cytaty z książek autora "Tomasz Wiśniewski"
O godzinie jedenastej w poznańskim Parku Wilsona kilkuletni chłopiec zaobserwował przepoczwarzającą się larwę; pierwszy raz w życiu ujrzał rodzącego się motyla dzięki czemu przestał bać się śmierci.
Starożytni Etiopowie twierdzili, że małpy celowo nie mówią, aby nie zmuszano ich do pracy. Jakże przeklęte są te godziny, kiedy jeszcze jako nieświadome niemowlęta wypowiadaliśmy pierwsze słowa.
To ciekawe, lecz na ile się orientuję, nie myślę o raju w taki sposób, w jaki czynili to anonimowi autorzy babilońscy, arabska angeologia, włoski Dante czy mahatmowie. Punktem wyjścia dla mojej teorii było zadanie sobie pytania: kiedy człowiek jest szczęśliwy? Odpowiedź jest oczywista – wtedy gdy się śmieje; gdy śmieje się śmiechem czystym i szczerym, niczym nieprzymuszanym. Reszta nie ma żadnego znaczenia. Nie potrzeba śpiewu aniołów ani niebiańskiego tronu. Dlatego sądzę, że raj jest po prostu miejscem, w którym wszyscy śmieją się do rozpuku, nie tyle śmieszkiem lub szyderczym chichotem, lecz śmiechem rozbrajającym; inaczej mówiąc, jest miejscem, gdzie co chwila wybucha konwulsyjny śmiech, który jest zarażający, gdzie wszystko się rozmywa i zatraca w komicznym zatrzęsieniu.
..byłem raz na rozmowie o pracę.
- Niech mi pan wymieni swoje dotychczasowe zajęcia – powiedział człowiek zza biurka, a mówiąc wprost – kawał cwaniaka i niezłe bydlę.
Wziąłem głęboki wdech i zacząłem mówić, zupełnie uczciwie:
- Poganiacz mułów, zbieracz pomarańczy w Kalifornii, zaklinacz węży, złodziej hotelowy, drwal w dziewiczych puszczach, były bokserski mistrz Francji (waga lekka), szofer w Berlinie, marynarz, cukiernik i dyrektor salonu kosmetycznego.
- To wszystko?
- Raczej tak.
- I żadnego doświadczenia zawodowego w dziedzinie awangardowych poszukiwań nowej formy?
- Z tym akurat słabo.
- Znajomość Artauda?
- Zerowa.
- Czy wie pan, że przyjmujemy wyłącznie wykwalifikowanych ochroniarzy?
Człowiek zza biurka zaczynał, jak to się mówi, grać mi na nerwach. Pozwoliłem sobie splunąć bokiem.
- Kiedyś czytałem Ionesco – powiedziałem.
Mężczyzna się uśmiechnął.
- Nie polubimy się koleżko – zrymował
- Pewnie nie, ale też nie szukam tu przyjaciół.
- Zaczynasz od jutra.
To była moja szansa, instynktownie wykorzystałem moment, gdy tajniak w samozachwycie przymknął klapy powiek, rozpuścił się w ego i przestał na chwilę partycypować w zewnętrznych powłokach zdarzeń. Odwróciłem się i na łeb na szyję pobiegłem w stronę metra.
Wszystko jest możliwe, nieskończone, wszystko jest magiczne!