Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Umberto Eco w "Wahadle Foucaulta" pisał, że "Templariusze zawsze są w to wmieszani", po lekturze drugiego tomu "Archiwum Mitrochina" tę frazę można sparafrazować i napisać, że to KGB zawsze jest w to wmieszane. Wasilij Mitrochin pracował jako archiwista w KGB i podczas pracy kopiował i wynosił dokumenty z archiwum, którymi później podzielił się z Zachodem. Trzeba sięgnąć po tę pozycję, żeby uświadomić sobie skalę infiltracji przez radziecki wywiad różnych rządów na świecie - autorzy omawiają działania KGB w Ameryce Łacińskiej, Bliskim Wschodzie, Azji i Afryce. Niektóre wątki są doprawdy szokujące i na dobrą sprawę przerażające. Sporo też można odkryć informacji do tego jak wyglądała praca wywiadowcza i czym się zajmowała. W zasadzie nie zdawałem sobie sprawy jak sprawnie działały fałszywki podrzucane przez radziecki wywiad i podsycanie nastrojów antyamerykańskich i wskazywanie ich jako twórców AIDS, handlarzy organami czy po prostu tworzenie paranoi i pokazywanie ich jako tych, którzy chcą obalić władzę w danym rejonie świata. W książce przewija się też sporo interesujących wątków o na przykład próbie tworzenia niesnasek żydowsko - afroamerykańskich w USA, wysyłaniu pługów śnieżnych do Afryki czy radzieckich agentkach używających swoich wdzięków do kompromitowania, a później werbowania wysoko postawionych urzędników.