cytaty z książki "Eleanor & Park"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
-Powiedz coś żebym nie czuł się tak głupio.
-Nie czuj się głupio, Park.
-Dzięki.
Eleonora miała rację - nigdy nie wyglądała ładnie. Wyglądała jak dzieło sztuki, a sztuka nie może być po prostu ładna; sztuka ma wywoływać emocje.
To była najmilsza rzecz jaką mogła sobie wyobrazić. To sprawiło, że chciała urodzić jego dzieci i oddać mu obie swoje nerki.
Trzymanie dłoni Eleonory było jak trzymanie motyla. Albo bijącego serca. Jak trzymanie czegoś doskonałego i pełnego życia.
-Naprawdę w to wierzysz?- zapytała
-Co?
-Że... będziemy mieć inne szanse? Że w ogóle będziemy mieć jakąś szanse?
-Tak.
Nie ważne, co się wydarzy- powiedziała mocno.- Nie wracam do domu.
-Wiem.
Była cicho.
-Nie ważne co się wydarzy- powiedział Park.- Kocham Cię.
Zarzuciła ramiona dookoła jego talii, a on ją przytulił.
-Po prostu nie mogę uwierzyć, że życie dało nam siebie nawzajem- powiedział- i następnie odebrało.
-Ja mogę.-powiedziała- Życie to drań.
Trzymał ją ciaśniej i przycisnął twarz do jej szyi.
-Ale to zależy od nas...-powiedział miękko.- Od nas zależy, czy tego nie stracimy.
Chcę, żeby wszyscy cię poznali. Jesteś moją ulubioną osobą wszech czasów.
Czy jej go brakowało?
Chciała się w nim zatracić. Chciała się wokół niego owinąć jak opaska uciskowa.
Gdyby mu pokazała, jak bardzo go potrzebuje, pewnie uciekłby daleko.
Myślisz, że wystarczy kogoś mocno tulić, żeby być blisko niego. Myślisz, że możesz kogoś przytulić tak mocno, że odciśnie się w tobie i będziesz go czuć ,nawet gdy już się od ciebie odsunie.
Czasami słowa mają większy wpływ na czyjeś serce niż pocałunki.
-Powiedz coś.
-Nie wiem, co powiedzieć.
-Powiedz coś, żebym nie czuł się jak idiota.
-Nie czuj się jak idiota, Park.
Przestał już przywoływać ją w pamięci.
I tak pojawiała się wtedy, gdy chciała: w snach, kłamstwach i nędznych déjà vu.
Jak wtedy, gdy jechał do pracy i zobaczył stojąca na rogu ulicy dziewczynę o rudych włosach. Przez dławiąca chwile mógłby przysiądź, że to ona.
A potem dostrzegł, że włosy tej dziewczyny są bardziej blond niż rude.
I trzyma papierosa... i ma na sobie koszulkę Sex pistols.
Eleonora nie znosiła Sex pistols.
Eleonora...
Ta, która stała za nim, póki nie odwrócił głowy. Która leżała obok, póki się nie obudził. Która sprawiała, że wszyscy inni wydawali się wyblakli i płascy, nigdy nie dość dobrzy.
Eleonora, która wszystko zepsuła.
Eleonora, która odeszła.
Przestał już przywoływać ją w pamięci.
- On się z nich ewidentnie naśmiewa.
- Kto?
- Szekspir.
- Proszę, rozwiń tę myśl.
Znów przewróciła oczami. Rozgryza już grę pana Stessmana.
- Romeo i Julia to dwójka bogatych dzieciaków, które zawsze dostawały wszystkiego, czego zapragnęły. A teraz wydaje się im, że pragną siebie nawzajem.
- Kochają się... - powiedział nauczyciel, łapiąc się za serce.
- Nawet się nie znają - odparła.
- To była miłość od pierwszego wejrzenia.
- To było raczej "Boziu, ale on słodki" od pierwszego wejrzenia. Gdyby Szekspir naprawdę chciał, by pan uwierzył w ich miłość, nie napisałby niemal od razu, w pierwszej scenie, że Romeo ma obsesje na punkcie Rozaliny... Szekspir nabija się z miłości.
