiedziałbym Baudelaire'om, że - podobnie jak trzęsienia ziemi i teatrzyki kukiełkowe - łzy przydarzają się człowiekowi nie tylko bez ostrzeżenia, ale i bez powodu.
Nie był mistrzem w pocieszaniu, ale przytulił dzieci, jak umiał, mamrocząc:
- No już dobrze, no już dobrze - tak jak zazwyczaj mamrocze się na pocieszenie, chociaż wiadomo, że wcale nie jest dobrze.
Łzy to dziwna rzecz, gdyż, podobnie jak trzęsienia ziemi i teatrzyki kukiełkowe, mogą przydarzyć nam się wszędzie, bez ostrzeżenia i powodu.
A ty, Józefino? Sądziłem, że zachowałaś się rozsądnie i wyskoczyłaś przez okno.
Gdybyście nie wiedzieli za wiele o sierotach Baudelaire i zobaczyli je siedzące na
walizkach w Doku Damoklesa, pomyślelibyście pewnie, że szykuje im się emocjonująca
przygoda. Przed chwilą zeszły przecież z pokładu Psotnego Promu, który je przewiózł na drugi
brzeg Jeziora Łzawego, gdzie miały zamieszkać u Ciotki Józefiny - u taka sytuacja wróży na
ogół fantastyczne życie. Oczywiście, myśląc tak, bylibyście w wielkim biedzie. Bo chociaż
Wioletka, Klaus i Słoneczko Baudelaire rzeczywiście mieli przeżyć zdarzenia emocjonujące i
pamiętne, to nie byty to zdarzenia emocjonujące i pamiętne w tym sensie, w jakim
emocjonująca i pamiętna bywa wizyta u wróżki albo udział w rodeo. Emocjonująca i pamiętna
przygoda sierot Baudelaire przypominała raczej sytuację osoby, która, ścigana przez
wilkołaka, gna o północy przez cierniste chaszcze na odludziu, gdzie nie ma żywej duszy do
pomocy. Jeśli chcieliście poczytać sobie historię, której bohaterowie wiodą fantastyczne życie,
to z całą pewnością wybraliście niewłaściwą książkę, gdyż sieroty Baudelaire doświadczają w
swoim ponurym i nieszczęśliwym życiu wyjątkowo niewielu fantastycznych chwil. Ich
nieszczęścia to bardzo przykry temat, tak przykry, że podejmuję go z największym trudem.
Więc jeżeli nie macie ochoty na opowieść tragiczną i smutną, daję wam ostatnią szansę:
odłóżcie tę książkę, gdyż nieszczęścia sierot Baudelaire zaczną się już w następnym akapicie.
- Ależ z ciebie odważna dziewczynka - mruknęła Ciotka Józefina.- Tak odebrać telefon jakby nigdy nic...
Gdy człowiek jest nieszczęśliwy, często ma chęć unieszczęśliwić innych wokół siebie, chociaż to nigdy nie pomaga.
Pan Poe nie znalazł, co prawda, innych słów pocieszenia dla sierot Baudelaire - ja jednak
bardzo żałuję, że nie mogę przenieść się w przeszłość i porozmawiać z zapłakaną trójką.
Gdybym mógł, powiedziałbym Baudelaire'om, że - podobnie jak trzęsienia ziemi i teatrzyki
kukiełkowe - łzy przydarzają się człowiekowi nie tylko bez ostrzeżenia, ale i bez powodu.
Dzieci płakały, ponieważ były przekonane, że Ciotka Józefina nie żyje. Dlatego bardzo chętnie
cofnąłbym się w czasie i powiedział im, że się mylą. Lecz jest to, oczywiście, niemożliwe. Nie
znajduję się o smętnym poranku na szczycie urwiska z widokiem na Jezioro Łzawe. Siedzę w
swoim pokoju, jest środek nocy, spisuję tę opowieść i wyglądam przez okno na cmentarz za
domem. Nie mogę zatem powiedzieć Baudelaire'om, że się mylą, ale - w chwili gdy sieroty
Baudelaire szlochają w objęciach pana Poe - mogę powiedzieć to wam: Ciotka Józefina nie umarła. Jeszcze nie.
Istnieją dwa rodzaje lęku: racjonalny i irracjonalny - lub też, mówiąc prościej: zrozumiały i niezrozumiały.
Gdy jest się na coś uczulonym, najlepiej nie brać tego czegoś do ust, zwłaszcza jeśli tym czymś jest kot.
Mam przyjaciółkę, która nazywa się Gina-Sue i jest socjalistką, a Gina-Sur ma swoje ulubione powiedzonko: ,,Nie ma sensu zamykać stajni, skoro konie uciekły". Znaczy po prostu, że czasami najlepsze plany przychodzą nam do głowy dopiero wtedy, gdy jest już za późno.
Kapitan Szlam wierzgnął tylko
drewnianą nogą i kopnął maleństwo, aż poleciało w drugi koniec łodzi. - Chciałbym jednak
mieć pewność, że dobrze zrozumiałem lekcję gramatyki - zwrócił się jakby nigdy nic do
roztrzęsionej opiekunki Baudelaire'ów. - Więc gdybym powiedział: „Póki co nie wiadomo, kto
wypchnął za burtę Józefinę Anwhistle na pożarcie pijawkom” - wyraziłbym się niepoprawnie.
Ale jeżeli powiem: „Jak dotąd nie wiadomo, kto wypchnął za burtę Józefinę Anwhistle na
pożarcie pijawkom” - to, według ciebie, wszystko będzie w porządku, tak?
- Tak - potwierdziła Ciotka Józefina. - To znaczy, nie. To znaczy...
Niestety, nigdy nie miała dokończyć wyjaśnień. Kapitan Szłam stanął tuż przed Ciotką
Józefiną i obiema rękami wypchnął ją za burtę łodzi. Z cichym piskiem i głośnym pluskiem
wpadła do Jeziora Łzawego.