Uwielbiam włoskie kryminały, włoskie klimaty, właściwie całe Włochy. Po "Miłość bandyty" sięgnęłam zachęcona przez wcześniej przeczytanego "Krwawego bluesa" tegoż samego autora. Niestety tutaj... czegoś mi zabrakło. Sam zarys fabuły był interesujący, lecz tak naprawdę tylko niektóre z postaci posiadały taki rozbudowany, rozwarstwiony charakter. Raczej podzieliły się one na "dobre i złe" (Oczywiście dobre w mniemaniu bohatera opowiadającego),co mnie osobiście niezbyt przekonywało. Poza tym doszukałam się kilku błędów stylistycznych, a nawet rażących powtórzeń. Skrycie liczę jednak, że te potknięcia wynikły z tłumaczenia, nie zaś z nieuwagi autora.
Uważam też, że najciekawsze wątki nie zostały niestety rozbudowane. Napomknięto o nich i wymazano. A szkoda, bo to byłoby intrygującym dopełnieniem wojny gangów, mafijnych układów i policyjnych łapówek. Na wielkiego plusa zasługuje jednak tytuł opowieści i wykorzystanie go w treści. Autor wybrał sobie świetny moment i to tytułowe sformułowanie mnie osobiście urzekło.
W ostateczności książka nie porywa, ale jest całkiem miłym czytadełkiem. Zakończenie pozostało właściwie otwarte, więc... kto wie, może można oczekiwać kolejnych części? Mimo wszystko polecam.
Jak na mafijny kryminał, to moim zdaniem treść jest dość spokojna. Mimo kilku dość drastycznych incydentów, panowie prowadzący śledztwo zachowują się mało brutalnie. Książka napisana jest typowym włoskim charakterem i czytając ją ma się przed oczami „Ojca chrzestnego”. Bardzo dobra lektura na weekendowy odpoczynek, nie wciąga bezgranicznie, ale prowokuje do odkrywania kolejnych etapów. Jest napisana w formie opowieści, to znaczy tak jakby Marco Buratti opowiadał komuś to co przydarzyło się jemu i jego dwom kompanom. Po przeczytaniu ostatniej strony miałam jednak pewien niedosyt. Brak mi konkretnego zakończenia, które oczywiście można sobie dopowiedzieć, ale takie wielkie afery kryminalne jak ta, w którą wpakowali się trzej przyjaciele powinna mieć odpowiedni finał.
Polecam książkę wszystkim miłośnikom kryminałów, bez względu na płeć i wiek. Te niewiele, bo około 188 stron potrafi nie tyle wciągnąć w treść, co poznać zdemaskowaną włoską rzeczywistość.