cytaty z książki "Diabelski krąg"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Stała nad pustym jeszcze grobem i myślała o seksie. Nie, nie o swoim, bez przesady; od tego była w tym momencie jak najdalsza. Myślała o stosunku seksualnym, który człowiek mający niedługo tu spocząć musiał kiedyś odbyć z jej matką, by ona mogła tu tkwić i wpatrywać się w tę ciemną dziurę. Trudno jej sobie było to wyobrazić.
Tak, to ona, córka marnotrawna. Ta, która przypomniała sobie o własnym ojcu dopiero, gdy umarł. A i to niezbyt chętnie. Walcie się, pomyślała. Gówno wiecie.
Po jaką cholerę tu w ogóle przyjeżdżała? Kto powiedział, że trzeba brać udział w tym dziwacznym obrzędzie zakopywania martwego ciała w ziemi?
Zaczynała żałować, że w ogóle tu przyjechała. Do tego zapomnianego przez Boga miasteczka, które dawno temu było jej domem. Przynajmniej dopóki nie nastąpiła tamta katastrofa. Dzień, w którym matka oznajmiła jej, że przeprowadzają się do niedalekiego Olsztyna. Same, bez ojca.
Żałobnicy podzielili się na małe grupki, jak to zwykle bywa na każdej imprezie. Jeszcze chwila, a ktoś wyciągnie alkohol, pomyślała. Tylko ona stała samotnie.
Ruszyła w kierunku rzeki. Gdy była dzieckiem, to było jej ulubione miejsce. Woda wiła się tuż za ostatnimi zabudowaniami. Wrzynała się w ziemię głębokim, niemal górskim przełomem. Później wpadała do jeziora, nad którym zbudowano miasteczko. Za nią był las, ciągnący się wiele kilometrów, aż do Olsztyna.
Nastawiła alarm w komórce na za trzydzieści minut i ruszyła przed siebie. Pół godziny będzie szła do przody, pół godziny z powrotem i zostanie jeszcze wystarczający zapas, żeby wrócić na cmentarz. Ten spacer będzie jedyną korzyścią z wizyty tutaj.
Zwierzę, które pojawiło nagle przed nią na ścieżce, nie było jednak wilkiem, ani bobrem. Był to lis. Rudy jak ona i podobnie szczupły. Zatrzymała się zaskoczona tym niespodziewanym spotkaniem. Patrzył na nią z zaciekawieniem, zastygły w bezruchu. Wydawał się równie zdziwiony jak ona.
Wysiadła z samochodu. Duży kontener stał na podjeździe. Zamówiła go, by opróżnić dom ze wszystkich rzeczy, które w nim były - mebli, ubrań i czego tam jeszcze. Mogła to zostawić następnemu właścicielowi, ale chciała to zrobić sama. Chciała symbolicznie wyczyścić swoją przeszłość, odciąć się od niej, a potem wyrzucić. Do niczego już więcej nie była jej potrzebna.
Przymknęła powieki. Bardzo nie chciała powiedzieć tego, co za chwilę powie, lecz chyba nie miała wyjścia. Cały jej plan załatwienia wszystkiego szybko i równie szybkiego powrotu do normalnego życia szedł się właśnie paść na obsrane łąki.
Odwróciła się i spojrzała na dom. Wybebeszony, z pustymi, ciemnymi oczodołami okien sam wyglądał jak trup. Zrobiło jej się go żal, jak człowieka. Chciała go sprzedać, pozbyć się go, a teraz coś ściskało ją w dołku na ten widok. Kurwa mać.
Jej ojciec umarł, dopiero teraz to do niej dotarło. Zniknął z jej życia już bardzo dawno, lecz przecież wciąż był jej ojcem. Jednym z dwójki ludzi, którzy złożyli się na jej życie. A teraz nie żył.
Gdy twój rodzic umiera, ty jesteś następny w kolejce. Następny w kolejce do grobu.
Lis obserwował ją bacznie. Nie wydawał się zaniepokojony, tylko po prostu ostrożny. Może to jej rude włosy sprawiły, że nie odbierał jej jako jednoznacznego zagrożenia? Byli w końcu podobnie umaszczeni.
Całe szczęście, gdy jechała na pogrzeb, widział szyld jednego z sieciowych sklepów, w którym, jak dobrze wiedziała, można było kupić kawę na wynos. Zajechała tam i zrobiła zakupy. Zwykła bułka, banan i jogurt truskawkowy - najprostszy posiłek świata. Do tego duża latte w papierowym kubeczku.
Stała jeszcze przez chwilę jak skamieniała. Z fatalistycznym przeczuciem, że oto zaczyna się coś, na co wcale nie ma ochoty. Ale że nie da się tego uniknąć. Po prostu nie. Już za późno.
Wejście w głąb ostępów leśnych zawsze ją nieco przerażało. Bała się, że straci orientację w tym morzu zieleni, że zatonie w nim niczym okręt na środku oceanu.
Niektóre teorie spiskowe brzmią całkiem prawdopodobnie.
No cóż, pomyślała gorzko: wstaliśmy z kolan, więc musimy teraz zgiąć karki.
Nie jesteś do najjaśniejszej kurwy, na jakimś Dzikim Zachodzie! Olsztyn to wbrew pozorom ciągle Polska. Obowiązuje tam to samo prawo i te same procedury służbowe co w Warszawie. Nie wyjechałaś do zamorskiej kolonii i nie masz do czynienia z dzikusami! A jeśli nawet masz, to im tego nie okazuj!
Miała wrażenie, że tu utknęła, że lej, na którego dnie było to jezioro, wciąga ją, zasysa jak ta pułapka, którą tworzą z piasku niektóre owady. Ktokolwiek stanie na jej krawędzi, nie ma drogi odwrotu.
Obejrzała się za siebie. Znowu poczuła dreszcz. Drzewa były teraz naokoło. Gdyby nie wiedziała, gdzie płynie rzeka i z której strony przyszła, nie byłaby w stanie tego określić. Puszcza wchłonęła ją w siebie, a ona poczuła strach, zastanawiając się, czy kiedykolwiek ją wypuści.
Pani chłop musi być zachwycony i wkurwiony jednocześnie.
Ze szczytu skarpy jeszcze raz spojrzała na jezioro. Ciągnęło się od lewa do prawa. Wydawało się teraz ciemne. Jak Styks, pomyślała nagle.
Idąc brukowaną ścieżką, rzuciła jeszcze okiem na stojące przy niej nagrobki. Jeszcze bez dat i nazwisk, a już wyglądające ponuro. Kiedy podobny będzie musiała postawić na grobie swojego ojca. A jeszcze później ktoś ufunduje taki na grobie jej ojca. A jeszcze później ktoś ufunduje taki na jej grobie. Tylko nie wiadomo jeszcze, kto to miałby być. Koledzy z prokuratury? Wdzięczni skazani? Nikogo innego na razie nie było. Ta myśl dodatkowo ją przygnębiła.
- Na początku nie wyglądało to aż tak tragicznie - spróbowała się usprawiedliwić.
- ...powiedział facet siedzący gołym tyłkiem na kaktusie - dokończył i roześmiał się ze swojego żartu.
W przypadku śmierci z powodów naturalnych nie zawsze da się poznać dokładną przyczynę. Jeśli nie ma żadnych przesłanek wskazujących na wypadek, samobójstwo lub udział osób trzecich, nie ma potrzeby, by drążyć dalej temat. Inaczej musielibyśmy robić sekcje wszystkim umierającym w Polsce!