cytaty z książek autora "Lauren Ho"
W iluzji pary idealnej nie można żyć wiecznie. Rozwijamy się, starzejemy, a czasem rozstajemy.
- Halo?
- Gdzie moje wnuki? - spytała bez wstępów.
Jęknęłam, przecierając zaspane oczy.
- Cześć, mamo, też miło cię słyszeć.
- Żadne "cześć". Nie chcę "cześć". Chcę wnuki, Andreo - domagała się. Serio, na co komu zegar biologiczny, skoro ma się chińską matkę?
- Bo ja też coś do ciebie czuję- odparłam, rumieniąc się. Zabawne, jak najprostsze słowa stają się trudne, kiedy się boisz, że zostaniesz odrzucona”.
Nic, co trzeba zachwalać słowem "spoko", nie może być dobrą opcją.
Randkowe pogaduszki to coś strasznego. Trudno być jednocześnie inteligentną, zabawną i ostrożną.
Przyznanie, że pragnie się czegoś, co z każdą chwilą bardziej wymyka się z twojego zasięgu, i to nie z twojej winy, ale z przyczyn czysto biologicznych, nie jest łatwe.
Nie rozumiała, dlaczego sprawy zaczęły się komplikować. Wcześniej wszystko było proste, a teraz... Z każdym dniem granice, które między sobą wyznaczyli, coraz bardziej się rozmywały i Lucie już sama nie wiedziała, kim on właściwie dla niej jest, ale on najwyraźniej nie przeżywał podobnych rozterek. I na tym właśnie polegał problem. Chciała więcej, choć nie powinna, a on nawet nie zdawał sobie sprawy, że coś się zmieniło, albo jeszcze gorzej: sam nie chciał żadnych zmian i udawał, że wszystko między nimi jest po staremu.
A czymże jest małżeństwo, kiedy namiętność ostygnie, umrze, przeminie, jeśli nie przyjaźnią, towarzystwem, partnerstwem?
Czy nieznane jest warte poświęcenia znanego, czy jest warte ryzyka?
- Zawsze powinno się mieć czas na czytanie - oznajmił. - Tak jak zawsze powinno się mieć czas na taniec.
- Nie zamierzałam sugerować tradycyjnej drogi od romansu przez małżeństwo do dzieci. To nie dwa tysiące dziesiąty.
- Nie miałam pojęcia, że romans i małżeństwo wyszły z mody - odparła oschle Lucie. - Muszę dać znać rodzicom. I TLC.
Dlaczego jako społeczeństwo wciąż udajemy, że wierzymy w fantazje o tej jedynej czy tam jedynym i o miłości do grobowej deski?
Stali pośrodku zatłoczonego parkietu, czując się tak, jakby otaczał ich mały, bezgłośny kokon. Napięcie między tym, czego pragnęli, a tym, do czego byli uprawnieni, sprawiło, że choć stali tak blisko siebie, nie przytulili się ani na chwilę. Nie tyle tańczyli, ile omawiali swoją przyszłość. Tak, nie. Nie, tak. Kręcili się w kółko, coraz bliżej, coraz ciaśniej. Tak. Nie. Tak. Tak. Tak.
- Rezygnujesz z wyboru, kiedy rezygnujesz z walki.
- Ja tylko chcę zrobić to, co najlepsze dla mojego dziecka, być dobrym rodzicem - powiedziała Lucie.
- Więc walcz o to, czego chcesz, w co wierzysz. Na tym właśnie polega rodzicielstwo: na pokazywaniu dziecku, że umiesz zadbać o siebie tak samo, jak dbasz o jego potrzeby. Jak ktoś, kto jest nieszczęśliwy, albo niezdrów, może zatroszczyć się o swoje dziecko? - Hannah wstała. Za oknem zaczęło padać. - Myślę, że jeśli postawisz na autentyczność, to dobrze przeżyjesz swoje życie. Właśnie tak postępuje dobry rodzic.
Kiedy była mała, naiwnie wierzyła, że zakochanie to sprawa przeznaczenia, tajemniczych zrządzeń i machinacji losu. Że to się komuś po prostu przytrafia. Że to szansa, którą daje ci wszechświat, aby zrównoważyć różne życiowe okropności: raz w życiu, jeśli masz szczęście, albo nawet kilka razy, jeśli jesteś ulubienicą losu. Ale to nie była prawda - nie do końca. Jasne, szczęście miało tu coś do powiedzenia, ale teraz Lucie zrozumiała, że miłość była intencją. Była wysiłkiem, ale i celem, do którego należało się przedrzeć przez życiowe chaszcze (z piłą łańcuchową w razie potrzeby). Jeśli czekasz na ukłucie w paluszek, wzorem Śpiącej Królewny - największej fajtłapy wśród disnejowskich królewien, zdaniem Lucie - to na własne życzenie możesz spędzić całe życie w uśpieniu.
Teraz wiedziała, że można być żenująco szczęśliwą, pełną nadziei, podekscytowaną, a jednocześnie czuć się rozdartą na milion kawałeczków, i to dzień w dzień.
- Ty nie wierzysz w przeznaczenie - rzuciła Lucie szorstko wbrew postanowieniu, że nie powie ani słowa.
- Teraz wierzę. To, że tu przyszłaś i się spotkaliśmy, to przeznaczenie.
- Ale to niczego nie zmienia. Kiedyś rozdarłeś mój świat na strzępy. Ludzie się nie zmieniają.
Zabawne, wystarczy, że ktoś ci czegoś zabroni, aby pragnąć tego jeszcze bardziej.
- Nie zamierzam przespać się z jakimś przypadkowym typem, żeby zajść w ciążę. To nie w moim stylu. Zresztą o czymś zapominasz: w naszym wieku to już nie takie proste, że hop-siup i już.
- Ze mną i Simonem tak było - powiedziała Weina. - Wystarczył jeden odcinek Gry o Tron, no wiecie, ten z Khalem Drogo i Khaleesi, gdzie ona jest na górze...
Tinder i rodzice: tych słów nie powinno się wymawiać jednym tchem.