cytaty z książek autora "Aleksandra Wądołowska"
Bądź samowystarczalny, by nikt nie musiał wypełniać twojej pustki. Bo nie po to się jest, by zapełniać pustkę, lecz by tworzyć coś nowego razem. Znajdź siebie w sobie.
tak wielu ludzi dotykało mojej skóry
jednak żaden człowiek nie przyprawiał mnie
o gęsią skórkę i dreszcz właśnie jak ty
i nawet jeśli twój dotyk nie zawsze pozostawał
tym delikatnym i tak bardzo ciepłym
to wiedz, że był on właśnie tym jedynym
najbardziej potrzebnym.
Byłam dziewczyną, która kochała mimo wszystko, zbyt mocno, zbyt długo.
Wyglądała na szczęśliwą, tylko wtedy gdy spoglądała na gwiazdy, co wieczór. Tylko wtedy.
I nie pisz mi, kocham cię na fejsie, bo nie chcę słyszeć że tęsknisz za mną na Messengerze.
Chcę to usłyszeć patrząc ci wtedy w oczy i trzymać cię wtedy za rękę.
Chcę żebyś mi to pokazał.
Warto spróbować czegoś po raz drugi, bo nic nie zdarza się tak samo dwa razy. I świat się skończy, a my już więcej się nie ujrzymy, nie poczujemy smaku swoich ust ani nie spojrzymy sobie w oczy. Zostaną tylko te słowa, które będę o tobie pisać.
Bez niej sen, był jedynie liczbą nieprzespanych nocy.
I z pewnych powodów zdarzyliśmy się sobie. Jestem wdzięczna.
Ja wybrałam życie, wolałam upaść niż wstać i czołgać się dla tych którzy pozwolili mi upaść.
Ja wybrałam życie, bez płakania dla tych którzy na to nie zasługiwali.
Ja wybrałam życie, nie ich ponad siebie.
Ten kto nie zasługuje na twoje łzy, nie zasługuje także na twoją miłość.
Spojrzałeś przed siebie i nazwałeś mnie, dziewczyną z różą trzymającą kolce zamknięte w dłoni. Mówiąc, jesteś jak ból którego nie potrafię utrzymać.
Ból przyjdzie, odejdzie jak łzy, znajdzie ulotne miejsce by dać miejsce nowym dniom i będzie lepiej.
I wybaczę ci, wybaczę ci wszystko nie zapominając niczego.
I wybaczę ci, by wybaczyć sobie samej.
Spytałam się ciebie, jak wygląda szczęście.
Odpowiedziałeś, zawszę gdy patrzę na ciebie.
Ubrałem ją w miłość, bo w niej wyglądała zawsze najlepiej.
papierowe sny
nocą w mojej głowie o papierowym mieście
całujące się usta z pożądania rwą się jak
kochankowie
i ich papierowe obietnice, zupełnie nie warte słuchania
o głupich ludziach których złączył świat
własnym przeznaczeniem
rozerwał na strzępy jak kartkę papieru
podpalił by został jedynie ciemny dym drapiący w gardło
papierowe marzenia
nawiedzają moje serce z tęsknoty i braku twojego dotyku
bo nie potrafią sprawić, bym znów o tobie mogła śnić
jak za pierwszym razem
wróć
byśmy znów mogli udawać
papierowych nas.
spoglądam na ciebie z nienawiścią w oczach
kiedy mówisz mi że nie jest on wart
mojego czasu i starań jakich się podejmuję
okłamując samą siebie że może z czasem
ten chłopak pokocha mnie
tak mocno jak ja kocham go w tym momencie
nawet jeśli
moją głowę wypełniają myśli
jak taki piękny człowiek
duszę mi może rozrywać
kłamstwami
schowanymi za delikatnymi dłońmi
uśmiechem
pod zapomnianymi obietnicami
i kiedy krzyczę na ciebie z całą swoją nienawiścią
w chwili twierdzisz że nie jest tym
za którym moje serce powinno płakać
wiem że robisz to z troski
bym nie wylała
już ani jednej łzy
mówiąc
to jest jak kwiat
bez promieni by się uśmiechnąć
bez wody by poczuć bliskość
bez ziemi
by móc zakwitnąć
prosząc
ten chłopiec nie jest wart
twojego serca
także proszę cię
kochanie
nie szukaj w jego oczach
ponieważ nigdy tam tego nie było
nie szukaj w jego dłoniach
pokrytych fałszem za każdym razem
nie słuchaj jego obietnic
zapychających twą pustkę
bo wiem
że pojawią się ramiona
silniejsze niż jego
które obejmą cię całą
usta
nigdy nie kłamiące
czyny dzięki którym uwierzysz
to ten właściwy.
