cytaty z książek autora "Louise Penny"
Normalnie śmierć przychodzi nocą, zabiera człowieka we śnie, zatrzymując mu serce, albo łaskocze, aż ten rozbudzi się i da poprowadzić się straszliwym bólem głowy do łazienki, zanim tam skoczy na niego, zalewając mózg krwią. Czai się w zaułkach i na stacjach metra. Po zachodzie słońca ubrani na biało strażnicy odłączają wtyczki i zapraszają śmierć do sterylnych pokojów.
Ale wiejska śmierć przychodzi nieproszona, w ciągu dnia. Zabiera rybaków z ich łodzi. Łapie za kostkę kąpiące się dzieci. W zimie woła do nich z podnóża stoków zbyt trudnych do zdobycia na ich dopiero rozwijające się umiejętności i krzyżuje czubki ich nart. Wyczekuje na brzegu, gdzie do niedawna śnieg spotykał się z lodem, lecz teraz ukryta przed czyimkolwiek wzrokiem woda dotyka brzegu, a łyżwiarz zatacza krąg szerszy, niż zamierzał. Śmierć stoi w lesie o świcie i o zmroku, z łukiem i strzałą. W biały dzień ściąga samochody z drogi, z kołami boksującymi z furią w śniegu lub barwnych jesiennych liściach.
Abbie Hoffman powiedział, że wszyscy powinniśmy zjadać to, co zabijemy. To położyłoby kres wojnom.
Wspomnienia potrafią zabić, Yvette. Przeszłość może sięgnąć po panią i pociągnąć gdzieś, gdzie nie powinna się pani znaleźć.
Gdy ktoś wbija nam nóż w serce, to nie nasza wina, że odczuwamy ból.
Uważam, że ludzie, którzy zaznali nieszczęścia i przetrwali je, mają obowiązek pomagać innym. Mówiąc metaforycznie, nie możemy pozwolić na to, aby ktoś utonął tam, gdzie nas uratowano.
Określać mordercę mianem groteskowego potwora oznaczało nadawać mu niezasłużoną przewagę.
I właśnie gdy ujął w dłoń właściwą puszkę, czajnik zagwizdał. Nagła śmierć wymaga earl greya.
Pysznogłówki były cukiniami w świecie kwiatów. Zawsze widziało się je na jarmarku żniwnym, a później w ogniskach na Święto Dziękczynienia, którym nadawały lekki zapach bergamotki, co sprawiało, że w Three Pines pachniało tak, jakby w każdym domu parzono earl greya.
Funkcjonariusze Sûreté zostali teraz sami na lodowisku. Émilie Longpré pojechała na lunch z Kaye do Williamsburga, a Billy Williams poszedł sobie, wymamrotawszy coś albo o trenowaniu przed Narciarskim Pucharem Świata, albo o drenowaniu nago na półtora wariata.
Zabawne, jak nauczyłem się wolności od istot, które tkwią wrośnięte w ziemię.
Była rozpaczliwie nieszczęśliwa i wyżywała się na otoczeniu. Ludzie tak robią, prawda? Nie mogą znieść tego, że ktoś inny jest szczęśliwy.
Cóż, smutne są wszystkie dzieci (...), ale niektórym to przechodzi.
[słowa przeprosin w istocie dają przewagę]... Ludzie mają swoiste poczucie wyższości, kiedy czują, że jesteś im coś winny. Ale gdy ich przeprosisz, nic już nie mają. Bardzo ich to wkurza.
Nocą, gdy krwiożerczy demon pod podłogą sypialni sapał i prychał, zaciskała błękitne oczy i siłą woli przenosiła się do magicznej wioski, do której demon nigdy nie miał dostępu; wejścia do niego strzegło dobro.