cytaty z książki "Róża i cis"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) ci, którzy naprawdę wsparcia potrzebują, rzadko o nie proszą.
Może to zabrzmi głupio, ale czy trzeba żyć po coś? W jakimś celu? Czy nie wystarczy po prostu żyć?
Dech mi zaparło w obliczu takiej prostoty.
Dzisiaj snobizujemy się jedynie na wykształcenie.
To ono jest naszym fetyszem.
Ludzie liczą się z kimś, kto ma charakter.
Kochać kogoś to kłaść mu na braki ciężar prawie nie do zniesienia.
Weźmy pory dnia. Poranek, południe, popołudnie, wieczór. Nie musisz nad nimi myśleć, nie musisz ich rozumieć. Nie jest ci potrzebna żadna specjalna wiedza ani przyrządy. Nie potrzebujesz zegarów słonecznych, klepsydr ani chronometrów. Ale jeśli chcesz zdążyć na spotkanie, złapać pociąg czy być w określonym miejscu o określonym czasie, musisz zaprząc myśl i wynaleźć skomplikowane urządzenia, by zapewnić sobie precyzję określenia czasu. Sądzę, że z podejściem do życia może być podobnie. Jesteś szczęśliwy lub zły, lubisz kogoś albo nie, czujesz się smutny. Ludzie tacy jak ja czy ty - bo Robert już nie bardzo - r o z w a ż a j ą swoje uczucia, a n a l i z u j ą, m y ś l ą o nich. Badają ich źródło.
-Ale nie ma rady, trzeba schlebiać ludzkiej głupocie. Zdobędę znacznie większą sławę, rzucając się za tonącym dzieckiem, kiedy sam nie umiem pływać, niż gdybym ratował je ze znajomością rzeczy, jak prawdziwy ratownik. No i proszę, pewnie całe St Loo powtarza teraz: "Co za odwaga, co za cholernie odważny facet!" Gdyby ludzie mieli trochę oleju w głowie, raczej by mówili: "Ależ z niego głupiec, cholerny głupiec!"
A ten typ, ten, któremu rzeczywiście udało się uratować dzieciaka, a także mnie, nie będzie się cieszył nawet połową mojego rozgłosu. To pierwszej klasy pływak. Zniszczył sobie porządny garnitur, biedaczysko, a moje nieudolne zabiegi w wodzie jeszcze mu utrudniały sprawę. Lecz wątpię, czy poza pańską bratową znajduje się ktoś, kto spojrzy na sprawę z tej waśnie strony, takich ludzi jest niewielu. No i na szczęście - dodał [John Gabriel] - Tacy, którzy dochodzą do własnych wniosków i potrafią robić użytek ze swoich mózgów są mi najmniej potrzebni.
- Powiedz mi, pytam z czystej ciekawości, czy gdyby nie było tam żadnej widowni, skoczyłbyś do wody za tą dziewczynką?
- A cóż by to miało za sens bez świadków? Utonęlibyśmy oboje i nikt by o tym nie wiedział, dopóki przypływ nie wyrzuciłby na brzeg naszych zwłok.
- A więc odwróciłbyś się tak po prostu, odszedł i pozwolił jej utonąć?
- Nie, no oczywiście, że nie! Za kogo ty mnie masz? Jestem człowiekiem. Popędziłbym jak wariat do schodków, wskoczył do łódki, a potem wiosłował ile sił do miejsca, gdzie wpadła. Przy odrobinie szczęścia wyłowiłbym ją i wyszłaby z opresji bez szwanku. Zrobiłbym to, co według mnie dawałoby j e j największe szanse na ratunek. Ja lubię dzieci.
- Mylisz się - powiedział. - Mylisz się jak cholera. Znam siebie. To jedyna rzecz, której jestem pewien. Czasem wolałbym, żeby tak nie było... Dokładnie wiem, kim jestem i do czego jestem zdolny. I bardzo uważam, żeby ludzie się nie połapali. Wiem, skąd przychodzę i dokąd zmierzam. Wiem, czego chcę, i jestem zdecydowany to osiągnąć. Wszystko sobie dokładnie zaplanowałem. Wybacz, ale nie sądzę, żebym się przejechał. - Zastanowił się przez chwilę. - Nie. Jestem gotowy. Osiągnę to, co sobie zamierzyłem!