Dziś mam dwadzieścia lat i czuję się martwa. Pusta.
Nic nieznacząca.
Zapomniana.
Zagubiona.
Lekceważona.
I co najgorsza niezrozumiana.
Niezrozumiana nie tylko przez swoich bliskich i obcych mi
ludzi, ale niezrozumiana również przez samą siebie.
Mój umysł i ciało czują się tak bardzo zmęczone tym światem. Ludźmi, którzy nie potrafią odnaleźć w sobie empatii, zrozumienia dla drugiego człowieka, by spróbować choć raz spojrzeć na to, co wokół niego się znajduje obcymi oczami, myślami i uszami.
mówili
że moje oczy były oceanem
pełnym sekretów
mającym w sobie
tysiąc spojrzeń
jak gdyby każde z nich chciało do nich krzyczeć
po latach
pokochajcie mnie
za to jak łatwo zdarza mi się wpadać w złość
za to jak naiwnie potrafię wierzyć w brednie mówione mi nocą
za to jak bardzo bolą i mnie rany tych, których skrzywdziłam
więc i ja wtedy pokocham was wszystkich
za zło które w sobie macie.
ona ból i cierpienie
owijała sobie wokół szyi
nosiła je jak diamenty
dające jej przewagę
nad innymi.
im więcej pozwalasz mężczyźnie
na to
by źle cię traktował
tym mniej wartości i szacunku zyskujesz
nie tylko w jego oczach pozwalając mu
na robienie tego co robi
ale w pierwszej kolejności
tracisz ją
szczególnie w swoich.
czekałam
mając nadzieję że ludzie
wśród których byłam
zmienią się
dopóki nie obudziłam się w pustym pomieszczeniu.
Moja depresja jest dla mnie jak woda, pod którą, choć nie chcę, to wciąż się zanurzam, kiedy wiem, że nie potrafię pływać. Jest zbyt głęboko i wszystko przypomina mi wtedy ocean. Szum wody zagłusza moje wołanie o pomoc. Płuca od ataków paniki i bólu rozrywającego mnie w środku, którego nikt nie może dostrzec, ciągnie mnie od lat w przepaść.
gdy się zestarzejemy
moje szorstkie dłonie będą gładzić twoje włosy
leciutko, tak bym oby tylko nie wybudziła cię ze snu
o poranku zabarwionym pomarańczą
skropionym paroma kropelkami wanilii
i kiedy moje dłonie znikną z osłabnięcia
zastąpię je swoimi ustami
będę całować twoje ciało z miłością
delikatnie, tak aby tylko pocałunki pozostały czułe
lecz zarazem pełne namiętności
wypełnione nadzieją w nas samych
i rozświetlą one nawet ciemną, grudniową noc
owiną ciepłem
i kiedy moje usta znikną z wyczerpania
zastąpię je swoim głosem
choć dziecinnym to wciąż twoim ulubionym
odrobinę piskliwym
to będę śpiewać o niespełnionej miłości
szaleństwie jakiemu oboje daliśmy się ponieść
i wszystkim czym będę ja
stanie się też tobą.
Miłość przyjdzie"
Miłość przyjdzie gdy pokochasz siebie
to miłość sama przyjdzie do ciebie
w najmniej oczekiwanym momencie
i powiesz jej miłość, jak dobrze
że nareszcie jesteś by kochać mnie
takim jakim właśnie jestem.