-Nic, co było przed tobą, się nie liczy - zapewnił ją. - I nie potrafię sobie w ogóle wyobrazić czegokolwiek po tobie.
Uratowałeś mi życie - próbowała powiedzieć. - Nie na zawsze, nie na dobre. Prawdopodobnie tylko na jakiś czas. Ale uratowałeś mi życie i od teraz jestem twoja. To ja, którą jestem teraz, jest twoja. Na zawsze.
-Nie potrafię tylko uwierzyć w to, że los nas sobie podarował, a potem odebrał- dodał.
-A ja potrafię. Los to gnojek.
[...]
-Ale to zależy tylko od nas- wyszeptał.-Tylko od nas zależy, czy to zmarnujemy.
Uczucie, gdy po raz pierwszy chwycił jej dłoń, było tak cudowne, że przeważyło wszystkie złe rzeczy. Było mocniejsze niż jakikolwiek ból, którego doświadczyła.
- A ty wyglądasz jak ty - powiedział - tylko na cały regulator.
-Twoje imię się jakoś zdrabnia? [...]
-Tak, Eleonora.
-A nie Nora albo Elo, albo Lena, albo Lenny, Albo Elle...?
-Usiłujesz mi wymyślić zdrobnienie?
-Nie, uwielbiam twoje imię. Nie chcę się pozbywać ani jednej jego sylaby.
Następnym razem powiem po prostu: "Eleonoro, wskocz ze mną w krzaki, bo jeśli cię zaraz nie pocałuję, to oszaleję".
Nie mógłby kupić Eleonorze pióra. Albo zakładki. Nie żywił wobec niej uczuć zakładkowych.
- Możesz teraz spytać, dlaczego cię potrzebuję. - wyszeptał. Nie musiał szeptać. Przez telefon, w ciemności, wystarczyło, żeby oddychał i poruszał ustami. - Ale ja tego nie wiem. Wiem jedynie, że tak jest... Tęsknie za tobą, Eleonoro. Chcę z tobą spędzać każdą chwilę. Jesteś najinteligentniejszą dziewczyną, jaką w życiu spotkałem, i najbardziej zabawną, i wszystko, co robisz, mnie zaskakuje. I chciałbym móc powiedzieć, że to są właśnie powody, dla których mi się podobasz, bo dzięki temu wyszedłbym na dojrzałego człowieka... Ale chodzi też o to, że masz takie rude włosy i takie miękkie dłonie... i że pachniesz jak tort urodzinowy domowej roboty.
Może nie interesują mnie prawdziwe dziewczyny- myślał wtedy.- Może jestem jakimś zboczonym komiksoseksualistą?
A może- myślał sobie teraz- po prostu nie rozpoznawałem wszystkich poprzednich dziewczyn. Tak jak komputer odrzuci dyskietkę, jeśli nie rozpozna formatu pliku.
Kiedy dotknął dłoni Eleonory, rozpoznał ją. Wiedział o tym.
To poczucie, które miała, siedząc obok Parka w autobusie - ugruntowania, bezpieczeństwa - dawało jej moc. Było jak pole siłowe. Jakby była Niewidzialną Kobietą.
Co oznaczało, że Park jest Panem Fantastic.
- Jesteś sobą, niezależnie od tego, co się dookoła ciebie dzieje. Moja babcia by powiedziała, że dobrze się czujesz we własnej skórze.
- Dlaczego by tak powiedziała?
- Ona tak mówi.
Jaka jest szansa, że się kogoś takiego spotka? Kogoś, kogo można kochać na zawsze i kto też będzie na zawsze kochał. I co, jeśli ta osoba urodziła się na drugim końcu świata?
Przez resztę dnia, za każdym razem, gdy czuła zdenerwowanie lub strach,
powtarzała sobie, że ma być szczęśliwa.
Maisie pachniała jak konsultantka Avonu, a pomalowana była jak dziwka babilońska.
- Romeo i Julia to dwójka bogatych dzieciaków, które zawsze dostawały wszystko, czego zapragnęły. A teraz wydaje się im, że pragną siebie nawzajem.
- Kochają się... - powiedział nauczyciel, łapiąc się za serce.
- Nawet się nie znają. - odparła (...) Szekspir nabija się z miłości.